- Patrząc z perspektywy 20 lat, reforma samorządowa była w Polsce potrzebna?
- Zdecydowanie tak. To był jeden z najważniejszych kroków na polskiej drodze ku demokracji. Nauczyliśmy się współodpowiedzialności za dobro wspólne, a to jest fundament nowoczesnych, zachodnich społeczeństw, których staliśmy się częścią dzięki Unii Europejskiej. Założenia reformy samorządowej były dobre…
- A co jest złego?
- Niepokojące są zakusy obecnej władzy, która nie dość, że zabiera samorządom kompetencje i pieniądze, to jeszcze dokłada zadań i obowiązków. Największy problem mamy ze szpitalem powiatowym oraz szkolnictwem na poziomie średnim. W jakim stopniu uderzą nas po kieszeni zmiany realizowane przez obecny rząd w oświacie, dowiemy się po rozpoczęciu roku szkolnego. Historia zatacza niebezpieczne koło i zaczyna przypominać czasy PRL-owskiego „centralizmu demokratycznego”, kiedy o wszystkim decydowała partia. Nie jestem prawnikiem konstytucjonalistą, ale uważam, że ojcowie reformy powinni 20 lat temu bardziej zabezpieczyć interesy samorządów przed zakusami władzy centralnej.
- Wielu komentatorów uważa, że najsłabszym ogniwem polskich samorządów są powiaty. Należy je zlikwidować, a pieniądze przekazać gminom.
- Nie zgadzam się z tą opinią. O ile w dużych miastach samorządy radzą sobie z zarządzaniem oświatą, służbą zdrowia, utrzymaniem dróg publicznych i szeregiem innych zadań, tak w mniejszych miejscowościach nie jest to takie oczywiste. Najlepszym przykładem jest nasz powiat, wyjątkowo zróżnicowany jeśli chodzi o wielkość i charakter tworzących go gmin. Jeśli mamy zapewnić mieszkańcom równy dostęp do usług publicznych, musi być jednostka, która to wszystko koordynuje. Nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez powiatów Polski wschodniej, gdzie dominują wsie
i małe miasta. Powiaty są gwarancją zrównoważonego rozwoju kraju.
- Niedawno miesięcznik „Wspólnota” opublikował tradycyjny ranking zamożności samorządów. W swoich kategoriach Mikołów jest w czołówce, a powiat mikołowski na szarym końcu. Jak to wytłumaczyć?
- W największym uproszczeniu, różna jest konstrukcja budżetów gmin i powiatów. Naszym głównym dochodem są subwencje i dotacje państwowe, a w mniejszym stopniu podatki i dochody własne. Gminy są w lepszej sytuacji, bo trafia do nich więcej podatków od osób prawnych i mają bezpośredni wpływ na podatki lokalne. Mikołów jest bogaty bogactwem swoich mieszkańców. Natomiast niska pozycja rankingowa powiatu mikołowskiego dowodzi, że nie jesteśmy gospodarczym tygrysem.
- Tygrysem nie jesteśmy, ale „janosikowe”, czyli haracz na rzekomo biedniejsze samorządy musimy płacić.
- „Janosikowe” to jest temat rzeka, który często pojawia się także w „Naszej Gazecie” i dobrze, bo mieszkańcy powinni wiedzieć, że państwo nie traktuje wszystkich równo. Jako starosta staram się mobilizować moich kolegów z innych powiatów, aby wspólnymi naciskami na rząd i parlament doprowadzić do zmiany niesprawiedliwych przepisów. Jesteśmy na dole tabeli, jeśli chodzi o dochody i mimo skromnego budżetu musimy oddać ponad dwa miliony złotych nie wiedząc, kto i na co wyda te pieniądze. Nie mam nic przeciwko wyrównywaniu rozwojowych szans, ale nie w takiej formie. Sama nazwa tego podatku jest nietrafiona. Janosik nie odbierał przecież biednym.
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Beata Leśniewska
Napisz komentarz
Komentarze