Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 25 listopada 2024 10:20
PRZECZYTAJ!
Reklama

Przyłącze czy sieć? Oto jest pytanie.

Od grudnia sprawą zajmie się sąd. Oby się pospieszył  i zdążył z wyrokiem przed pierwszą awarią kanalizacji. W naszej publikacji nie ma odpowiedzi na pytanie postawione w tytule. Musi ją znaleźć sąd. Proces rusza w grudniu. Zmierzą się mikołowski magistrat i developer (nazwę firmy zachowujemy na razie dla siebie), który postawił w mieście wiele domów, ale dla tej sprawy kluczowe znaczenie mają nieruchomości przy ulicach Plebiscytowej i Kościuszko w dzielnicy Kamionka.
Przyłącze czy sieć? Oto jest pytanie.

 

Ostatnio większość poważnych sporów w Mikołowie dotyczy kanalizacji. Ta sprawa nie jest wyjątkiem.

Developer od lat buduje domy i sukcesywnie podłącza je do kanalizacji. Wszystkie projekty zostały zaakceptowane przez Zakład Inżynierii Miejskiej. Nie ma więc mowy o budowlanej samowolce. Wartość kanalizacyjnych inwestycji developer ocenia na około 360 tys. zł i chce, aby miasto przejęło oraz użytkowało tę infrastrukturę. Celowo staramy się omijać słowa sieć i przyłącze, które dla tekstu o kanalizacji są bardzo pomocne, ale akurat w tej publikacji mogą wskazywać na sympatie autora. Definicja ma tutaj kluczowe znaczenie i stanie się niebawem przedmiotem sądowego sporu. Zdaniem miasta, developer zafundował swoim klientom przyłącza, za które powinien sam odpowiadać. Z kolei przedsiębiorca dowodzi, że zbudował sieć kanalizacyjną, którą - zgodnie z prawem - miasto ma obowiązek przejąć i utrzymywać.

Sprawa, choć przypomina techniczny i akademicki spór, ma wymiar bardzo konkretny.

Developer nie chce już płacić za konserwację oraz remonty rur, przepompowni, studzien i wpustów deszczowych. Prawdziwy problem pojawi się, kiedy dojdzie do awarii. Jest to wielce prawdopodobne, ponieważ ludzie - wbrew logice i apelom - nagminnie wrzucają do kanalizacji przedmioty, które zapychają rury. Jeżeli coś się popsuje, nikt nie przyjedzie do naprawy. Developer tego nie zrobi i wskazuje na Zakład Inżynierii Miejskiej, który odpowiada za utrzymanie kanalizacji w całym mieście, także przy ul. Plebiscytowej i Kościuszki. ZIM też nie kiwnie palcem, gdyż uważa, że to sprawa przedsiębiorcy. Developer poinformował niedawno mieszkańców, że nie odpowiada za ewentualne usterki.

- Zmuszeni jesteśmy powiadomić, że od pierwszego listopada nie będziemy w stanie dłużej ponosić kosztów i nakładów związanych z pracą, utrzymaniem oraz serwisowaniem urządzeń tłoczących kanalizacji sanitarnej - napisał w piśmie developer.

Zdenerwowani mieszkańcy zapytali ZIM, co będzie z przepompownią przy ul. Kościuszki. I o trzymali odpowiedź.

- Znajdujące się na terenie osiedla przy ul. Kościuszki przewody wodociągowe i kanalizacyjne stanowią jedynie przyłącza, a te z kolei stosownie do przepisów ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i odprowadzaniu ścieków, stanowią własność odbiorców usług i to do ich obowiązków należy dbanie o ich należyte funkcjonowanie i przepustowość (…). Znajdujące się na terenie osiedla przewody kanalizacyjne i wodociągowe z racji tego, że nie stanowią sieci, nie mogą być eksploatowane i utrzymywane przez ZIM - odpowiedziała miejska spółka.

To nie wygląda optymistycznie. Teraz wszystko w rękach sądu. Jeżeli proces potrwa sześć lat - jak opisywana przez nas historia Orlika - mieszkańcy mają się czym martwić.

Jerzy Filar


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

PRZECZYTAJ
Reklama
Reklama
Reklama