Związkowcy i strona rządowa uzgodnili harmonogram likwidacji kopalń. Bolesław Śmiały ma zakończyć żywot w 2028 roku. Nie jest to data przypadkowa. Mniej więcej w tym czasie wyczerpie się obecne złoże. Nie skończą się jednak możliwości eksploatacyjne kopalni. Gdyby „Bolek” uzyskał koncesję na fedrowanie za tzw. Rowem Bełckim, dotarłby do płytkich, tanich w wydobyciu zasobów wysokoenergetycznego węgla. Jest to jeden z wariantów, rozważanych nie tylko w kontekście łaziskiej kopalni, ale szerzej, w ramach krajowych planów energetycznych. Rok 2028 jest więc datą wielce prawdopodobną, ale nie ostateczną.
Oznacza to, że Bolesław Śmiały, jak nigdy wcześniej potrzebuje teraz przyjaciół.
Nie wiadomo, czy do tego grona można zaliczyć Tomasza Rogalę, prezesa Polskiej Grupy Górniczej. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że zaraz po ogłoszeniu związkowo-rządowego porozumienia, nakazał on dyrektorowi „Bolka” przeprowadzenie zwolnień i ograniczenie wydobycia. Ten pomysł został podobno zablokowany na szczeblu Ministerstwa Aktywów Państwowych. Prezes PGG już wcześniej dał się poznać, że jest lepszym likwidatorem niż reformatorem. To on przygotował w czerwcu plan szybkiego zamknięcia kilku kopalń i ograniczenia wypłat dla górników. Wywołało to wrzenie na Śląsku i spięcie między premierem Mateuszem Morawieckim a wicepremierem i ministrem MAP Jackiem Sasinem.
Mamy nadzieję, że powtarzana w różnych źródłach informacja o rychłej dymisji prezesa Rogali nie okaże się jedynie plotką.
Ograniczanie produkcji łaziskiej kopalni w tej chwili nie ma żadnego sensu. Bolesław Śmiały na tle całej PGG radzi sobie całkiem dobrze. Nie przynosi strat, zatrudnia jedynie 1700 osób, ma zapewniony zbyt i dysponuje własnym zakładem przeróbczym. Robienie w tej chwili krzywdy Bolesławowi Śmiałemu nie miałoby ekonomicznego uzasadnienia, a byłoby jedynie odpryskiem jakieś politycznej wojny, toczonej w Katowicach, Warszawie albo Brukseli.
Węgiel za Rowem Bełckim nie jest jedynym asem w rękawie.
W piątym punkcie związkowo-rządowego porozumienia jest mowa wprost o Elektrowni Łaziska. Wielokrotnie pisaliśmy na naszych łamach, że jest to nie tylko fabryka prądu, ale także laboratorium nowoczesnych technologii. Ta prawda wreszcie dotarła tam, gdzie trzeba. W Elektrownia Łaziska mogłaby powstać instalacja do produkcji gazu z węgla. Takie projekty istnieją na świecie, a specjalizuje się w tym zwłaszcza Japonia. Kluczem do powodzenia jest tani węgiel. Bolesław Śmiały, jeśli dostałby zgodę na fedrowanie za Rowem Bełckim, miałby go pod dostatkiem. To wariant optymistyczny. Są też złe wiadomości. Jeden z punktów umowy brzmi wyjątkowo niepokojąco:
„Porozumienie wchodzi w życie z dniem uzyskania zgody Komisji Europejskiej na pomoc publiczną, w tym na dopłaty do bieżącej produkcji dla sektora górnictwa węgla kamiennego.”
Istnieje ryzyko, że Bruksela się na to nie zgodzi. Niestety eko-fanatycy biorą w unijnych instytucjach górę nad politykami, którzy zachowują jeszcze rozsądek. Podczas ostatniej sesji plenarnej Parlamentu Europejskiego poddano pod głosowanie projekt Prawa Klimatycznego. Zwyciężyła koalicja zielonych, socjalistów i liberałów, która przeforsowała podniesienie redukcji dwutlenku węgla z 40 do 60 proc. do 2030 roku. Jedyna nadzieja w rozsądku szefów państw, którzy na poziomie Rady Europejskiej mogą zablokować ten szaleńczy plan. Gdyby Zielony Ład miał być wprowadzany w takim tempie, z Unii Europejskiej wyniesie się cały przemysł energochłonny. W konsekwencji spadnie konkurencyjność unijnej gospodarki, która uzależni się od importu, m.in. energii, stali, cementu, nawozów i wielu innych produktów przemysłowych.
Zielony Ład w obecnym wydaniu to prosta droga do Unii Europejskiej dwóch, a nawet trzech prędkości.
