Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 4 lipca 2024 03:17
PRZECZYTAJ!
Reklama

Pracy jest sporo i wiele do poprawy

W czołówce tabeli rundy jesiennej rozgrywek klasy „B” podokręgu Tychy, znalazł się drugi zespół Polonii Łaziska. Grająca trzeci sezon w „dorosłych” rozgrywkach drużyna, oparta jest na wychowankach, a średnia wieku piłkarzy nie osiągnęła jeszcze pełnoletności. Warto dodać, że ten młody team ma najbardziej bramkostrzelną linię ataku i drugą pod względem skuteczności defensywę. Trenerem tej obiecującej drużyny jest Sebastian Hendel, którego trenerskim mottem jest hasło: najważniejsze - szkolić! I o szkoleniu, choć nie tylko, rozmawiamy z Sebastianem Hendlem.
Pracy jest sporo i wiele do poprawy

- Jak długo jesteś trenerem?
- 17 lat. To był chyba 2001 rok. Zacząłem pracę z trampkarzami w Śląsku Świętochłowice.

- Przypomnij pokrótce swoją karierę sportową.
- Jestem wychowankiem Uranii Ruda Śląska. Tam zaczynałem jako młodziak i był ze mnie całkiem dobry obrońca. W Uranii grałem do czasu rozpoczęcia studiów w Raciborzu. Potem była roczna przerwa w graniu. Do czasu ukończenia licencjatu. W tym czasie zrobiłem kurs instruktora piłki nożnej. Ponownie zacząłem grać w Śląsku Świętochłowice, ale już jako napastnik. Do Śląska przyszedłem w połowie sezonu i w rundzie wiosennej strzeliłem 12 bramek. Następnymi klubami były: Ruch Radzionków, Slavia Ruda Śląska, aż trafiłem do Polonii Łaziska.

- Po zawieszeniu butów „na kołek”, zostałeś w Polonii. W jakim charakterze?
- W charakterze trenera koordynatora. Wpadliśmy na pomysł, żeby utworzyć w powiecie mikołowskim silny zespół składający się z zawodników AKS-u Mikołów oraz Polonii. Byli to chłopcy rocznika 1998 i młodsi. Pracowałem wspólnie z Arturem Rakiem, który wtedy był trenerem w Mikołowie. Stworzyliśmy z Arturem bardzo ciekawy zespół. Do dziś wielu chłopaków gra nadal, ale już nie jako drużyna powiatu mikołowskiego. Szkoda, że AKS nie zdecydował się wtedy kontynuować współpracy na poziomie innych roczników. Pod względem szkolenia młodzieży moglibyśmy razem osiągnąć znacznie więcej. A poza tym cały czas byłem z pierwszym zespołem. Tam zawsze jest coś do roboty.

- Pracujesz na wielu odcinkach z adeptami futbolu. Czy taka praca przynosi pełną satysfakcję?
- Pewnie, że tak! Inaczej nie zajmowałbym się tym. Moment, kiedy zauważasz, że twój zawodnik naprawdę się rozwinął, sprawia największą satysfakcję.

- Z Twoich doświadczeń korzystali także trenerzy pierwszego zespołu seniorów, w zakresie szkolenia napastników...
- To był krótki epizod stworzony przez Rafała Bosowskiego (ówczesnego trenera Polonii). Nie ma za bardzo o czym mówić.

- W klubie kilkakrotnie pełniłeś też rolę „strażaka”. Przy zmianach szkoleniowców pierwszego zespołu, były okresy, kiedy do prowadzenia treningów czy meczów, pod broń powoływano Hendla!
- Było sporo zawirowań przy zatrudnianiu nowego trenera. Mocno wydłużył się okres oczekiwania na nowego trenera, a drużyna musiała rozpocząć przygotowania do rundy wiosennej. No i mnie przypadła ta rola.

- Nie miałeś pokus, żeby zostać trenerem pierwszego zespołu na dłużej?
- Tak już mam, że jak się za coś zabieram, to na dłużej i staram się coś dobrego zrobić. Jak już mówiłem wcześniej, praca z młodzieżą stała się priorytetem i nie wypadało na starcie z tego zrezygnować, tym bardziej, że pomysł stworzenia silnych drużyn w powiecie mógł naprawdę dać dużą jakość w szkoleniu młodzieży. Każdy klub z powiatu miałby z tego korzyść, a zdolne dzieci nie musiałyby jeździć po kilkanaście kilometrów na treningi do innych szkółek o lepszej renomie.

