Już pierwsze akcje pokazały, że podopieczni trenera Marcina Księżyka są bardzo pewni siebie. Pierwsze nieudane akcje nie wzmogły ich czujności, gdyż w trzeciej minucie i tak objęli prowadzenie po skutecznie wykonanym rzucie karnym Krzysztofa Płonki. Następne trzy bramki zdobyli jednak przyjezdni i dopiero w 12 minucie po kontrze Wodarskiego miejscowym udało się doprowadzić do remisu (4:4). Wtedy o przerwę poprosił trener Wandy – Jerzy Garpiel. Nie wiadomo, co powiedział swoim podopiecznym podczas tej minuty, ale kiedy wyszli na parkiet, gospodarze nie potrafili im stawić czoła. Bardzo ruchliwa i agresywna gra w defensywie zmuszała miejscowych do oddawania rzutów z nie przygotowanych pozycji lub do popełniania prostych błędów. Na to tylko czekali rywale, którzy natychmiast uruchamiali kontrę i przed przerwą uzyskali sześciobramkową przewagę (15:9).
Niestety, przerwy w szatni gospodarze też nie wykorzystali. Po wznowieniu gry, trzy pierwsze gole zdobyli zawodnicy Wandy, którzy przez pewien okres czasu grali w czwórkę. W 35 minucie prowadzili już 19:10 i w następnych minutach nie pozawalali gospodarzom zbliżyć, na mniejszy dystans niż sześć „trafień”. Dopiero w 49 minucie, przy stanie 16:24 zaskoczyli. Kilka razy skutecznie interweniował Wolniaczyk, wyprowadzając przy tym kontry. W 55 minucie miejscowi zniwelowali dystans do czterech goli (21:26). Ale to było wszystko, co mogli w tym meczu zrobić. Pojawiające się zmęczenie i uciekający czas sprawiły, że znów pojawiły się niedokładności przy rzutach oraz błędy, co było „wodą na młyn” dla krakowian. Na bramkę Grunwaldu odpowiadali skutecznym rzutem i w ten sposób „doholowali” korzystny dla siebie wynik do ostatniego gwizdka arbitrów.
SPR Grunwald – Wanda Kraków 24:29 (9:15)
Grunwald: Wolniaczyk, Borecki – Hartel 1, Kmieć 4, Majcherek, Zarzycki 3, Płonka 1, Kurzeja 2, Piekarczyk, Lange 2, Kowal 2, Wodarski 2, Gansiniec 3, Stogowski 4.
Trener: Marcin Księżyk.
Tekst i foto: Tadeusz Piątkowski
Napisz komentarz
Komentarze