Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 25 listopada 2024 09:01
PRZECZYTAJ!
Reklama

Śmieci biją po kieszeni

Już w sierpniu ubiegłego roku ostrzegaliśmy, że z początkiem tego roku mieszkańców Mikołowa czeka drastyczna podwyżka cen za odbiór śmieci. Nie mogło być inaczej, skoro Marek Balcer, ówczesny burmistrz, zgodził się zapłacić firmie odbierającej odpady o 30 proc. więcej, niż przy pierwszej umowie. To samo miasto, ta sama usługa, ta sama firma, tylko inna cena. Koszt zlecenia wzrósł o ponad 3,5 mln zł. Zapłacą mieszkańcy.

W większości miast umowy na odbiór śmieci podpisano na dłuższy czas. Wszystko po to, aby uniemożliwić firmom podniesienie stawki przy okazji nowego przetargu. Tymczasem Mikołów podpisał pierwszą umowę z holenderską firmą Van Gansewinkel, z polską siedzibą w Rudzie Śląskiej, na zaledwie 18 miesięcy, do końca ubiegłego roku. Burmistrz Balcer jakby przeczuwał, że nie wygra kolejnych wyborów i zostawił śmieciowy problem na głowie następcy. Bo problem jest i to duży. Podczas drugiego przetargu, w lipcu ubiegłego roku, Van Gansewinkel zażądał o prawie 30 proc. więcej kasy za wywóz mikołowskich śmieci. Marek Balcer się zgodził, ponieważ nie było konkurencyjnej oferty. Nową taryfę dla mieszkańców skalkulował już nowy burmistrz. Gospodarstwa domowe, które segregują śmieci od pierwszego czerwca zapłacą 14,5 zł od osoby, a dla niesegregujących stawka wzrośnie do 29 zł za osobę. Dla rodzinnej Rudy Śląskiej Van Gansewinkel jest bardziej łaskawy. Wywóz segregowanych śmieci kosztuje 9 zł, a zmieszanych 17 zł. Zapewne nie ma to znaczenia, że wiceprezes spółki, po wyborach samorządowych, został radnym w tym mieście. Trudno oceniać, czy Mikołów mógł uniknąć tak drastycznej podwyżki. Na pewno miasto mogło lepiej przygotować się do śmieciowej rewolucji. Do połowy 2013 roku odbiorem odpadów w Mikołowie zajmował się Zakład Usług Komunalnych. Mieszkańcy byli zadowoleni. Pracownicy ZUK znali dobrze miasto, a poza tym wielu mikołowian pracowało w tej firmie. Od lipca 2013 roku zaczęła obowiązywać nowa ustawa o czystości w gminach. Obowiązek odbioru i wywozu śmieci spadł na samorządy. Państwo narzuciło jednak zasady gry. Miasta musiały ogłosić przetargi. Zabroniono zleceń z wolnej ręki, nawet spółkom komunalnym. W Mikołowie, najlepszą firmą do wykonania tej roboty był ZUK. Zakład nie mógł jednak stanąć do przetargu. To prawo przysługuje jedynie spółkom prawa handlowego. Teoretycznie władze miasta mogły przygotować się na taką sytuację. Wystarczyło zmienić status prawny ZUK i przekształcić zakład komunalny w spółkę. Tak się nie stało. ZUK zlikwidowano. Bitwę o śmieciowy rynek w Mikołowie wygrał holenderski potentat w tej branży Van Gansewinkel. Rola ZUK została sprowadzona do składowiska śmieci, kiedy zwycięzca przetargu nie radził sobie z logistyką przewozu odpadów. Zwolennicy likwidacji ZUK podkreślają, że miejska spółka i tak nie miałaby szans w konkurencji z globalnym gigantem. Czy na pewno?

Jak to się robi w Łaziskach

W Łaziskach Górnych do wybuchu śmieciowej rewolucji odbiorem odpadów zajmowała się miejska spółka Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej. W 2013 roku przetarg na tę usługę wygrał międzynarodowy koncern A.S.A. PGKiM zostało sprowadzone do roli podwykonawcy, ale władzom Łazisk Górnych nie przyszło do głowy, aby zlikwidować albo ograniczać rozwój tej spółki. Taka strategia się opłaciła. Po przeczekaniu chudych lat, a raczej miesięcy, PGKiM wystartowało do ogłoszonego w marcu tego roku kolejnego przetargu na odbiór śmieci w swoim mieście. I miejska spółka wygrała! To nie są jeszcze oficjalne informacje, bo można się spodziewać odwołań od decyzji przetargowej. Wszystko jednak wskazuje na to, że PGKIM zajmie się wywozem śmieci w Łaziskach Górnych. To jest jakaś pocieszająca informacja także dla Mikołowa. Być może w tym mieście do kolejnego przetargu, w połowie 2016 roku, przystąpi łaziska spółka. Jeżeli wygra, to być może nie będzie zdzierać skóry z sąsiadów.

Beata Leśniewska

 

 

Stanisław Piechula, burmistrz Mikołowa.

- Czytelnicy dzwonią do nas z pretensją, że nie przeprowadził Pan konsultacji społecznych przed podjęciem decyzji o podwyżce.
- Konsultacje, zgodnie z obowiązkiem, ogłoszono na stronach BIP Urzędu. Wpłynęło kilka negatywnych opinii wykazujących niezadowolenie ze wzrostu opłaty. Poza tym, podwyżka powinna zostać wprowadzona już od stycznia, kiedy zaczęła obowiązywać nowa umowa. Nie zmienialiśmy ceny, ponieważ wprowadzone zostały zmiany do ustawy „śmieciowej” i czekaliśmy na ostateczne zapisy. Generalnie mieszkańcy zaoszczędzili na tym pięć miesięcy opłat według nowych stawek.

- Nie można odciążyć mieszkańców dopłatami z budżetu miasta, tak jak jest z ceną za wodę i ścieki?
- Według przepisów ustawy, gospodarka odpadami musi wychodzić w rozliczeniach na zero, to znaczy, że musi się sama sfinansować. Poza tym, nawet gdyby była taka możliwość, to nie ma z czego dopłacać. Przejąłem budżet miasta w delikatnie mówiąc nie najlepszym stanie.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

PRZECZYTAJ
Reklama
Reklama
Reklama