- Pozostańmy przy sprawach szkolenia młodzieży. W przeszłości wielokrotnie powtarzałeś, że najzdolniejsi juniorzy powinni poznawać „dorosłą” piłkę i trenować z seniorami...
- To akurat żadna nowość. Tak powinno być w każdym klubie. Najzdolniejsi i najbardziej wytrwali powinni mieć możliwość jak najlepszego rozwoju. Oczywiście ważna jest tu struktura organizacyjna klubu. Ile drużyn posiada klub na wyższym stopniu rozgrywek młodzieżowych? Czy jest wstanie zapewnić im w miarę możliwości profesjonalne szkolenie, które zapewnia seniorom itd...

- Stąd Twoje dążenie do zgłoszenia do rozgrywek zespołu rezerw?
- Działając w pojedynkę (jako klub), w szkoleniu mamy ograniczoną ilość zawodników dających większą jakość w zespołach. To sprawia, że musimy występować w rozgrywkach młodzieżowych na niższym szczeblu. Tutaj niestety nasi chłopcy i wielu z innych klubów dużo traci w zakresie rozwoju talentu. Stąd pomysł, aby przeskoczyć trochę do przodu i poprzez grę z seniorami, dać chłopakom trochę większy bodziec.

- Drużyny rezerw w różnych klubach mają różne zadania. Najczęściej mówi się, że powinny być szkołą seniorskiej piłki dla młodzieży, w praktyce bywa inaczej. Grają w nich zawodnicy z pierwszego zespołu, którzy się nie „załapali” do składu, weterani...
- U nas weterani są zwolnieni z gry (zespół amatorski), chyba, że po kontuzji zawodnik zgłasza chęć gry w zespole rezerw w celu odbudowy formy. Wtedy to co innego. Nie mamy oczywiście ograniczeń, ale założenia są takie, żeby grali młodzi, którzy potrzebują i zgłaszają chęć rozwoju.

- Po zgłoszeniu Polonii II do rozgrywek klasy „B”, rola szkoleniowca tej drużyny przypadła Tobie. Od pierwszej chwili mówiłeś, że ta drużyna, to drużyna dla najzdolniejszej młodzieży, która musi poznawać realia „męskiego” futbolu.
- No i tak się dzieje. Psychicznie szybciej dojrzewają. Gramy może w nie najlepszej lidze, ale póki co, musi wystarczyć. Niejednokrotnie zawodnicy mają niezły ubaw grając w klasie „B”. W konfrontacji mogą zweryfikować dość szybko, co daje im ich klub.

- Dla większości trenerów, celem jest wynik. Obserwując Twoje zachowania podczas prowadzenia meczu, wygląda na to, że jest inaczej. Powiedziałeś kiedyś, że stawiając na szalę wynik i szkolenie, w przypadku drużyn z przewagą zawodników młodych, nie masz dylematu, na co wskazać. Zawsze będzie to szkolenie!
- Bo najważniejsza jest młodzież, którą trzeba przygotować do gry. To najlepsza przyszłość dla klubu. Wyniki są dla trenerów - niestety. Bo pod tym kątem ich się z reguły w tym kraju jeszcze ocenia. Dla mnie liczy się to, czy zawodnik po upływie pewnego czasu zrobił postęp, czy robi z piłką to, czego wcześniej nie umiał i czy jeszcze można go czegoś nauczyć. Pod takim kątem patrzę na swoich zawodników.

- Twoi podopieczni w konfrontacji z innymi zespołami klasy „B” radzą sobie coraz lepiej. Ilu ma szansę na grę w pierwszym zespole?
- Szansę na grę ma każdy. Ale to czy ją wykorzysta, to już inna bajka, na którą my trenerzy nie mamy bezpośredniego wpływu. Życie czasami toczy się różnymi ścieżkami, a zawodnicy nie zawsze podążają tą, którą byśmy chcieli.

- Co z pozostałymi, którzy również mają aspiracje do gry w wyższych ligach niż klasa „B”?
- Jeśli jakiś zawodnik nie „załapie” się do kadry pierwszej drużyny, a chce spróbować swoich sił wyżej, to pomagamy mu znaleźć klub, jeśli wcześniej nie zrobił tego sam.

- „Wieść gminna” niesie, że na trenera Sebastiana Hendla mają chrapkę inne kluby?
- Wieści gminne zawsze coś niosą. W Polonii dość mocno postawiliśmy na szkolenie i wszystko idzie w dobrym kierunku. Póki co pracy jest sporo i wiele rzeczy do poprawy. A dopóki jest dobra atmosfera, to trzeba ją podtrzymywać.

- Przed Tobą kolejny rok pracy trenerskiej i druga runda z zespołem. Czego na ten czas życzyć trenerowi Sebastianowi Hendlowi?
- Nowych, młodych, zdolnych wychowanków, jak najmniej urazów zawodników i oby nie padało....

- Dziękuję za rozmowę.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
PRZECZYTAJ
Reklama
Reklama
Reklama