Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 24 listopada 2024 15:38
PRZECZYTAJ!
Reklama

Inwestor zrobiony na zimno

Ze względu na położenie i wolne tereny, do Rudy Śląskiej powinni ściągać inwestorzy jak muzułmanie do Mekki. Z jakichś jednak powodów przedsiębiorcy omijają nasze miasto. Dlaczego? Oto historia człowieka, który chciał rozkręcić w Rudzie Śląskiej interes. Mógł stworzyć nawet 120 miejsc pracy, a miastu zostawić kilkaset tysięcy złotych podatków. Zamiast inżynierów zatrudnia teraz prawników, którzy szykują się do wytoczenia miastu procesu.

Zacznijmy od końca.

Kilka tygodni temu Zygmunt Makarski, prezes firmy MAX-ECO-OIL spotkał się z burmistrzem pewnego miasta. Przedstawił mu projekt swojej inwestycji. Burmistrza wciągnął temat. Poczęstował gościa kawą i ciastem. W trakcie rozmowy sprawdzał dokumentację projektu i liczył, ile nowa fabryka mogłaby dać miejsc pracy w jego miejscowości. Upewnił się dwa razy czy firma, oprócz zakładu, będzie miała w jego mieście także siedzibę i na miejscu zapłaci podatki. Żegnając się gospodarz miasta nalegał, aby prezes MAX-ECO-OIL jak najszybciej podjął decyzję. Na razie Zygmunt Makarski nie dzwoni do sympatycznego burmistrza. Czeka, jak zakończy się sprawa w Rudzie Śląskiej.

Zacznijmy od początku.

W połowie 2012 roku prezes firmy MAX-ECO-OIL zainteresował się technologią niskotemperaturowej pirolizy gumy. W USA jest to dosyć powszechny sposób utylizacji, m.in. opon, ale w Unii Europejskiej ta metoda wciąż uchodzi za innowacyjną technologię. W największym skrócie, niskotemperaturowa piroliza polega na tym, że gumę wrzuca się do wielkiego, szczelnego „samowara” i tam spala. Powstaje gaz, który nie wędruje do atmosfery, ale zostaje skroplony i powstaje z tego olej. W 2012 roku, w Polsce jeszcze nikt nie zajmował się niskotemperaturową pirolizą. Makarski postanowił być pierwszy.

- Znajoma, mieszkanka Rudy Śląskiej, podpowiedziała, że w tym mieście jest dużo terenów pod inwestycje, ale nic się nie dzieje. Postanowiłem spróbować - wspomina Zygmunt Makarski.

Pierwsze podejście do Rudy Śląskiej zakończyło się niewypałem w dosyć dziwnych okolicznościach.

Prezes firmy MAX-ECO-OIL spotkał się z wiceprezydentem Jackiem Morkiem, a ten skierował go do prezesa Śląskiego Parku Przemysłowo - Technologicznego. Zainteresowanie ze strony ŚPPT było duże. Prezes wypytał o szczegóły, w tym także o kwestie finansowe, czyli skalę przewidywanych zysków. Obiecujące początkowo rozmowy utknęły jednak w miejscu. Z Makarskim skontaktował się za to zaniepokojony producent urządzeń do pirolizy z Wodzisławia Śląskiego. Relacjonował, że z Rudy Śląskiej zadzwonił do niego ktoś, kto interesuje się nową technologią. Pod koniec 2012 roku Zygmunt Makarski spróbował jeszcze raz. Zawiązał nową spółkę, przy ulicy Hallera 18 wynajął magazyny, a w magistracie złożył stosowne dokumenty.

Z urzędu szybko przyszła zgoda na lokalizację fabryki. Nie dopatrzono się sprzeczności z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. Nie było kłopotów z Powiatowym Inspektoratem Sanitarnym.

Problemów nie sprawiła nawet Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Katowicach.

