Związkowcy domagają się, aby została utrzymana produkcja prądu z bloków energetycznych w Łaziskach Górnych co najmniej do 2028 roku, a nawet dłużej, dopóki w Polsce nie powstaną nowe, stabilne jednostki wytwórcze. Słowo „stabilne” ma tutaj kluczowe znaczenie. Energetyka odnawialna, na której oparty jest Europejski Zielony Ład, nie jest tanim, pewnym ani zaawansowanym technologicznie źródłem prądu. Panele słoneczne i turbiny wiatrowe nie pracują w sposób ciągły. W pochmurne albo bezwietrzne dni nie ma z nich pożytku. Nie ma też - i zdaniem wielu naukowców raczej nigdy nie będzie - długookresowych magazynów, które wyprodukowaną wiosną i latem energię byłyby w stanie przechować do zimy, kiedy wydajność energetyki odnawialnej jest najmniejsza, a popyt na prąd największy. Nie oznacza to, że powinniśmy zrezygnować z polityki klimatycznej, ale musimy to robić z głową. Niestety, Zielony Ład przestał być projektem społeczno-gospodarczym, a stał się polityczno-ideologicznym narzędziem w walce o władzę i pieniądze w Unii Europejskiej.
Źródła odnawialne powinny być promowane i wdrażane, ale tylko jako element miksu energetycznego. Troska o klimat nie przykryje prawdy, że stabilne dostawy prądu mogą zapewnić tylko gaz, atom i węgiel. Jak to wygląda w Polsce? Dostawy gazu ziemnego są wciąż zbyt małe dla wielkoskalowej energetyki, elektrowni atomowych nie mamy, a węglowe mają ulec likwidacji. To nie jest dobry plan dla Polski, Śląska i powiatu mikołowskiego.
Napisz komentarz
Komentarze