Od kilku miesięcy piszemy o konflikcie wokół Domu Dziennej Pomocy w Mikołowie. Przypomnijmy, że w kwietniu tego roku kierowniczka placówki nie przedłużyła umowy o pracę z Krystyną Świerkot, znaną w mieście i powiecie działaczką społeczną. Podopieczni napisali w tej sprawie do burmistrza Mikołowa kilka dramatycznych listów. Domagali się w nich przywrócenia do pracy Krystyny Świerkot.
- Zasłużyliśmy sobie, by w starszym wieku żyć bez stresu. Pani Krystyna Świerkot prowadzi z nami bardzo dobre zajęcia, które nam pomagają. Poświęca nam swój cenny czas, w razie choroby organizuje pomoc. Jest osobą, która najlepiej sprawdza się w swojej roli. Chcemy, aby w dalszym ciągu prowadziła świetlicę DDP w Mikołowie. Jeśli byłoby inaczej, to z przykrością stwierdzamy, że nie będziemy korzystać z zajęć tego Domu. Oddajemy więc pod rozwagę panu burmistrzowi powyższe spostrzeżenia mając nadzieję, że pani Krystyna Świerkot pozostanie na swoim stanowisku pracy – czytamy w jednym z listów.
Podopieczni wskazywali także na inne sytuacje, które dowodziły, że w mikołowskim DDP nie dzieje się dobrze.
Potwierdzeniem tego jest nagana, jakiej w ubiegłym roku burmistrz Mikołowa udzielił kierowniczce tej placówki. Na naszych łamach rozmawialiśmy na ten temat z Adamem Zawiszowskim, zastępcą burmistrza, odpowiedzialnym, m.in., za sprawy społeczne w Mikołowie.
- Urząd nie jest pracodawcą dla pani Świerkot. Nie możemy ingerować w decyzje personalne kierowniczki tej placówki. Mogę jedynie zapewnić, że ta historia wkrótce się skończy – zapewniał na naszych łamach Adam Zawiszowski.
Historia, niestety, się nie skończyła. W lipcu na drzwiach DDP pojawiła się kartka z informacją, że na terenie placówki mogą przebywać jedynie osoby mające zgodę kierowniczki.
Podopiecznym odebrano w ten sposób możliwość spotykania się z ich dawną opiekunką.
Niektórym ta niedogodność skomplikowała życie, ponieważ Krystyna Świerkot pełni dla nich rolę kuratora. Kilka tygodni temu w DDP doszło do spotkania skonfliktowanych stron z Adamem Zawiszowskim. Wiceburmistrz, szukając kompromisu w tej trudnej sytuacji, udzielił Krystynie Świerkot zgody na odwiedzanie podopiecznych DDP w poniedziałki i środy. Tymczasem w środę, drugiego października, kiedy tylko Krystyna Świerkot pojawiła się w placówce, kierowniczka wezwała policję.
- Nie jesteśmy stroną w tej sprawie. Policja musi reagować, kiedy jest wzywana do interwencji. Kierowniczka DDP stwierdziła, że nie życzy sobie obecności pani Krystyny Świerkot, ponieważ nie jest ona pracownikiem ani podopiecznym tej placówki – wyjaśnia Magdalena Wiśniewska, rzecznik policji w Mikołowie.
Krystyna Świerkot zareagowała ostrym w tonie pismem do Marka Balcera, burmistrza Mikołowa.
- Pani kierownik lekceważy wszystkich, a przede wszystkim ignoruje polecenia swojego zwierzchnika, pana wiceburmistrza Adama Zawiszowskiego. To, co wyprawia ta pani w tymże Domu przechodzi wszelkie granice przyzwoitości i braku szacunku w stosunku do innych. Mam dość już takiego traktowania mnie, podopiecznych i pozostałych osób. Miarka się przebrała – napisała Krystyna Świerkot wskazując jednocześnie na szereg nieprawidłowości w funkcjonowaniu DDP, którymi – jej zdaniem – powinien zająć się organ nadzorczy tej placówki.
Spór trwa. Sięganie po takie argumenty, jak patrol policji, dowodzi jedynie, że możemy spodziewać się eskalacji konfliktu, a nie jego wyciszenia. Najgorsze jest to, że świadkami tych gorszących przepychanek są starsi, schorowani ludzie. Życie nie obeszło się z nimi łaskawie. Jedyne czego teraz oczekują, to spokój. A co dostają w zamian? (fil)
Napisz komentarz
Komentarze