RDOŚ jest instytucją, która potrafi wstrzymać budowę drogi, aby nie spłoszyć ptaków albo żab. Do oceny inwestycji przy Hallera 18 skierowano inspektorkę, znaną ze szczególnej surowości i skrupulatności w interpretacji przepisów środowiskowych, obowiązujących w Unii Europejskiej. RDOŚ nie dopatrzył się żadnych niejasności. W ocenie tej instytucji, niskotemperaturowa piroliza nie stanowi najmniejszego zagro-żenia dla ludzi i środowiska. Zygmunt Makarski dopełnił wszystkich formalności. Po stronie Urzędu Miasta leżało przeprowadzenie w tej sprawie konsultacji społecznych. Odbyły się one w kwietniu ubiegłego roku. Nikt nie zgłosił zastrzeżeń. Pod koniec sierpnia Zygmunt Makarski zapytał naczelniczkę wydziału środowiska, kiedy może spodziewać się decyzji. Urzędniczka zapewniła, że lada moment informacja zostanie opublikowana w urzędowym BIP. I na tym skończyły się dobre wieści.

Po kilku tygodniach oczekiwania Zygmunt Makarski poprosił o spotkanie z prezydent Grażyną Dziedzic.

W jej gabinecie dowiedział się, że nie będzie zgody na inwestycję w Rudzie Śląskiej. Dlaczego?

- Nie chce mi się wierzyć, że prezydent miasta mógł w taki sposób potraktować przedsiębiorcę, który chce zatrudnić ludzi, płacić podatki, a przy okazji rozreklamować Rudę Śląską, jako miejsce gdzie powstają innowacyjne technologie, którymi interesuje się świat - opowiada Zygmunt Makarski.

Przedsiębiorca zrelacjonował nam dokładny przebieg rozmowy, ale nie będziemy jej cytować, bo nie mamy zapisu. Napiszemy za to, jaki był ogólny kontekst decyzji odmownej. Jak twierdzi prezes MAX-ECO-OIL, panią prezydent zaniepokoiła perspektywa, że inwestycja przy Hallera może negatywnie wpłynąć na jej wizerunek publiczny. A mamy przecież rok wyborczy.

Zaczęła się wojna miasta z przedsiębiorcą.

Zygmunt Makarski zaproponował kompromis. Był gotów zrezygnować z lokalizacji przy Hallera i uruchomić zakład w jakimkolwiek innym miejscu, wskazanym przez Urząd Miasta. Zamiast tego, prezydent miasta na łamach swojego biuletynu wezwała do powtórnych konsultacji i ogłosiła rozprawę administracyjną w tej sprawie. Wokół zakładu zimnej pirolizy zaczęła gęstnieć atmosfera. Pojawiły się mniej lub bardziej spontaniczne listy protestacyjne. W Internecie ktoś napisał, że w pobliżu takich zakładów rodzą się dzieci o dwóch głowach. Od sierpnia 2013 minęło pół roku, a nadal nie ma decyzji Urzędu Miasta. Podobno wszystko ma się wyjaśnić do końca stycznia. Trudno w tej sytuacji oczekiwać, że zapadnie decyzja pozytywna. Zygmunt Makarski poskarżył się na rudzki magistrat do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Szykuje się także do procesu z miastem o odszkodowanie. Z powodu wstrzymania inwestycji, z każdym miesiącem traci około 30 - 40 tys. zł. Tymczasem podobny, pierwszy w Polsce zakład niskotemperaturowej pirolizy powstał w Złotoryi.

- Przecież Ruda Śląska powinna o mnie walczyć. Nie jesteście miastem, do którego inwestorzy walą drzwiami i oknami. Tymczasem urzędnicy i ich szefowa nie traktują mnie jak partnera, lecz jak intruza i szkodnika. Co się u was dzieje? - zastanawia się Zygmunt Makarski i obraca w dłoniach wizytówkę z namiarami do burmistrza, który chce mu nieba uchylić, aby tylko w jego mieście uruchomił swój zakład.

Jerzy Filar


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

PRZECZYTAJ
Reklama
Reklama
Reklama