Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 3 lipca 2024 09:22
PRZECZYTAJ!
Reklama

Od nowa czyli po staremu, a może gorzej?

Od września rusza nie tylko rok szkolny, ale także sezon polityczny, który skończy się przyszłorocznymi wyborami samorządowymi. Zacznie się czas rozliczeń, ocen i podsumowań. W takich zestawieniach dorobek Grażyny Dziedzic nie wygląda imponująco. Trwająca prawie trzy lata kadencja znaczona jest przede wszystkim wydarzeniami negatywnymi, takimi jak problemy z oddaniem drogi N-S, awanturą wokół spalarni zwłok albo klapą Aquadromu. Obecne władze nie zaproponowały mieszkańcom żadnego pomysłu, który pozwoliłby na zbudowanie pozytywnej marki Rudy Śląskiej.

O tym, że nowy prezydent może dużo, jeżeli tylko chce, najlepiej świadczy przykład sąsiednich Świętochłowic. Pod względem wskaźników gospodarczych i społecznych to miasto niewiele różni się od Rudy Śląskiej.

Grażyna Dziedzic i Dawid Kostempski mieli więc podobne warunki startowe.

Prezydent Świętochłowice od początku urzędowania postawił na wykorzystanie środków unijnych.Udało mu się zdobyć ponad 50 mln zł na rekultywację stawu, a raczej zbiornika ścieków „Kalina”. Wizerunkowo jest to strzał w dziesiątkę, a gospodarczo ta inwestycja pomoże przetrwać paru lokalnym firmom. Ale to nie wszystko. Na popularnej „Skałce” powstaje pierwszy w Polsce basen ekologiczny. Woda w nim nie będzie czyszczona chlorem, ale specjalnymi bakteriami, przyjaznymi człowiekowi. Koszt tej inwestycji wyniesie 15 mln zł, a pieniądze pozyskano, m.in. z mechanizmu finansowego Jessica. O tym mówi się już nie tylko na Śląsku, ale w całej Polsce. O naszym krytym basenie też się mówi, ale kontekst komentarzy jest trochę inny. Ktoś powie, że Dawid Kostempski jest „złotym dzieckiem” Platformy Obywatelskiej, któremu partia pomaga rządzić. Co w takim razie powiedzieć o Damianie Bartyli, prezydencie sąsiedniego Bytomia? Ministerstwo Rozwoju Regionalnego chce dać temu miastu ponad 100 mln zł na rewitalizację. Takie wsparcie nie dzieje się samo. Bytom musiał najpierw dać sygnał, że potrzebuje tych pieniędzy, a teraz musi udowodnić, że potrafi je zagospodarować. Damian Bartyla nie jest złotym dzieckiem PO. W ubiegłorocznym referendum wyrzucił ze stołka prezydenta z tej partii. Gdyby kierować się spiskowymi teoriami, Donald Tusk - póki jeszcze rządzi - powinien „przydusić” Bytom, aby mieszkańcy na własnej skórze odczuli, że w czerwcu ubiegłego roku podjęli złą decyzję. Stało się inaczej. Bartyla został - obok prezydenta Łodzi - beneficjentem największej akcji pomocowej ze środków unijnych, adresowanej do jednego miasta.

Pod względem dewastacji, spowodowanej przez ciężki przemysł, Ruda Śląska niewiele różni się od Bytomia.

Trzy miesiące temu cytowaliśmy Danutę Pietraszewską, rudzką posłankę, która sugerowała, że możemy skorzystać z tej samej formy pomocy, co Bytom. Poseł Pietraszewska rozmawiała w tej sprawie z Elżbietą Bieńkowską, minister Rozwoju Regionalnego i z samym premierem Donaldem Tuskiem. Problem w tym, że poseł może tylko rozmawiać i co najwyżej pomóc w umówieniu spotkania. Konkretna inicjatywa musi wyjść ze strony samorządu. Najlepszym przykładem, jak władze Rudy Śląskiej walczą o kasę, jest spadek aż o 19 miejsc, w rankingu miast pozyskujących środki unijne.

W 2010 byliśmy na 27 miejscu w rankingu wykorzystania środków unijnych dziennika „Rzeczpospolita”. W rok później spadliśmy na 46 miejsce.

