- Chciałbym porozmawiać o wyborach w 2029 roku...
- Może poczekajmy najpierw na rozstrzygnięcie wyborcze w 2024 roku?
- Akurat w rozmowie z Panem chciałem wybiec trochę w przyszłość. Mógł Pan, ale nie chciał, powalczyć o fotel burmistrza Mikołowa w tegorocznych wyborach. Rozumiem, że chciał Pan uniknąć konfliktu ze swoim koalicjantem. Za pięć lat obecny burmistrz, nawet jeśli wygra te wybory i tak nie będzie mógł startować. Pan nie będzie już miał pretekstu.
- Nie chodzi o moje preteksty, ale o to czego potrzebuje Mikołów. Jestem współautorem zmian, jakie nasze miasto przechodziło w ostatnich latach. Gdybym teraz wystartował w wyborach podważyłbym sens i wiarygodność tego wszystkiego, co robiliśmy razem z burmistrzem przez ostatnie dwie kadencje. Poza tym okazałbym się nielojalny, a lojalność w życiu publicznym - choć rzadko spotykana - jest dla mnie bardzo ważna.
- Gdyby w 2029 roku został Pan burmistrzem Mikołowa, będzie to kontynuacja rządów Stanisława Piechuli?
- Żadna nowa władza nie jest kontynuacją starej, nawet jeśli zmiana dzieje się w obrębie jednego środowiska politycznego czy samorządowego. Różnię się z burmistrzem Piechulą w niektórych kwestiach, ale właśnie z dążenia do kompromisów powstają dobre projekty dla miasta.
- A konkretniej?
- Zmiany wymusi sam postęp cywilizacyjny. Na łamach „Naszej Gazety” piszecie często, że obecne czasy są trudne i nieprzewidywalne. Pełna zgoda, ale z drugiej strony obecne czasy generują nie tylko zagrożenia, ale także ogromne szanse i możliwości. Dotyczy to też lepszej, wygodniejszej i zdrowszej organizacji życia na poziomie lokalnym. Jeśli w 2029 roku mikołowianie zdecydują się powierzyć mi kierowanie miastem to jednym z moich priorytetów będzie dążenie do samowystarczalności energetycznej naszego miasta. Postęp w dziedzinie energetyki odnawialnej i technologii magazynowania energii jest olbrzymi. Nie wolno nam zmarnować tej szansy. Będziemy też inwestować w zieleń miejską, parki, zielone dachy i ściany. Musimy chronić ekosystemy i dbać o czyste powietrze, bo to poprawia jakość życia i pozwala lepiej adaptować się do zmian klimatu, przed którymi nie uciekniemy.
- W jednym z wywiadów wspomniał Pan o miastach 15-minutowych. O co chodzi?
- Sprawa jest prosta w opisie, ale trudniejsza w realizacji. Chodzi o zapewnienie dostępności wszystkich kluczowych usług i punktów miasta w odległości od miejsca zamieszkania maksymalnie 15 minut pieszo lub na rowerze. Wymaga to sporych zmian organizacyjnych i infrastrukturalnych. Trzeba rozbudować ciągi komunikacyjne, rowerowe i piesze, a także równomiernie zaplanować rozkład centrów usług, w tym rekreacyjnych i kulturalnych. W parze z tym musi iść zrównoważony rozwój lokalnej gospodarki: promowanie mikołowskich przedsiębiorstw, start-upów i inicjatyw społecznych, z naciskiem na ekologię i nowe technologie.
- Brzmi to trochę bajkowo.
- Na pewno nie jest to bajka. Na razie jest to moja wizja, którą chciałbym przekuć w konkretne plany i pomysły. Można zrealizować taki plan rozwoju, ale pod pewnymi warunkami. Przede wszystkim musimy zachować niezależność lokalnej władzy. Kierowanie miastem należy oprzeć na zasadach eksperckich i bezstronnych, zgodnych ze strategią rozwoju, z aktywnym udziałem mieszkańców, wolnych od wpływów partii politycznych. Wierzę, że takie podejście do zarządzania miastem nie tylko czyni je nowoczesnym i ekologicznym, ale także tworzy silną, zaangażowaną wspólnotę mieszkańców, którzy czują się współodpowiedzialni za swoje otoczenie i przyszłość.
- A wracając do zbliżających się wyborów, jaki jest Pana cel?
- Udało nam się zjednoczyć wokół szeroko pojętej grupy OKS-u fantastycznych ludzi. Wśród nich są zarówno doświadczeni samorządowcy, jak i aktywni społecznicy, których łączy atrakcyjna i przede wszystkim wiarygodna wizja naszego miasta i powiatu. Mój cel na wybory 7 kwietnia jest bardzo jasny - chcielibyśmy być największą siłą zarówno w radzie miejskiej, jak i radzie powiatu, co pozwoli nam na wprowadzenie naszej wizji w życie.
Rozmawiał Jan Ostoja
Napisz komentarz
Komentarze