Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 4 lipca 2024 01:25
PRZECZYTAJ!
Reklama

Ocalić od zapomnienia

Jesteśmy chyba jedynym narodem na świecie, który w ciągu jednego dnia potrafi przemierzyć kilkaset kilometrów tylko po to, by zapalić znicz na grobie najbliższych, przyjaciół, a czasem i wrogów, przez kilka lub kilkanaście minut ich powspominać, odmówić modlitwę, a potem ruszać w dalszą drogę. Na kolejne cmentarze, groby i jeszcze tego samego dnia wrócić do domu. Ten dzień masowych wędrówek Polaków, to Wszystkich Świętych. Stojąc nad grobami i oddając cześć tym, których już nie ma, często nie znamy historii Zaduszek i palenia zniczy. Warto sobie przypomnieć!

Wszystkich Świętych

„Wszystkich Świętych”, „Święto Zmarłych” – obie te nazwy dotyczą jednego dnia, rzymskokatolickiej uroczystości (uznawanej przez część innych kościołów) obchodzonej ku czci wszystkich znanych i nieznanych świętych. Od 610 do 731 roku naszej ery święto to obchodzono 1 maja, choć niektóre źródła podają datę 13 maja. W 731 roku Papież Grzegorz III, przeniósł je na 1 listopada. Z kolei Grzegorz IV w roku 834 święto „Wszystkich Świętych” wprowadził dla całego kościoła jako pamięć o zmarłych.

Tradycja Wszystkich Świętych wywodzi się ze starego, celtyckiego święta „Samhain”. „Samhain” (śmierć ciała) oznaczał dla naszych przodków początek nowego roku. Może dziwić fakt, że początek roku przypadał na 1 listopada, ale Celtowie byli rolnikami i dla nich żniwa zaczynały się od momentu siania ozimin, co oznaczało obdarowanie zaczątkiem życia gleby śpiących pól.

Ponadto wszyscy obchodzą to święto mniej więcej w tym samym dniu, w którym według sprawozdania Mojżeszowego rozpoczął się potop, tzn. siedemnastego dnia drugiego miesiąca, miesiąca odpowiadającego w przybliżeniu naszemu listopadowi. W rzeczywistości początek temu świętu dało składanie hołdu ludziom, którzy zginęli w kataklizmie potopu.

Dzień Zaduszny

Dzień „Wszystkich Świętych” jest często mylony z następnym dniem (2 listopada) tzw. „Dniem Zadusznym” (dniem zmarłych), w Polsce zwanym też Zaduszkami. „Dzień Zaduszny” obchodzony jest u nas jako dzień wspominania zmarłych. Dla katolików łacińskich i wielu innych chrześcijan zachodnich, jest to dzień modlitw za wszystkich wierzących w Chrystusa, którzy odeszli już z tego świata. W Polsce tradycja „Dnia Zadusznego” zaczęła się tworzyć już w XII wieku, a z końcem XV wieku była znana w całym kraju. W 1915 roku, papież Benedykt XV, na prośbę opata benedyktynów zezwolił, aby tego dnia każdy kapłan mógł odprawić trzy msze: w intencji poleconej przez wiernych, za wszystkich zmarłych wiernych i w intencji zalecanej przez papieża. W polskim Kościele katolickim „Dzień Zaduszny” ma rangę wspomnienia obowiązkowego, jako wspomnienia wszystkich zmarłych wiernych.

Pamięć o zmarłych znajduje również bardziej świecki wyraz. Organizuje się zaduszkowe koncerty, wystawy i spektakle, poświęcone zmarłym artystom, wydaje okolicznościowe czasopisma i książki.

