Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 25 listopada 2024 12:33
PRZECZYTAJ!
Reklama

Prokuratorskie zarzuty dla urzędników

O tej sprawie pisaliśmy już wielokrotnie, ale znów jest powód, aby do niej wrócić. Chodzi o działkę przy ul. Wierzbowej. Jej właściciele chcą podzielić teren, ale władze miasta stawiają trudności, powołując się na plany, których oficjalnie jeszcze nie ma. Pretensje mieszkańców podzieliła prokuratura, która postawiła zarzuty byłemu wiceburmistrzowi Mikołowa oraz dwójce urzędników magistratu.
Prokuratorskie zarzuty dla urzędników

Z małej chmury zrobił się wielki deszcz, a może być ulewa, jeżeli miasto przegra proces. Urzędnicy stracą wtedy pracę, a poszkodowani mieszkańcy zapewne wystąpią o solidne odszkodowanie. Wszystko jest teraz w rękach sądu, choć sprawy można było uniknąć, gdyby lepiej zadziałała komunikacja między władzą a obywatelem.

Państwo Szweda mieszkają przy ul. Wierzbowej, na przedmieściach Mikołowa. Mają dom i sporą działkę. Za nimi ciągnie się 75-metrowy pas pola, a dalej są tory kolejowe i las. W miejskim planie zagospodarowania przestrzennego teren ten przeznaczono pod zabudowę jednorodzinną.

Porządkując swoje życiowe sprawy, starsze małżeństwo postanowiło podzielić należący do nich grunt i przekazać działki dzieciom.

Za niemałe pieniądze zatrudnili geodetę i z wyrysowanym nowym planem nieruchomości, w połowie 2015 roku zgłosili się do magistratu. Nie było żadnych problemów.

W imieniu burmistrza wydano postanowienie potwierdzające, że podział nie koliduje z zapisami w planach przestrzennych. W magistracie nikt nie wspomniał nawet słowem, że w okolicy ich parceli może w przyszłości przebiegać droga. Nieświadomi niczego, państwo Szweda zaczęli się zastanawiać, kto, co i kiedy postawi na nowych działkach. Ich radość nie trwała długo. W październiku 2015 roku otrzymali z Urzędu Miejskiego decyzję wycofującą wcześniejszą zgodę na podział parceli. Powołano się na uchwałę Rady Miejskiej, mówiącą o przystąpieniu do nowego planu dla obszaru Centrum, który obejmuje także ul. Wierzbową. W przyszłości ma tam powstać droga łącząca ul. Żwirki i Wigury z „Wiślanką”.

Wtedy państwo Szweda po raz pierwszy dowiedzieli się o drodze.

Na razie wirtualnej, ponieważ znajduje się ona dopiero w szkicach układu komunikacyjnego, który jest pierwszą fazą sporządzania rysunku planu miejscowego.

W każdym razie po drodze nie ma śladu w żadnej, oficjalnej dokumentacji. W administracji publicznej obowiązuje zasada, że jak czegoś nie ma na papierze, to nie ma tego wcale. Państwo Szweda postanowili walczyć o prawo do podziału swojej działki powołując się na przepisy prawa i zdrowy rozsądek. Przecież w obowiązującym wciąż planie przestrzennym nie ma żadnych przeciwwskazań do podziału ich działki.

Na działania mikołowskiego magistratu poskarżyli się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego.

SKO przyznało rację mieszkańcom i nakazało miastu wydać zgodę na podział oraz poinformować o planowanym przebiegu drogi w nowo powstającym planie. I tak się stało. Po ponownym rozpatrzeniu sprawy, w lutym ubiegłego roku burmistrz zatwierdził podział nieruchomości państwa Szweda. Trudno jednak mówić o satysfakcji. Dokumentowi towarzyszyło pismo informujące o bliżej niesprecyzowanych inwestycjach, które mogą ingerować w nowo utworzone parcele. Wiąże to właścicielom ręce. Jaki jest sens dzielenia albo sprzedaży działek, skoro nie wiadomo, co miasto chce z nimi zrobić? Magistrat widzi ten problem inaczej i wskazuje, że państwo Szweda zostali poinformowani o bezcelowości swojego podziału geodezyjnego, a gmina zaproponowała im działkę zamienną za część stanowiącą przyszłą drogę. Na takie rozwiązanie nie przystali jednak właściciele parceli.

Działką przy ul. Wierzbowej zajmowała się też Komisja Rewizyjna Rady Miejskiej.

