Zabrzmi to jak herezja, ale w powojennej Polsce jedynym przywódcą, któremu zależało na Śląsku był Edward Gierek. Elity władzy czasów demokratycznych mają nas gdzieś. Jerzy Buzek z Platformy Obywatelskiej, jedyny premier z naszego regionu po 1989 roku, zlikwidował ponad 20 kopalń. Prawo i Sprawiedliwość nie było lepsze. Za rządów PiS przygotowano ścieżkę likwidacyjną całego polskiego górnictwa.
Przypomnijmy, że dzieje się to w kraju, który jest energetycznie uzależniony od węgla.
Nie jesteśmy Szwecją, gdzie 40 proc. prądu dostarczają elektrownie wodne, ani słoneczną Hiszpanią, korzystającą z możliwości fotowoltaiki, ani Francją, będącą potentatem w energetyce atomowej, ani Niemcami, które mają najwięcej „wiatraków” i gazowe imperium zbudowane dzięki „dealom” z Putinem. Jesteśmy Polską, gdzie w przewidywalnej przyszłości w miksie energetycznym będzie dominować węgiel, ponieważ musi. Po prostu nie mamy innych źródeł energii i nie stać nas, aby szybko odrobić te zaległości. Bzdurą jest powszechny wśród ekologów pogląd, że energetyka węglowa jest droga. Kosztuje coraz więcej, ponieważ Bruksela odcięła jej możliwość bankowego finansowania inwestycji i nakłada coraz więcej restrykcji i kar. Z kolei energetyka odnawialna może liczyć na wszystko: pieniądze, ulgi
i korzystne prawo.
Wszystko to dzieje się w imię Europejskiego Zielonego Ładu, który nie ma żadnego ekonomicznego i ekologicznego uzasadnienia.
Unia Europejska przestała się liczyć w światowej gospodarce i emituje zaledwie 8 proc. dwutlenku węgla. Jeśli katastrofa klimatyczna ma nadejść to i tak nadejdzie, bo na Ziemi są jeszcze takie państwa jak: Chiny, USA, Indie, Brazylia, Australia, RPA, Rosja i wiele innych, które swój rozwój opierają na interesie narodowym, a nie na klimatycznej religii. Bruksela dąży do radykalnej „zielonej” transformacji, bo jej koszt szacuje się na ok. 23 biliony euro. Ktoś tę kasę musi zarobić, a patrząc na skandale łapówkowe z udziałem unijnych urzędników, kolejka chętnych jest długa.
Dzieje się to niestety przy biernej postawie polskich rządów.
Przez wojenki z Brukselą, PiS sam postawił się na straconej pozycji. Sprytny Donald Tusk nie idzie pod unijny prąd, ale płynie z jego głównym nurtem. Dla polskiej energetyki węglowej nie ma to większego znaczenia. I tak pójdzie pod topór. Debata o konsekwencjach zamknięcia Elektrowni Łaziska oraz kopalni Bolesław Śmiały przyciągnęła do sali widowiskowej łaziskiego MDK ponad 200 mieszkańców, w tym wielu związkowców z obu zakładów. Na widowni zasiedli też samorządowcy z gmin powiatu, parlamentarzyści, prezesi i przedstawiciele rządu. Nie piszemy o jej przebiegu, bo po co? I tak nic nowego nie wniosła i nic nie zmieniła.
Mirosław Duży, starosta powiatu mikołowskiego:
Najważniejsze, że taka debata się odbyła
- Nie ma pan uczucia niedosytu po debacie?
- Najważniejsze, że debata się odbyła. Zainteresowanie mieszkańców było ogromne, a lista zaproszonych gości też robiła wrażenie. Wiem, że debata została zauważona w Warszawie i mam nadzieję, że jej echa dotarły też do Brukseli.
- Nie dowiedziałem się z debaty niczego nowego i konkretnego, a prezesi spółek energetycznych i przedstawiciele rządu mówili, jakby siedzieli na odprawie u premiera.
- To nieprawda, że debata nic nie wniosła. Wiedział pan, że przez kilka jesiennych tygodni, kiedy wiatr słabo wiał, a słońce skryło się za chmurami, aż 97 proc. wytworzonej w Polsce energii pochodziło z węgla?
- Nieraz pisaliśmy w „Naszej Gazecie”, że z przyczyn technologicznych, a konkretnie z powodu braku sprawnych magazynów energii, na wiatrakach i panelach nie można budować bezpieczeństwa energetycznego.
- Publikacje medialne są ważne, ale chodzi o to aby, argumentacja o niezbędności energetyki węglowej trafiła na szerszy poziom debaty publicznej i tak się właśnie stało w Łaziskach Górnych.
- Jako członek władz regionalnych Koalicji Obywatelskiej działa pan trochę pod prąd własnej formacji. Publicznie apeluje pan o zachowanie jak najdłużej Elektrowni Łaziska i kopalni Bolesław Śmiały, ale z rządu nie płyną takie sygnały.
- Nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz nie zgadzam się z decyzjami podejmowany ponad naszymi, śląskimi głowami - w Warszawie i od jakiegoś czasu w Brukseli. Jestem weteranem, jeśli chodzi o obronę zakładów przemysłowych w Łaziskach Górnych. Ponad 20 lat temu pojawił się pomysł likwidacji tutejszej huty i kopalni Bolesław Śmiały. Jako burmistrz Łazisk Górnych razem z załogami obu zakładów nie pozwoliliśmy na to.
- Gratuluję ówczesnej skuteczności, ale czasy się zmieniły. Teraz jest pan starostą, czyli stoi wyżej w strukturze władzy, ale nie uratuje pan elektrowni i kopalni.
- To prawda, że czasy się zmieniły, ponieważ 20 lat temu nie byliśmy tak związani unijnymi dyrektywami, a Bruksela nie realizowała tak radykalnej polityki klimatycznej. Nie oznacza to, że powinniśmy biernie stać z boku i milczeć. W Warszawie i Brukseli muszą usłyszeć, że likwidacja Elektrowni Łaziska i kopalni Bolesław Śmiały będzie ogromnym, strategicznym błędem. Tu chodzi o coś poważniejszego, niż polityka. Stawką jest bezpieczeństwo energetyczne, które jest fundamentem bezpieczeństwa narodowego, o którego ważności - zwłaszcza w obecnych czasach - nie muszę chyba nikogo przekonywać. Oba zakłady są nowoczesne, dobrze zorganizowane, mogą pracować jeszcze przez długie lata.
- Zwolenników „zielonej” transformacji taka argumentacja nie przekona.
- Na tym niestety polega cały paradoks, że ekolodzy nie potrafią zrozumieć, iż przedłużenie życia energetyce węglowej nie przeszkadza, a sprzyja polityce klimatycznej. Też jestem zwolennikiem energetyki odnawialnej, ale upłyną lata, a raczej całe dekady zanim zapewni ona Polsce bezpieczeństwo energetyczne. Mamy mało instalacji OZE, nie mówiąc już o sieciach przesyłowych. Mówiliśmy na początku rozmowy o wyjątkowo pochmurnym i bezwietrznym listopadzie. Takich miesięcy będzie więcej. Jeśli zlikwidujemy stabilną i dostępną energetykę węglową, to w końcu przytrafi nam się blackout, a to jest dopiero katastrofa ekologiczna na ogromną skalę. Wiadomo, że świat się zmienia i musimy przeprowadzić transformację energetyczną. Ale róbmy ją z głową. Wymieniajmy stare kopciuchy na źródła ciepła nowej generacji, unowocześniajmy elektrownie i kopalnie, aby jeszcze bardziej redukować emisję gazów cieplarnianych, propagujmy segregację odpadów i racjonalne nawyki konsumpcyjne. Równolegle rozwijajmy energetykę odnawialną i jądrową, a kiedy osiągną odpowiedni poziom, to wtedy wyłączmy elektrownie węglowe i zamknijmy kopalnie. Ale taki moment jeszcze nie nadszedł i długo nie nadejdzie.
- Skupmy się jednak na scenariuszu negatywnym i szybkiej likwidacji obu zakładów. Na pańskim miejscu nie liczyłbym na pieniądze z Brukseli i Warszawy. Uważam, że powiat mikołowski zostanie sam z problemami Łazisk Górnych.
- Są deklaracje pomocy z Warszawy i Brukseli, ale na razie są to tylko słowa i zgodzę się z panem, że powiat mikołowski musi liczyć przede wszystkim na siebie. Poradzimy sobie z tym problemem. Podatki z kopalni i elektrowni stanowią około 11 procent budżetu Łazisk Górnych. Zrobimy wszystko, aby w to miejsce przyciągnąć inwestorów, którzy zapewnią wpływy finansowe do gminy, ale także stworzą nowe miejsca pracy. W obu zakładach pracuje łącznie około 2 tysięcy osób z naszego powiatu. Łaziska Górne leżą w dobrym miejscu, ponieważ w miarę blisko jest do dużych miast i stref inwestycyjnych, gdzie łatwiej jest o pracę. Starostwo uruchomi programy aktywizacyjne i podnoszące kwalifikacje, stworzy też bank ofert, jednym słowem nikogo nie zostawimy samego. Chciałbym jednak podkreślić, że mówimy o wariancie pesymistycznym.
- Wciąż pan liczy na scenariusz optymistyczny?
- Wciąż liczę na to, że władze w Warszawie i Brukseli się opamiętają i zrozumieją, że obecne czasy są zbyt niestabilne, aby eksperymentować z bezpieczeństwem energetycznym tak dużego i znaczącego państwa jak Polska. Dlatego nie lekceważyłbym wymowy konferencji w Łaziskach Górnych. Debatowano o sprawach lokalnych, ale w szerszym, globalnym kontekście. Kropla drąży skałę. Jestem przekonany, że takich konferencji, debat i paneli czeka nas więcej.
Rozmawiał: Jerzy Filar
Napisz komentarz
Komentarze