Tradycja palenia zniczy

Tradycja stawiania zniczy na grobach wywodzi się z dawnego pogańskiego zwyczaju rozpalania ognisk na mogiłach. Wierzono bowiem, że ogrzeją one błąkające się po ziemi dusze. W późniejszych czasach w noc zaduszną, aż do świtu, na cmentarzach, rozstajach dróg i w obejściach rozniecano ogniska, których zadaniem było wskazywanie drogi błąkającym się duszom. Popularne było również palenie ognisk na mogiłach samobójców i ludzi zmarłych tragicznie, którzy zwykle byli grzebani za murem cmentarnym. Chrust na te ogniska składano w ciągu całego roku (ten, kto przechodził obok, kładł obok grobu gałązkę i w ten sposób tworzył się stos do spalenia w noc zaduszną). Wierzono, że ogień palony na grobach samobójców ma moc oczyszczającą umarłych, daje również ochronę żywym przed złymi mocami, które mogły być obecne w takich miejscach. Dziś pozostała tradycja zapalania zniczy oraz składania kwiatów, wieńców lub też innego typu ozdób na grobach zmarłych, jako symboli pamięci o nich.

Zaduszkowe zwyczaje

W polskiej rzeczywistości przy okazji różnego rodzaju świąt istnieje cała gama zwyczajów i obrzędów, niekoniecznie zgodnych z obowiązującymi kanonami kościelnymi. Do początku ubiegłego wieku na wsi polskiej istniał zwyczaj przygotowywania ostatniego października różnego rodzaju potraw. Pieczono chleby, gotowano bób i kaszę, a na terenach wschodnich kutię z miodem i wraz z wódką pozostawiano je na noc dla dusz zmarłych (prawosławni na grobach, katolicy na domowych stołach). Wieczorem zostawiano uchylone drzwi wejściowe, aby dusze zmarłych mogły w swoje święto odwiedzić dawne mieszkania. Był to znak gościnności, pamięci i życzliwości, w zwyczaju było również nawoływanie zmarłych po imieniu. Wierzono, że dusze doświadczają głodu i pragnienia, potrzebują wypoczynku i bliskości krewnych. Obowiązkiem żywych było zaspokojenie tych pragnień, gdyż obrażone czy rozgniewane mogły straszyć, wyrządzić szkody, sprowadzić nieszczęście czy przedwczesną śmierć. Po zapadnięciu zmroku, przez dwa kolejne dni (1 i 2 listopada) zabronione było wyrabianie masła, deptanie kapusty, maglowanie, przędzenie i tkanie, cięcie sieczki, wylewanie pomyj i spluwanie, aby nie rozgnieść, nie skaleczyć i nie znieważyć odwiedzającej dom duszy. W całej Polsce ugaszczano obficie żebraków i przykościelnych dziadów, ponieważ wierzono, że ich postać mogła przybrać zmarła przed laty osoba. Ci w zamian za jadło zobowiązani byli do modlitwy za dusze zmarłych. Od lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, w naszym kraju, szczególnie młodzież,  obchodzi tzw. Halloween, czyli wesoły dzień różnych duchów, potworów, straszydeł, przebierańców. Przypada to dokładnie w nocy  z 31 października na 1 listopada. Najprostszym symbolem jest dynia z wyżłobionymi częściami twarzy ludzkiej, w której pali się świeca, czyli błędne ogniki, uważane za dusze zmarłych. Zwyczaj ten przeniósł się do nas ze Stanów Zjednoczonych, Kanady, Wielkiej Brytanii, a przede wszystkim z Irlandii.

Ocalić od zapomnienia

Jeden z uznanych etnografów wyraził kiedyś opinię: pokaż mi cmentarz, a ja ci powiem, jaki jest stosunek tubylców do swoich przodków. Przekładając na naszą rzeczywistość: nic dodać, nic ująć. Wygląd miejsc spoczynku naszych przodków świadczy o tym dobitnie. Tak dobitnie, że stojąc nad upiększonymi i oświetlonymi płomieniami zniczy grobami, na usta cisną się słowa Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego z napisanych Pieśni:

Ile razem dróg przebytych?
Ile ścieżek przedeptanych?
Ile listów, ile rozstań,
Ciężkich godzin w miastach wielu?
.............................
A ja chciałbym Twoją postać
Ocalić od zapomnienia!
I zapalając znicz na grobie, na pewno ocalimy....

Tadeusz Piątkowski


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
PRZECZYTAJ
Reklama
Reklama
Reklama