O zastępcy i najbliższym współpracowniku burmistrza Marka Balcera pisaliśmy już w poprzednim numerze gazety. 9 kwietnia ktoś poinformował Komendę Wojewódzką Policji, że Adam P. znajduje się pod wpływem alkoholu i awanturuje
w Urzędzie Miasta. Traf chciał, że akurat w tym samym czasie w magistracie przebywał naczelnik wydziału prewencji mikołowskiej policji. Nie podjął on jednak żadnej interwencji. Badania alkomatem nie zażądał też burmistrz Balcer. Kiedy przyjechali policjanci z Katowic, Adama P. już nie było w Urzędzie. „Afera” rozeszła się po kościach, ale smród po niej pozostał. 30 kwietnia, burmistrz zwolnił z pracy w magistracie swojego pierwszego zastępcę zostawiając mu jednak drugi etat, wiceprezesa Zakładu Inżynierii Miejskiej. Powodem dymisji miał być bliżej niesprecyzowany konflikt pracowniczy w magistracie. Dzień wcześniej, czyli 29 kwietnia, Adamowi P. prokuratura okręgowa w Katowicach postawiła zarzut przyjęcia łapówki, w związku z pracą w ZIM.
Jedna z lokalnych gazet zapytała Marka Balcera, czy zwolnił swojego zastępcę w związku z zarzutami prokuratorskim. Burmistrz Mikołowa odparł, że nic nie wie na ten temat, a o sprawie dowiaduje się od… dziennikarza. Traktujemy tę wypowiedź, jako ironiczny żart. Trudno uwierzyć, aby burmistrz do tego stopnia nie orientował się w sprawach miasta, iż nie wiedział o tym, że prokuratura depcze po piętach jego zastępcy i najbliższemu współpracownikowi. Na tym etapie śledztwa prokuratura nie chce ujawniać szczegółów sprawy. Wiadomo, że zarzuty postawiono Adamowi P., jeszcze jednej osobie związanej z ZIM oraz człowiekowi, który miał wręczyć łapówkę.
Organy ścigania nie pierwszy raz interesują się budową kanalizacji w Mikołowie. W 2010 roku inwestycją wartą prawie pół miliarda złotych zajęło się Centralne Biuro Antykorupcyjne.
CBA badało, czy władze Mikołowa zawarły tajne porozumienie z producentami rur i studzienek. Przy tej skali robót, chodziło o ogromne zamówienie. W ziemię wkopano 200 km rur i zamontowano kilka tysięcy studzienek. Agentów zainteresowała specyfikacja techniczna. Narzucała ona takie normy i parametry, że tym wymogom mógł sprostać praktycznie tylko jeden wykonawca. Wiele firm zeszło wtedy z placu budowy. Ich szefowie skarżyli się, że nie potrafią zmieścić się w terminach narzuconych przez miasto, ponieważ wykonawca rur nie nadążał z produkcją, a w dodatku zawyżał ich cenę.
Po przeanalizowaniu materiałów CBA przekazała sprawę prokuraturze. Wtedy nie doszło jednak do postawieniu zarzutów. Teraz sprawa jest poważniejsza. Prokuratura musi mieć w rękach twarde dowody, bo inaczej nie zdecydowałaby się na postawienie zarzutów.
Wielokrotnie sygnalizowaliśmy, że burmistrz Marek Balcer zdecydował się na dosyć kontrowersyjny system nadzoru nad największą inwestycją w historii Mikołowa.
Adam P. przez lata pełnił równolegle dwie funkcje. Był wiceburmistrzem, który odpowiadał za sprawy inwestycyjne, w tym za budowę kanalizacji. Jednocześnie pełnił funkcję wiceprezesa ZIM, odpowiedzialnego w tej spółce za… budowę kanalizacji. Mówiąc krótko, wiceburmistrz Adam P. nadzorował samego siebie, czyli wiceprezesa Adama P. To był precedens na ogólnopolską skalę.
Mikołów jest jednym z wielu miast, gdzie za unijne pieniądze porządkowana jest gospodarka wodno-ściekowa. W większości z nich budowę kanalizacji nadzoruje inżynier kontraktu. Odpowiada on przed zewnętrznymi instytucjami kontrolnymi, a także przed władzami miasta, które przecież firmują cały projekt. Im więcej ludzi patrzy sobie na ręce, tym lepiej, bo w grę wchodzą gigantyczne pieniądze. W Mikołowie prawdopodobnie zawiodły mechanizmy wewnętrznej kontroli. Budowa kanalizacji budziła zainteresowanie nie tylko organów śledczych.
Dwa lata temu zaprotestowali mieszkańcy przeciwko podwyżce cen wody i ścieków. Mikołowska taryfa była i jest jedną z najdroższych w Polsce.
Zebrano prawie trzy tysiące podpisów pod listem protestacyjnym do władz miasta. O mały włos nie skończyło się to referendum w sprawie odwołania burmistrza. Władze miasta, aby załagodzić protesty zdecydowały się na dopłaty do wody i ścieków. Wróciło wtedy pytanie, czy kanalizacji nie można było zbudować inaczej i taniej? Mikołów jest stosunkowo niewielkim miastem, liczącym około 40 tys. mieszkańców. Czy stać ich będzie na utrzymanie inwestycji wartej pół miliarda złotych?
Postawienie zarzutów Adami P. ma także wymiar polityczny. Jeszcze niedawno był on szefem powiatowych struktur Platformy Obywatelskiej i twarzą tej partii w Mikołowie. Z tego, co udało nam się dowiedzieć, władze regionalne partii zawiesiły go w prawach członka. Mirosław Duży, lider PO w powiecie mikołowskim nie komentuje sprawy Adama P.
- To jest wewnętrzny problem Urzędu Miasta w Mikołowie. Mnie bardziej interesuje doskonały wynik, jaki Platforma Obywatelska uzyskała w tym mieście, w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Nie wyobrażam sobie, aby PO nie miała swojego kandydata na burmistrza Mikołowa w listopadowych wyborach samorządowych - mówi Mirosław Duży.
Postawienie zarzutów nie orzeka jeszcze o winie Adama P. O tym zadecyduje sąd, o ile oczywiście dojdzie do procesu. W interesie wszystkich mieszkańców miasta leży, aby Adam P. oczyścił się z zarzutów. Łapówkarstwo na szczytach władzy kładzie wizerunkowy cień nie tylko na samych urzędników, ale także na całe miasto.
Jerzy Filar
KOMENTARZ
Wielokrotnie, krytycznie pisaliśmy o Adamie P., ale dalecy jesteśmy od tego, aby obarczać go winą za wszystkie złe sprawy, które dzieją się w Mikołowie. Krążą o nim sprzeczne opinie. Jedni chwalą za kompetencje i pracowitość, inna wytykają butę i arogancję. Miejmy nadzieję, że były wiceburmistrz okaże się niewinny. Bo w przeciwnym razie porażkę poniesie nie tylko on sam, ale także my wszyscy. W demokracji, władza pochodzi z wyboru. To my, raz na cztery lata decydujemy, kto nami rządzi. My dajemy władzę i ją odbieramy. Porażka jednego człowieka jest w sumie naszą porażką, bo my tym ludziom daliśmy władzę.
Napisz komentarz
Komentarze