- Gratulować panu czy współczuć?
- Znajomi dzwonią do mnie raczej z gratulacjami. Dlaczego chce mi pan współczuć?
- Wygrał pan wewnątrzpartyjną rywalizację z silnym przeciwnikiem. Adam Putkowski, poprzedni szef powiatowej PO i wiceburmistrz Mikołowa, był przecież faworytem wyborów. Za to należą się panu gratulacje. Ale z drugiej strony, został pan oficerem na statku, który tonie. Notowania PO pikują w dół.
- Notowania PO nie napawają optymizmem, ale nie przykładajmy do naszego, lokalnego podwórka politycznej miary, która obowiązuje w Warszawie czy Katowicach. Sondaże są ważnym miernikiem społecznych nastrojów, ale prawdziwym egzaminem dla każdej partii są wybory. W ciągu najbliższych dwóch lat odbędą się aż cztery: do Europarlamentu, prezydenckie, parlamentarne no i te najważniejsze dla społeczności lokalnej, samorządowe.
- W gminach i małych miastach, czyli także w powiecie mikołowskim, zwycięzcy obwodów zbierają wszystko. Wygra konkretny człowiek, a nie lista.
- No właśnie! Na szczeblu gmin, miast i powiatów, nie głosujemy na Tuska czy Kaczyńskiego. Wyborców interesują konkretni ludzie, którzy swoją aktywnością i zaangażowaniem potrafią sprawić, że drogi będą równe, nie zabraknie miejsc w przedszkolach i nie zgasną latarnie… Natomiast do Rady Powiatu nadal będą obowiązywały listy komitetów wyborczych, chociaż także głosujemy na osoby.
- O latarniach i miejscach w przedszkolach zabrzmiało trochę populistyczne.
- To nie jest populizm, ale samo życie. Wiem, co mówię, bo jestem samorządowcem od prawie 20 lat. Wyborcy stawiają na ludzi, którzy chcą i potrafią działać na rzecz innych. Partyjny szyld ma tutaj drugorzędne znaczenie.
- Spośród 64 delegatów z całego powiatu zdobył pan 38 głosów, a rywal 26. Zwycięstwo nie było miażdżące, ale dające wiele do myślenia. Pan się wzmocnił czy Adam Putkowski osłabł?
- Trudno jest mi ocenić czy się wzmocniłem, ponieważ od lat robię swoje. Na potrzeby tej wewnątrzpartyjnej kampanii nie przygotowałem nic ponadto, co deklarowałem i realizowałem w dotychczasowej pracy w samorządzie. Nie chcę także oceniać mojego kontrkandydata. Pełnił swoje stanowisko od wielu lat. Być może członkowie Platformy oczekiwali jakichś zmian. W każdym razie zmiana lidera w powiatowej PO miała pokojowy przebieg.
- W całym powiecie mikołowskim PO liczy zaledwie 106 członków, z czego ponad połowę stanowią działacze z Łazisk. To jest chyba dowód pewnych zaniechań ze strony pańskiego poprzednika?
- Nie traktuję tego w kategorii zaniechań poprzednika, lecz wyzwań, które stoją przede mną.
- Mirosław Duży rzuci hasło „chodźcie z nami” i ludzie zaczną wpisywać się do PO?
- Mirosław Duży rzuca bardziej konkretne hasła. Mam nadzieję, że uda mi się przekonać mieszkańców powiatu, że działalność partyjna nie polega na dyskutowaniu o wyższości Tuska nad Kaczyńskim, lecz na konkretnym i skutecznym działaniu, które przyniesie korzyść nam wszystkim.
- Ucieka pan przed upartyjnianiem swojej aktywności publicznej, ale od polityki pan nie ucieknie. Jako szef powiatowych struktur, wszedł pan do rady regionu PO. A tam mówi się o polityce.
- Nigdy nie odcinałem się od polityki, lecz podkreślałem, że jej znaczenie maleje na poziomie decyzyjnym gminy czy małego miasta. Oczywiście, że polityka ma wpływ na nasze życie. Nasz Powiat jest tego dobrym przykładem. Jesteśmy w czołówce regionu, jeżeli chodzi o wykorzystanie środków unijnych na lata 2007 – 2013. Spora w tym zasługa przede wszystkim władz poszczególnych gmin, także Adama Putkowskiego, ale i Piotra Zienca, radnego wojewódzkiego, który reprezentuje nasz powiat, i jest także członkiem PO, czyli partii rządzącej.
- Ten kto rządzi może więcej?
- Można się z tym zgadzać bądź nie, ale tak funkcjonuje polityka we wszystkich demokratycznych krajach. Działając w partii rządzącej ma się większy wpływ na rzeczywistość, niż zasiadając w ławach opozycji. Platforma Obywatelska rządzić będzie jeszcze przynajmniej przez dwa lata. To działa na moją korzyść w kontekście planów i pomysłów, które chcę zrealizować na rzecz mieszkańców powiatu mikołowskiego.
- W czerwcu kandydował Pan na senatora w wyborach uzupełniających. Przegrał nie tylko dlatego, że Bolesław Piecha był silny i miał bezpośrednie wsparcie szefa PiS, ale także z tego powodu, że mikołowska PO stała z boku, zamiast zaangażować się po stronie swojego kandydata. Nadszedł czas rewanżu na nielojalnych kolegach?
- Oczywiście pozostał pewien żal, że niektórzy koledzy nie pomogli albo wręcz przeszkadzali podczas kampanii wyborczej. Mam satysfakcję z tego, że w powiecie mikołowskim wygrałem z Bolesławem Piechą, czyli zrobiłem, co do mnie należało. Nie zamierzam wracać do tych spraw. Od czasów Tadeusza Mazowieckiego funkcjonuje w polskiej polityce pojęcie „grubej kreski” i zamierzam ją zastosować. Dla partii nie ma nic gorszego niż tworzenie wewnętrznych podziałów, które wynikają z niespełnionych, osobistych ambicji. W powiecie mikołowskim nie będzie powtórki z sytuacji Tusk – Gowin. Zapraszam do współpracy wszystkich członków i sympatyków PO. Także tych, którzy na mnie nie głosowali.
Napisz komentarz
Komentarze