Do ósmej minuty mecz był wyrównany, a na tablicy wyników pięciokrotnie widniał remis. Od stanu 5:5 ton grze zaczęli nadawać przyjezdni, którzy w ciągu dziesięciu minut odskoczyli na 11:5. A mogło być jeszcze gorzej dla gospodarzy, gdyby nie cztery wygrane sytuacje „sam na sam” z zawodnikami KSZO. Gospodarze w tym czasie nie wykorzystali też dwóch „siódemek”. Halembianom nie pomagały ani zmiany, ani czas wzięty przez trenera. Grali jak nowicjusze, co wykorzystywali rywale, kontrując raz za razem. Trener Księżyk był załamany postawą swoich podopiecznych do tego stopnia, że na 42 sekundy przed przerwą poprosił o drugi czas. Wynik 10:22 po pierwszej połowie, praktycznie przesądził o losach spotkania.
Początek drugiej odsłony nie był wcale lepszy. W 35 minujcie goście prowadzili różnicą 14 goli i dopiero wtedy Grunwald zaczął grać. Okazało się, że „zieloni” w handball grać potrafią. Nagle przypomnieli sobie jak się gra w obronie, jak się kontruje i jak się rozgrywa atak pozycyjny. Zaczęli odrabiać bramkę za bramką, niwelując straty do sześciu „trafień” (26:32). Ta pogoń kosztowała ich sporo sił i ekipa z Ostrowca ponownie „odskoczyła” na dziewięć goli. Końcówka ponownie należała do miejscowych, którzy zmniejszyli straty do pięciu bramek (33:38). Ale mecz trwa godzinę, więc na dalsze odrabianie strat zabrakło czasu. Gdyby nie ta felerna pierwsza połowa...
SPR Grunwald – KSZO Ostrowiec Św. 33:38 (10:22)
Grunwald: Wolniaczyk, Borecki – Hartel 2, Kmieć 3, Majchrzak, Zarzycki 2, Płonka, Kurzawa 1, Piekarczyk 7, Lange 9, Kowal 2, Wodarski 3, Gansiniec 2, Stogowski 2.
Trener: Marcin Księżyk.
Tadeusz Piątkowski
Napisz komentarz
Komentarze