Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 24 listopada 2024 23:52
PRZECZYTAJ!
Reklama

Przepadnie dorobek ich życia

W kwietniu napisaliśmy o państwie Bodurka z Mikołowa, którzy od 31 lat starają się o kupno działki, na której stoi ich dom. Nie mamy dla nich dobrych wiadomości. W ich sprawie u burmistrza Marka Balcera interweniował Adam Lewandowski, prezes Stowarzyszenia Rozwoju i Promocji Ziemi Mikołowskiej. Kilka dni temu przyszła odpowiedź. Burmistrz nie zgadza się na sprzedaż działki.

Działka leży w pięknej okolicy przy ul. Dołowej, na granicy Tychów i Mikołowa. Zachwyca cisza, czystość, zieleń i porządek. Ale w 1983 roku był tutaj ugór. Władze miasta nie miały pomysłu na zagospodarowanie okolicy i postanowiły dać szansę mieszkańcom. Pięciu rodzinom, w tym państwu Bodurka, wydzierżawiono działki na 10 lat.

- Początkowo mówiono o sprzedaży. Urzędniczka uspokoiła nas jednak zapewniając, że kolejna umowa będzie umową kupna - wspomina Maria Bodurka.

Nowi dzierżawcy, nakładem własnych sił i środków zagospodarowali teren. Zbudowali drogę, podciągnęli media. Wkrótce na parcelach wyrosły domy. Państwo Bodurka inwestowali w działkę wszystkie swoje oszczędności i srodze się zawiedli. Okazało się, że obietnice urzędników są pisane palcem na wodzie. Po 10 latach, przedłużono umowę dzierżawy o kolejne trzy lata. I tak trwa to dziś. Państwo Bodurka mają już swoje lata. Prawa do dzierżawy działki się nie dziedziczy. Kiedy odejdą, dorobek ich życia przepadnie, a raczej przejdzie na rzecz właściciela nieruchomości, czyli miasta. Sprawą zainteresowało się Stowarzyszenie Rozwoju i Promocji Ziemi Mikołowskiej. - Apeluję do Pana jako przedstawiciela samorządu o zajęcie się tym problemem, mając na uwadze sprawiedliwość społeczną - napisał Adam Lewandowski, prezes stowarzyszenia do burmistrza Marka Balcera.

Ale te słowa nie trafiły na podatny grunt. Burmistrz odmówił, powołując się, między innymi na opinię Rzecznika Praw Obywatelskich. Tymczasem w analizie sytuacji państwa Bodurka, RPO stwierdził, że jedyną instytucją, która może podjąć tutaj decyzję jest… samorząd, ponieważ sporna działka leży na terenie gminy. Obowiązuje zasada, że na swoim terenie władze samorządowe mogą praktycznie wszystko z wyjątkiem spraw, które reguluje prawo wyższego urzędu. Konstytucja raczej nie zakazuje miastu sprzedaży nieruchomości państwu Bodurka, którzy gospodarują na swojej (nie swojej) działce od 31 lat. Do rozwiązania tego problemu po myśli mikołowianki potrzeba tylko jednego - dobrej woli urzędników. Jak się okazuje, w tym czasie i miejscu jest to towar deficytowy. (fil)


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

PRZECZYTAJ
Reklama
Reklama
Reklama