To może i trochę śmieszne zdarzenie wywołało u mnie refleksje. Jeszcze ćwierć wieku temu na trasie często spotykało się kierowców wymieniających koła. Po awarii koła, kierowca wyciągał z bagażnika lewarek, koło zapasowe, klucz do kół i po maksymalnie pół godzinie było po sprawie. Jechał dalej. Dzisiaj samochodów na drogach kilkanaście razy więcej, a takie widoki należą do rzadkości. Cóż, czasy są inne, inne drogi i przede wszystkim inne ogumienie. Do tego stopnia, że producenci aut zrezygnowali z wyposażania samochodów w pełnowymiarowe koła zapasowe, zastępując je kołami „dojazdowymi” albo tzw. „zestawem naprawczym”. Szkopuł w tym, że nie wszyscy kierowcy wiedząc, jak tymi spowodowanymi oszczędnością miejsca w bagażniku i pieniędzy „udogodnieniami” się posługiwać. Tak było w przypadku mojego klienta. Samochód kupił jakieś trzy lata temu, problemów z ogumieniem nie miał, instrukcji obsługi dokładnie nie przeczytał, więc nawet nie wiedział, gdzie jest umieszczone koło zapasowe (dojazdowe). Myślę, że takich kierowców jest dzisiaj wielu.
Dlatego też namawiam do profilaktyki. Przy kupnie samochodu sprawdźmy, czy wyposażony jest w koło dojazdowe, czy wspomniany „zestaw naprawczy”. Jeśli w „dojazdówkę”, zobaczmy gdzie jest umiejscowiona i jak ją ze schowka wydostać. Pozostałe czynności przy wymianie koła zapewne wszyscy znają, ale przypominam, że jeśli gumę złapiemy na obojętnie jakiej drodze, pamiętajmy o zachowaniu wszystkich zasad ostrożności (bezpieczne zaparkowanie auta, światła awaryjne, kamizelka odblaskowa, trójkąt ostrzegawczy). Przypominam również, że jeśli zakładamy koło dojazdowe, nie możemy przekraczać prędkości 80 km/h i możemy przejechać tylko kilkadziesiąt kilometrów z zachowaniem dodatkowych środków ostrożności (unikać ostrych skrętów, gwałtownego hamowania itp.).
Najnowsze generacje samochodów najchętniej wyposażane są we wspomniany „zestaw naprawczy” koła. To nic innego jak środek klejący wstrzykiwany do koła za pomocą kompresora. Niby prosty, ale najmniej skuteczny, gdyż można nim zakleić tylko niewielkie dziurki i to na bieżniku opony. Przy uszkodzeniach na bocznych powierzchniach, „zestaw” jest nieprzydatny. Wtedy nie pozostaje nic innego, jak wezwać „pomoc drogową”. Niemniej jednak, jeśli już taki zestaw mamy w wyposażeniu auta, powinnyśmy dokładnie przeczytać jego instrukcję obsługi, podobnie jak zasady wymiany wcześniej wspomnianego koła „dojazdowego”. Unikniemy przez to dodatkowego stresu, oprócz tego wywołanego już samą awarią koła.
A ponieważ statystycy wyliczyli, że w dzisiejszych samochodach możliwość złapania „kapcia” występuje raz na kilkadziesiąt tysięcy przejechanych kilometrów, życzę szerokiej drogi bez tej przykrej przypadłości.
Jerzy Paja
Napisz komentarz
Komentarze