- Koniec kadencji to dobry czas na podsumowania. Jak Pani ocenia rządy prezydent Grażyny Dziedzic?
- Z oczywistych względów z uwagę śledzę wydarzenia w śląskich miastach i przyznam szczerze, że nigdzie nie odczuwa się takiego zawodu
i rozczarowania do prezydenta, jak w Rudzie Śląskiej. Grażyna Dziedzic sięgnęła po władzę pod ambitnym hasłem „odnowy”, które okazało się pustym wyborczym sloganem. Żadna odnowa się nie zaczęła. Miasto tkwi w marazmie, a ludzie są rozczarowani i nieufni do władzy. Pod rządami Pani Dziedzic rozpłynęła się gdzieś duma i społeczna energia, która zawsze cechowała rudzian. Dzięki „odnowie” to miasto padło na kolana. Kolejny prezydent będzie miał niełatwe zadanie przekonania rudzian do wiary we własne możliwości i potencjał miasta.
- Mówi tak Pani, ponieważ radni Platformy Obywatelskiej są w opozycji do Grażyny Dziedzic.
- A kto nie jest w opozycji do prezydent miasta? W 2010 roku, choć przegraliśmy w Rudzie Śląskiej wybory, postanowiliśmy dać szansę nowym władzom miasta. Nie byliśmy wojującą opozycją. Staraliśmy się nie przeszkadzać, bo każdy nowy prezydent zasługuje na przysłowiowe sto dni spokoju, aby mógł pokazać, co potrafi i chce zrobić. Niestety, rządy Grażyny Dziedzic okazały się festiwalem niezrealizowanych obietnic wyborczych. Szybko poznała się na tym nie tylko Platforma Obywatelska, ale także dawni sojusznicy pani prezydent. Z koalicji z Grażyną Dziedzic wystąpił Ruch Autonomii Śląska, a później Prawo i Sprawiedliwość. W połowie kadencji zrezygnował ze współpracy z nią Zbigniew Domżalski, który był przecież autorem i architektem jej sukcesu wyborczego. W ostatnich tygodniach z ugrupowania w Radzie Miasta popierającego Grażynę Dziedzic odeszła radna Anna Łukaszczyk, która była jedną z najważniejszych postaci w obozie jej zwolenników.
- Zarzuca Pani nierealizowanie obietnic, ale w polityce nie jest to aż taką rzadkością.
- Mówimy o dwóch sprawach. Jeżeli prezydent obiecuje - na przykład - że wyremontuje drogę, a później nic z tego nie wychodzi, bo musiał ratować szpital, mieszkańcy poczują się rozczarowani, ale wybaczą taką zmianę planów. Z Grażyną Dziedzic sprawa miała się inaczej. Pani prezydent w kampanii wyborczej przedstawiła apokaliptyczną wizję rządów Andrzeja Stani i zapowiedziała zmiany, na miarę odbudowy powojennej Polski. Rozbudzone zostały olbrzymie społeczne nadzieje, że od grudnia 2010 roku wszystko się w Rudzie Śląskiej zmieni na lepsze…
- A wyszło, jak zawsze?
- Wyszło gorzej, niż zawsze w Rudzie Śląskiej. Andrzeja Stani mieszkańcy nie próbowali dwa razy odwołać w referendum, a Rada Miasta nie odmówiła mu trzy razy udzielenia absolutorium, jak to się przytrafiło Pani Dziedzic. W referendum za jej odwołaniem głosowało prawie tyle osób, ile zdobyła głosów w wyborach w 2010 roku. Trudno o bardziej czytelny sygnał, że z tą prezydenturą jest coś nie tak.
- Głównym motorem kampanii wyborczej, a później rządów Grażyny Dziedzic była „sprzątanie” finansów po Andrzeju Stani.
- Teoria o oddłużaniu miasta jest fikcją skrojoną na potrzeby mediów, które muszą to publikować albo chcą, zachęcone współpracą reklamową z magistratem. Pod koniec rządów Andrzeja Stani zadłużenie miasta sięgnęło 47 proc., a próg ostrożnościowy wyznaczony przez ministra finansów wynosi 60 proc. Niedawno wpadła mi w ręce ulotka wyborcza prezydenta Białegostoku, który chwali się zadłużeniem na poziomie 48 proc. (!) W stosunku do innych dużych miast, jest to i tak bardzo bezpieczny poziom.
- Kredyt jest normalnym narzędziem w planowaniu polityki inwestycyjnej i rozwojowej.
- Miasto jest silne nie wtedy, kiedy ma zerowy poziom zadłużenia, ale wtedy, kiedy się rozwija, buduje, inwestuje, tworzy miejsca pracy. Stania bezpiecznie zadłużał miasto, ale nie przejadał kredytów. Za jego kadencji powstało wiele twardych inwestycji, które przyniosły miastu dochód, a mieszkańcom pracę. Zbudowana została kanalizacja, zbrojono tereny, powstał Śląski Park Przemysłowo-Technologiczny i Inkubator Przedsiębiorczości, z impetem ruszyło budownictwo mieszkaniowe. Stania oddał tysiąc mieszkań, a pani Dziedzic zero.
- W programie wyborczym na kolejną kadencję Grażyna Dziedzic też ma plan na budownictwo mieszkaniowe. Chce kupować mieszkania od deweloperów.
- Kiedy to czytałam, przecierałam oczy ze zdumienia. Ten, kto pisał Grażynie Dziedzic program, musiał być tego dnia w wyjątkowo kiepskiej formie. Jaki jest sens w kupowaniu mieszkań na komercyjnym rynku? Chyba, że o czymś nie wiemy. Być może jest jakiś deweloper, który zasługuje na szczególne względy. Miasto może budować mieszkania komunalne taniej, rozkręcając przy okazji koniunkturę na wewnętrznym rynku usług budowlanych.
- Kandydatką Platformy Obywatelskiej na prezydenta miasta jest Aleksandra Skowronek, wicemarszałek województwa. Stronnicy Grażyny Dziedzic zarzucają, że jej zwycięstwo upolityczni rudzki samorząd.
- Aleksandra Skowronek jest wspaniałą kandydatką na prezydenta. Nie potrzebuje mojej rekomendacji, bo broni się sama sprawnym zarządzaniem najtrudniejszą „działką” w województwie, jaką jest niewątpliwie służba zdrowia. Natomiast zarzut, że Skowronek będzie politycznym prezydentem jest śmieszny. Każdy z kandydatów na prezydenta ma swoje zaplecze polityczne i organizacyjne. Jest jedynie różnica jakościowa. Jeżeli Aleksandra Skowronek zacznie źle rządzić, będzie się musiała tłumaczyć nie tylko przed mieszkańcami, ale także przed Platformą Obywatelską, która ją rekomendowała. Przed kim ma się tłumaczyć Grażyna Dziedzic?
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Jerzy Filar
Napisz komentarz
Komentarze