To chyba nie przypadek, że zostałeś zapaśnikiem?
Tato uprawiał zapasy, więc i mnie ten sport niejako był pisany. Kiedy miałem siedem lat, zaprowadził mnie na trening do Milonu. Stamtąd trafiłem do Pogoni pod opiekę trenera Brunona Franka, a potem Piotra Topolskiego. I tak zostało do dziś.
Dlaczego wybrałeś styl klasyczny?
Trudno powiedzieć, że wybrałem. W Milonie trenowałem oba style, Pogoń specjalizuje się w klasyku i okazuje się, że to mi odpowiada. Ale o stylu wolnym nie zapominam, dowodem czego jest brązowym medal OOM w tej konkurencji.
Dziś zapasy zyskały sobie opinię sportu niszowego. Czy masz dużą konkurencję?
To fakt. Z opowiadań taty, trenerów wiem, że kiedyś ten sport cieszył się ogromną popularnością. Dziś sekcji zapaśniczych jest mniej, w związku z tym mniej jest też zawodników. W Polsce mam kilku groźnych konkurentów, w klubie muszę trenować z kolegami z wyższych kategorii. Ma to dobrą stronę, gdyż w tej konfrontacji samoistnie wypracowuję większą siłę. Wracając do popularności zapasów. Mam nadzieję, że zostaną sportem olimpijskim, a zmiany w przepisach uatrakcyjnią walki, co przyciągnie kibiców na trybuny i adeptów tej pięknej sztuki walki na maty.
Dużo trenujesz?
Sześć razy w tygodniu. Pięć razy w klubie, w soboty indywidualnie.
Kiedy zatem czas na naukę i przyjemności?
Łatwo nie jest. Na naukę czas muszę znaleźć, często staram się coś powtarzać jadąc autobusem. Przyjemności zostawiam na wakacje, choć i te w związku z powołaniem do kadry mam również zajęte.
Pierwszy sukces?
W kategorii żaków pojechałem na Mistrzostwa Śląska i wygrałem.
Ostatni?
Jeszcze przede mną. Póki co, zdobyłem złoty medal na Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży, co dało mi powołanie do kadry ma sierpniowe Mistrzostwa Świata w Serbii.
Oczekiwania?
Jadę po medal. Dam z siebie sto procent i bez medalu nie wrócę!
Skąd taka pewność siebie?
Wcześniej trzykrotnie przegrałem z finalistą OOM, Jędrzejem Wiśniewskim. Zmieniłem mentalność, sposób walki i to owocuje. Odwiecznego rywala pokonałem. Jeśli pójdę tym tropem, to musi być dobrze.
Swoją przyszłość wiążesz z zapasami?
Tak, z zapasami i sportami walki. Oczywiście, trzeba skończyć szkołę, by mieć zawód, ale głównie celuję w sport.
Twoi poprzednicy, jak Dawid Kareciński wyjeżdżali z Rudy Śląskiej „za chlebem”.
Jeśli w Rudzie Śląskiej nie będzie warunków do kontynuowania kariery w kategorii seniorów, będą musiał zrobić to samo. Mam nadzieję, że będzie to ostateczność.
Twój zapaśniczy idol?
Stanisław Krzesiński. Wspaniały zawodnik, wspaniały trener i wspaniały człowiek. Wszystko, co robi, robi z pełnym zaangażowaniem. Chciałbym pójść jego tropem.
Najbliższy cel
Serbia i medal Mistrzostw Świata.
Zatem nie wracaj bez medalu.
Postaram się nie zawieść!
P.S. O szanse na medal w MŚ zapytaliśmy klubowego trenera Marka Nogi, Piotra Topolskiego. Oto co powiedział: Marek jest nieobliczalny. Jeśli będzie miał dobry dzień, stać go na wygranie z każdym. Oby tylko nie przeszarżował. Jestem dobrej myśli i wierzę, że odniesie sukces. Trzeba pamiętać, że to jego pierwszy start w tak wielkiej imprezie, a trema zjadała już nie takich.
Z Markiem Nogą rozmawiał Tadeusz Piątkowski
Napisz komentarz
Komentarze