Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 25 listopada 2024 09:27
PRZECZYTAJ!
Reklama

Poleciały głowy

Sezon ogórkowy, czyli wakacyjny brak poważnych spraw, nie obowiązuje w powiecie mikołowskim. Z początkiem lipca doszło do trzech zaskakujących dymisji. Pracę stracił Bogdan Uliasz, zastępca burmistrza Mikołowa. Poleciały także głowy Bernarda Bugli, dyrektora kopalni „Bolesław Śmiały” oraz jego zastępcy do spraw pracowniczych Krzysztofa Janika.
Poleciały głowy

Komu podpadli?

Nie znamy się na zarządzaniu kopalniami i nie chcemy oceniać, jak zmiana dyrektora i jego zastępcy wpłynie na funkcjonowania kopalni „Bolesław Śmiały”. Oczywiście, nowym szefom życzymy jak najlepiej. Wiemy natomiast, że za odwołaniem Bugli i Janika na pewno nie stały względy merytoryczne. Na tak ważnych stanowiskach w spółkach skarbu państwa kadrową karuzelą kręcą decyzje polityczne. Swoimi ludźmi obsadzała prezesowskie i dyrektorskie stołki Platforma Obywatelska. Nie ma powodu, aby Prawo i Sprawiedliwość robiło inaczej. Tak już w Polsce jest i zapewne będzie. Zagadka „Bolesława Śmiałego” wynika z tego, że obaj dyrektorzy byli dla PiS jak najbardziej „swoi”. Bernard Bugla sporo ryzykował nie kryjąc przez lata prawicowych poglądów i sympatii. Kiedy górnictwem rządził świętej pamięci Tomasz Tomczykiewicz z PO, co chwila wracał pomysł, aby pozbyć się dyrektora łaziskiej kopalni. Krzysztof Janik też uchodził za człowieka PiS. Do tego stopnia, że po zmianie władzy, na nieformalnej giełdzie nazwisk, typowano go do zarządu Polskiej Grupy Górniczej. Jeszcze pod koniec czerwca nic nie zwiastowało katastrofy. Na branżowych portalach opisujących plany PGG, Bernard Bugla figurował jako dyrektor, który pokieruje „Bolesławem Śmiałym”. Sytuacja zmieniła się nagle i nieoczekiwanie. Bugla i Janik przetrwali na swoich stanowiskach rządy PO, ale pożarła ich rewolucja, z którą sympatyzowali. Nieoficjalnie wiemy, że lokalni działacze PiS próbowali wszelkimi kanałami wpłynąć na zmianę tej decyzji. Nic nie wskórali. Przyczyny dymisji nie są do końca jasne. Nieoficjalnie mówi się, że obaj dyrektorzy nie żyli w najlepszej komitywie ze związkowcami. A w obecnych czasach to może zaszkodzić.

Zwolnił przyjaciela

Kiedy na jednym z portali pojawiła się lakoniczna informacja o odwołaniu Bogdana Uliasza, wiceburmistrza Mikołowa, telefony w mieście rozgrzały się do czerwoności. Gdyby taka wiadomość pojawiła się w prima aprilis uznano by to za żart, ale słaby. Bogdan Uliasz uchodził za ostatnią osobę, na którą burmistrz Stanisław Piechula podniósłby rękę. Decyzję o dymisji skutecznie utrzymano do końca w tajemnicy. Dzień wcześniej nie wiedzieli o niczym nawet najbliżsi znajomi i współpracownicy burmistrza. Kiedy w grudniu 2014 roku Stanisław Piechula ogłosił, że jego pierwszym zastępcą zostanie Bogdan Uliasz, wielu mieszkańców odebrało tę decyzję z mieszanymi uczuciami. Nie było tajemnicą, że obaj panowie znają się i przyjaźnią od lat. To jedynie podsyca spekulacje na temat nieoczekiwanego i nagłego rozstania. Pytaliśmy o przyczyny Stanisława Piechulę i Bogdana Uliasza. Niestety, z tych rozmów nie wynikają żadne konkrety. Piechula podkreśla, jakim znakomitym menedżerem jest jego były zastępca. Z kolei Uliasz deklaruje, że nawet odejście z magistratu nie wpłynie na jego przyjaźń z byłym szefem. Obaj konsekwentnie unikają odpowiedzi na pytanie: dlaczego? Internet zaroił się od plotek. Pojawił się dyżurny wątek rzekomych nieprawidłowości w urzędzie. Gdyby tak było, burmistrz musiałby poinformować prokuraturę. Sprawdziliśmy. Żadne zawiadomienie do organów ścigania nie poszło. Przyczyną dymisji nie było też zapewne pole golfowe. Tej inwestycji towarzyszy tak duże zainteresowanie ze strony radnych i opozycyjnych mediów społecznościowych, że gdyby doszło tam do nieprawidłowości, na pewno wyszłyby na jaw. Dlaczego więc poleciała głowa wiceburmistrza? W wewnętrznym kręgu mikołowskiego magistratu nie było tajemnicą, że obaj zastępcy burmistrza: Bogdan Uliasz i Mateusz Handel, mają inne pomysły na funkcjonowanie i rozwój miasta. Wynika to z ich odmiennych zawodowych doświadczeń. Uliasz sprawdził się w prywatnym biznesie. Handel budował karierę w spółkach samorządowych. Ich współpraca była trudna, z czasem stała się niemożliwa. Stanisław Piechula stanął przed trudną decyzją i dokonał wyboru.  (fil)


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

PRZECZYTAJ
Reklama
Reklamadotacje rpo
Reklama