W kwietniu ubiegłego roku zorganizowano w tej sprawie posiedzenie, które… utajniono.

Nie wiadomo, dlaczego taką decyzję podjął Krzysztof Żur, przewodniczący komisji, ale na pewno nie działał na korzyść właścicieli działki. Jadwidze Szweda zależało na nagłośnieniu sprawy, ponieważ chciała, aby jej perypetie były przestrogą dla innych mieszkańców, którzy mogą znaleźć się w podobnej sytuacji. Warto także wspomnieć, że przeciwko pomysłom magistratu dla tej części miasta protestowali sami mieszkańcy okolicznych ulic: Wierzbowej, Fietelberga, Jaskółczej i Sikorek. W pismach z 6 grudnia 2015 roku domagali się odstąpienia od planu budowy drogi. Wnosili natomiast o gruntowny remont istniejących już dróg dojazdowych do posesji, ponieważ znajdują się one w opłakanym stanie. Niektóre z nich przypominają leśne ścieżki i polne dukty.

Państwu Szweda i okolicznym mieszkańcom trudno zrozumieć, po co na takim odludziu planować kolejną drogę, skoro miasto nie daje sobie rady z tymi, które już tu są?

Magistrat ma odpowiedź na to pytanie. Miejscowy plan ma na celu pokazanie kierunków rozwoju miasta oraz jego dróg. Dla tej części Centrum przewidziano funkcje mieszkaniowe, a projektanci muszą wykazać, w jak sposób zostaną zapewnione funkcje komunikacyjne.

Gdyby w tym sporze miasto było bez winy, prokuratura umorzyłaby postępowanie.

Stało się jednak inaczej. Prokuratura poważnie potraktowała skargę państwa Szweda i postawiła zarzuty Barbarze Hasa, kierowniczce Referatu Zagospodarowania Przestrzeni w mikołowskim magistracie, Wojciechowi Klasa, głównemu specjaliście od planowania przestrzennego oraz Bogdanowi Uliaszowi, byłemu wiceburmistrzowi. Stanisław Piechula, burmistrz miasta, został przesłuchany w charakterze świadka i nie przedstawiono mu zarzutów.

Jerzy Filar

Bogdan Uliasz, były wiceburmistrz Mikołowa
Gmina zachowała się uczciwie, ale chcąc pomóc państwu Szweda, sama naraziła się na kłopoty. Teoretycznie mogliśmy wydać bezmyślną decyzję i nie martwić się o to, co będzie za kilka lat. Ale nie na tym polega planowy i zrównoważony rozwój miasta. Nawet jeżeli teraz nie ma pieniędzy ani potrzeby budowania w tej okolicy drogi, to za kilka albo kilkanaście lat, sytuacja może się zmienić. Nie możemy tworzyć planów przestrzennych, które hamują rozwój miasta. Państwo Szweda za pas wzdłuż torów - praktycznie bezwartościowy, bo uniemożliwiający jakąkolwiek zabudowę - otrzymali kilka działek gminnych do wyboru na zamianę. Nie skorzystali z propozycji. Mam wrażenie, że Państwo Szweda zrobili podział i kiedy się zorientowali, że to bubel, to starają się teraz na innych przerzucić koszty swojej nieprzemyślanej decyzji.

KOMENTARZ
Prokuratorsko-sądowy finał tej sprawy niech będzie przestrogą dla urzędników, że w relacjach z mieszkańcami warto wykazać się większą empatią. Właściciele działek są przywiązani do swojej własności. Nie lubią i nie chcą, aby urzędnicy wchodzili im na parcelę i mówili, że jakiś kawałek ziemi muszą oddać miastu albo państwu. Można zrozumieć urzędnicze naciski w sytuacji, kiedy budowana jest autostrada, tory kolejowe albo lotnisko, a na ich drodze stoi prywatne pole. Prywatny interes nie powinien blokować tak ważnych inwestycji, ale nawet wtedy trzeba znaleźć rozwiązanie satysfakcjonujące wszystkich. Ale na ul. Wierzbowej w Mikołowie nie szykuje się żadna wiekopomna inwestycja. Miasto nie ma przecież pieniędzy, a jak znajdą się w budżecie środki na inwestycje, to droga pod lasem i polem na głębokich przedmieściach Mikołowa, trafi zapewne na koniec listy priorytetów.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

PRZECZYTAJ
Reklama
Reklama
Reklama