Burza do tej klasy rozgrywek awansowała w okresie reorganizacji i wiadomo było, że po tym sezonie do niższej klasy zdegradowana zostanie większa liczba drużyn, niż zazwyczaj. Stąd też zmieniony system rozgrywek, co dla beniaminka było dodatkowym utrudnieniem. Zadaniem dla piłkarzy Burzy na pierwszy sezon było utrzymanie się w piątej lidze. Okazało się, że piłkarze wykonali plan ponad normę, bo piątoligowy byt zapewnili sobie już po pierwszej fazie rozgrywek, awansując do grupy mistrzowskiej, która walczyć będzie o awans do czwartej ligi. Z tej grupy dla klasy „A” w tym sezonie spaść nie można. A jak to wygląda z ławki trenerskiej, opowiada szkoleniowiec Burzy, Mateusz Karcz.
- Wierzył Pan w to, że pańscy podopieczni będą rewelacją pierwszej fazy rozgrywek?
- W to co powiem, wielu nie uwierzy, ale ja w swój zespół wierzyłem. Wiadomo, beniaminkowi zawsze jest trudno, ale ja w swój zespół (bo to jest zespół) - wierzyłem.
- Początek nie był łatwy.
- Pierwsza runda trochę nas „zweryfikowała”. Zanotowaliśmy kilka porażek, co z jednej strony nie powinno dziwić, jako że graliśmy w trudnym czasie dla wszystkich i zawsze kogoś brakowało. Z powodu kontuzji wypadł nam z gry kapitan zespołu, a kwarantanna potrafiła pokrzyżować najbardziej misternie opracowany plan. Druga runda pokazała jednak, że jesteśmy drużyną z charakterem. Owszem, nadal notowaliśmy absencje, ale ci, którzy wchodzili, nie byli zawodnikami zapełniającymi „dziury”, ale coś wnosili do gry, a to przekładało się na zwycięstwa. W efekcie na finiszu uplasowaliśmy się na trzecim miejscu w tabeli.
- Krótko mówiąc, na półmetku rozgrywek wykonaliście plan.
- Niby tak. Trzecie miejsce i grupa walcząca o awans do czwartej ligi, to sukces. Ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. O awansie do czwartej ligi nie myślimy, ale i na laurach nie spoczniemy. Tak jak dotąd, będziemy walczyć z każdym i będziemy chcieli „napsuć krwi” faworytom.
- Jak wygląda sytuacja w drużynie przed rundą wiosenną?
- Nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej. Na pół roku stracimy dwóch zawodników. Są studentami i wyjeżdżają za granicę w ramach programów studenckich. Na szczęście jeden wraca, więc ubytek będzie trochę mniejszy. Rozglądamy się za uzupełnieniami, gdyż nie chcemy mieć luk w zespole. A z tymi i tak musimy się liczyć, gdyż na dziś trudno powiedzieć, jak to będzie z tą pandemią.
- Jak trenujecie?
- Tak jak większość drużyn amatorskich. Póki co dwa razy w tygodniu w hali, w terenie i na Orliku. Do tego dochodzi jedna gra kontrolna tygodniowo. Tych w okresie przygotowawczym rozegramy osiem.
- Konkretne zamierzenia na rundę wiosenną?
- Za wcześnie o tym dzisiaj mówić. Na pewno będziemy walczyć, bo nie chcemy spocząć na laurach po rundzie wiosennej. Reszta - to pokaże murawa.
Tadeusz Piątkowski
Napisz komentarz
Komentarze