Będziemy mieli kraje, dla których transformacja energetyczna nie jest problemem, bo od dawna opierają się na odnawialnych źródłach energii. Inne państwa, o bardziej zróżnicowanym miksie energetycznym, poradzą sobie przy minimalnym wysiłku gospodarczym. W ostatnim koszyku będzie Polska, której przemysł jest najbardziej uzależniony od węgla, a Unia Europejska zamiast motywować do zmian, straszy tylko kolejnymi restrykcjami i grozi obcięciem funduszy. Na radykalnej, pospiesznej i chaotycznej polityce klimatycznej, z jaką mamy teraz do czynienia, najbardziej traci Śląsk. Ręce opadają, kiedy słyszy się „ekspertów” przekonujących, że nie ma problemu z likwidacją kopalń, bo Bruksela sypnie kasą, a szczęśliwi górnicy pójdą montować wiatraki. To utopia. Jak wyliczyli naukowcy z katowickiego Uniwersytetu Ekonomicznego, gdyby upadła cała PGG, koszt utworzenia nowych miejsc pracy wyniósłby 200 mld zł. W skali całego kraju, do 2030 roku transformacja energetyczna zamknie się w kwocie biliona złotych. To gigantyczne pieniądze, których Polska nie ma i nie dostanie z Brukseli. Frans Timmermans, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej lubi powtarzać, że transformacja energetyczna jest procesem solidarnym, bo kiedy potknie się jedno państwo członkowskie, upadnie cała wspólnota. Dlaczego w takim razie mamy wrażenie, że Bruksela podkłada Polsce nogi?
Nie bez powodu w artykule o Bolesławie Śmiałym kilka obszernych akapitów poświęciliśmy unijnej polityce klimatycznej.
Bo taka jest teraz zależność. Nawiedzona ekipa w Brukseli chce zrealizować swoje ekologiczne utopie, a konsekwencje tego mogą ponieść rodziny w Łaziskach Górnych. Minęły czasy, kiedy dla ratowania kopalni wystarczyło pojechać do Warszawy i podpalić opony w Alejach Ujazdowskich. Generalnie są trzy scenariusze dla Bolesława Śmiałego. W wariancie neutralnym kopalnia zostanie zamknięta w 2028 roku, a najbliższe lata zostaną poświęcone na łagodzenie tego procesu.
W wersji optymistycznej, zostanie doceniony łaziski potencjał, a „Bolek” będzie należał do kopalń, które zgaszą światło w polskim górnictwie, czyli jeszcze nieprędko. Jest też trzeci wariant, ale - śladem burmistrza Aleksandra Wyry - nie bierzemy go w tej chwili pod uwagę.
Jerzy Filar
Izabela Kloc, poseł do Parlamentu Europejskiego, urodzona w Łaziskach Górnych
W sprawie „Bolesława Śmiałego” jestem w stałym kontakcie z wiceministrem Arturem Soboniem, odpowiedzialnym w rządzie za górnictwo i energetykę. W tej chwili prowadzone są szczegółowe analizy, które pozwolą napisać dla kopalni najlepszy scenariusz na najbliższe lata. Wiele do powiedzenia ma tutaj Bruksela. Od tego zależy, jaką strategię wobec górnictwa przyjmie rząd. Jedno jest pewne. Modernizacja energetyczna musi współgrać z założeniami rządowego Programu Dla Śląska, którego fundamentem jest sprawiedliwa transformacja, stawiająca na pierwszym miejscu społeczne i ekonomiczne bezpieczeństwo naszego regionu.
Rozmowa z Aleksandrem Wyrą, burmistrzem Łazisk Górnych
- Co oznaczałby dla Łazisk Górnych upadek „Bolesława Śmiałego”?
- Nie dopuszczamy takiej możliwości. Mówiąc „my” mam na myśli samorządowców z miasta i powiatu, związkowców, pracowników kopalni i samych mieszkańców, bo jestem przekonany, że w sprawie „Bolka” wszyscy mówimy jednym głosem.
- Postawmy pytanie inaczej: jaką rolę odgrywa kopalnia w życiu społecznym i gospodarczym miasta?
- Kopalnia jest największym pracodawcą w Łaziskach Górnych i drugim, po elektrowni, płatnikiem podatków do miejskiego budżetu.
- Inne górnicze miasta, jak Ruda Śląska, pogodziły się z upadkiem branży i żądają pieniędzy na łagodzenie skutków transformacji.
- My nie chcemy od nikogo pieniędzy. Chcemy, aby nie przeszkadzano „Bolesławowi Śmiałemu”, bo nie ma technologicznych ani ekonomicznych przesłanek, aby ograniczać pracę kopalni.
- Górnictwo w Polsce nie będzie trwało wiecznie.
- Zdaję sobie z tego sprawę, ale w dającej się przewidzieć perspektywie Polska nadal będzie, przynajmniej częściowo, uzależniona od energetyki węglowej. Zielonego Ładu nie da się wprowadzić pstryknięciem palca. To proces skomplikowany i rozłożony na dziesiątki lat. Państwo musi sobie zapewnić w tym czasie bezpieczeństwo energetyczne, a jego gwarantem jest węgiel. W tym widzę szansę dla Bolesława Śmiałego i wierzę, że kopalnia będzie prowadziła wydobycie do czasu wyczerpania jej zasobów węgla.
Napisz komentarz
Komentarze