- Młodzież bywa różna. Czasami przychodzą do nas „studenci” dziennikarstwa z prośbą o pieczątkę, że odbyli praktyki, choć nie zamierzają napisać do gazety ani słowa…
- Ale „moja” młodzież nie jest taka.
- Właśnie do tego zmierzam. Zaskoczyli mnie bardzo pozytywnie. Przynieśli ciekawe artykuły i dobre zdjęcia.
- Powinien Pan mieć więcej wiary w młode pokolenia.
- A pani ma?
- Mam. Pracuję z młodzieżą od lat. Śledzę życiowe i zawodowe ścieżki moich uczniów, a także wcześniejszych roczników. Wśród absolwentów „Miarki” są posłowie, samorządowcy, przedsiębiorcy, naukowcy, sportowcy. To są wspaniali, otwarci na świat ludzie. Wielu z nich podkreśla, że lekcje wyniesione z naszej szkoły miały duży wpływ na ich późniejsze, życiowe decyzje.
- Jest sens porównywać dzisiejszą młodzież z rówieśnikami sprzed 10, 15, 20 lat?
- Takie porównania nie mają sensu. Czasy się zmieniają, a życie nabiera tempa. Technologia dostarcza nam coraz lepszych i wygodniejszych sposobów wzajemnej komunikacji oraz narzędzi ułatwiających pracę, naukę, wypoczynek. Ale to tylko zabawki. Po ich odebraniu, człowiek pozostaje sam z własnymi emocjami, charakterem i wewnętrznym potencjałem, który może wykorzystać albo zmarnować. Tak było zawsze i podejrzewam, że nic się w przewidywalnej perspektywie nie zmieni.
- Jest jakiś uniwersalny, ponadczasowy typ młodego człowieka?
- Mogę mówić tylko ze swojej perspektywy, pedagoga i dyrektora liceum. Generalnie, młodzież można podzielić na trzy typy. Takich, którzy wiedzą, czego chcą i poważnie traktują szkolne obowiązki. Druga grupa, to młodzież poszukująca i trochę niepewna sytuacji, w której się znalazła. Nauka w liceum to dla nich okres próby odpowiedzi na pytanie, czego naprawdę chcą. Trzecia grupa, to uczniowie dla których szkoła jest tylko jedną z wielu życiowych aktywności. Oprócz niej mają wiele pasji i zainteresowań. To może być sport, sztuka, wolontariat, działalność naukowa...
- Od czego zależy, że ktoś znajdzie się w tej trzeciej grupie?
- Decydujące znaczenie ma wychowanie w rodzinie. Nikt nie rodzi się leniwy, zły czy agresywny. Dzieci i młodzież większość życiowych postaw i wzorców czerpie z rodzinnego domu.
- A jaka jest rola szkoły?
- Po rodzinie, najważniejsza. Nauczyciele nie mogą stać się kolegami dla uczniów, ale powinni być ich partnerami, a takie relacje wymagają wzajemnego zaufania i szacunku. Pedagodzy muszą umieć rozmawiać z młodzieżą, ale to i tak jest dopiero połowa sukcesu. Z młodzieżą trzeba nie tylko rozmawiać, ale także ją rozumieć, a to jest trudna sztuka, bo nie wszyscy mają dar nawiązywania międzypokoleniowego dialogu.
- Pani nauczyciele mają taki dar?
- Jestem przekonana, że tak. A najlepiej proszę popytać uczniów albo przyjść na coroczny bal przyjaciół „Miarki”. Absolwenci powiedzą Panu wszystko.
rozmawiał: Jerzy Filar
Napisz komentarz
Komentarze