Idźmy dalej w porównaniach do miast ościennych. W Zabrzu, podobnie jak w Rudzie Śląskiej, rządzi kobieta. Oczywiście, Małgorzata Mańka - Szulik piastuje urząd o jedną kadencję dłużej niż Grażyna Dziedzic, ale prawie trzy lata prezydentury trudno uznać za okres nowicjatu. Co dzieje się w Zabrzu, a mogłoby u nas? Mańka – Szulik konsekwentnie buduje wizerunek swojego miasta, jako ważnego punktu na światowej mapie szlaków turystyki przemysłowej. To przynosi efekty. Do kopalni Guido ściągają goście z całego świata, budując pozytywny wizerunek miasta i reperując jego budżet, bo turystyka przemysłowa pasjonuje przede wszystkim ludzi z kasą. Na tym nie koniec atrakcji. Zabrze wzięło się za odbudowę i udostępnienie turystom Głównej Kluczowej Sztolni Dziedzicznej. Chodzi o podziemną sztuczną rzekę, wybudowaną w XVIII wieku dla odwodniania powstających kopalń. Unia Europejska wspiera tę inwestycje kwotą 41 mln zł. Powstanie podziemny park atrakcji, a transport odbywać się będzie, m.in. łódkami, windami i podwieszoną kolejką.

Trochę żal o tym pisać, bo znaczny odcinek Sztolni biegnie pod Rudą Śląską. Fachowcy wiedzą nawet, gdzie na terenie miasta znajdują się wejścia do podziemnego kanału. Zapewne na forach internetowych, w odpowiedzi na ten tekst pojawią się komentarze, że piszemy bzdury, ponieważ Ruda Śląska nie ma pieniędzy na takie fanaberie. Zgoda. Nie mamy pieniędzy teraz. Ale stwórzmy przynajmniej plan. Dajmy mieszkańcom i potencjalnym inwestorom sygnał, że jest pomysł i wola działania. Jeżeli Zabrze może być perłą na szlaku zabytków techniki, to Ruda Śląska powinna być diamentem. Ktoś musi jednak zinwentaryzować te skarby przeszłości i powiedzieć: zróbmy z tym coś pożytecznego.

Pod względem budowania śmiałych wizji i planów na przyszłość, trzy lata kadencji Grażyny Dziedzic zostały zmarnowane.

Zamiast spektakularnych wydarzeń, budujących pozytywną markę miasta, zafundowano nam serię ewidentnych wpadek organizacyjnych, które dowiodły, że pani prezydent i jej otoczenie mają słabe pojęcie o sprawnym rządzeniu. Świeży i gorąco komentowany przykład Aquadromu jest tego najlepszym przykładem. Aż do otwarcia tego obiektu niewiele mówiło się o roli Andrzeja Stani, bo nie było wiadomo, jak rozwinie się sytuacja. Dopiero, kiedy park wodny okazał się totalną klapą, były prezydent został wyciągnięty, jak upiór z szafy, aby obciążyć go winą za tę inwestycję. Gdyby park wodny nie przynosił strat, matka tego sukcesu byłaby jedna. Niestety, mieszkańcy widzą, że realizacja inwestycji poszła źle i czują propagandowy fałsz w tuszowaniu tej sytuacji. Aquadrom to nie jedyny przykład. W dobrze zarządzanym mieście nie do pomyślenia jest sytuacja, kiedy na skutek indolencji miejskich urzędników, nie możne oddać do użytku ważnej w mieście drogi. Wewnętrzna komunikacja w Urzędzie Miasta zawiodła także na całej linii podczas „afery” ze spalarnią zwłok w Wirku.

Gdyby kadencja samorządu skończyła się teraz, a żaden ze wspomnianych prezydentów nie został ponownie wybrany, co zapamiętaliby wyborcy? Kostempskiego można nie lubić, ale czysta „Kalina” i ekologiczny basen na Skałce, pozostanie pomnikiem jego władzy. Bartyla przejdzie do historii miasta, jako prezydent „od stu milionów złotych”. Mańka – Szulik, choć podobno rządzi żelazną ręką, sprawiła, że Zabrze stało się za granicą jednym z najbardziej rozpoznawalnych miast naszego regionu. Jakie wspomnienia zostawi po sobie Grażyna Dziedzic? Jeżeli macie Państwo ochotę podzielić się refleksjami na ten temat, czekamy na Wasze głosy: [email protected]

Jerzy Filar


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
PRZECZYTAJ
Reklama
Reklama
Reklama