Pisaliśmy już tyle razy o kuriozalnej sytuacji w AKS Mikołów, że Czytelnicy znają zapewne na pamięć tło tego konfliktu. Dla przypomnienia w telegraficznym skrócie. Cztery lata temu władzę w klubie przejął Krzysztof Janeczek. Uczynił to niezgodnie ze statutem, bo wprowadził na walne zebranie ludzi, którzy nie byli członkami stowarzyszenia AKS Mikołów. Sąd rejestrowy nie uznał tego wyboru i nowe władze nie zostały wpisane do KRS. Zapadło w tej sprawie też kilka niekorzystnych dla Janeczka wyroków sądów. Nie zrobiło to wrażenia na nim, ani na władzach Mikołowa, które z pieniędzy podatników zasilają klub kwotą 400 tys. zł rocznie. W ubiegłym roku sąd wyznaczył kuratora Grzegorza Schaefera z Bytomia, aby zrobił porządek w klubie. Janeczek odwołał się od tej decyzji i zyskał kilka miesięcy czasu.
Kurator w końcu przyszedł, ale jego pojawienie się trudno nazwać wejściem smoka.
Dotarliśmy do pisma, jakie skierował on do Sądu Rejonowego w Katowicach. Kurator pisze, że: „jak wynika z materiału dowodowego w sprawie, na listach obecności w dniu Walnego Zebrania Stowarzyszenia 23.06.2015 r. znajdowały się osoby nie będące członkami Stowarzyszenia, stąd między innymi utrzymano w mocy postanowienie Sądu Rejonowego uchylające uchwałę w sprawie wyboru nowego prezesa Stowarzyszenia.” Innymi słowy, kurator potwierdza, że obecne władze klubu działają nielegalnie. Jak na prawnika wyciąga jednak z tego faktu dosyć zaskakujące wnioski. Kurator pisze dalej tak: „klub, mimo braku tego postanowienia i braku prawidłowo ustanowionego zarządu od 2015 r., działa bardzo prężnie.”
Kurator, zamiast używać argumentów stosownych dla przedstawiciela wymiaru sprawiedliwości, zaczyna mówić jak kibic.
Sąd wyznaczył pół roku na zorganizowanie walnego, które legalnie wybierze władze klubu. Tylko czy kurator wie, jak się za to zabrać? W piśmie do sądu wskazuje, że nie jest w stanie dotrzeć do dokumentacji zawierającej deklaracje członkowskie z czasów poprzedniego zarządu. „Starzy” działacze AKS Mikołów nie kryją oburzenia.
- Te dokumenty zawsze znajdowały się w siedzibie klubu i winne być udostępnione przez nielegalnie wybrany zarząd - mówi Stefan Piszczek, członek „starego” zarządu AKS Mikołów.
Wszystko wskazuje na to, że kurator chce zarządzić „grubą kreskę”. Zwrócił się do sądu o przyznanie mu uprawnień do przyjmowania deklaracji oraz wpisowego od nowych członków, którzy będą mogli wziąć udział w walnym. Takie rozwiązanie na pewno służy Krzysztofowi Janeczkowi, ponieważ po czterech latach rządów ma większą zdolność mobilizacyjną wśród sportowców, trenerów, działaczy oraz ich rodzin i przyjaciół. Poprzednie władze klubu protestują przeciwko takiemu pomysłowi twierdząc, że jest to legalizacja bezprawia w klubie. W tym, co mówią jest coś na rzeczy. Pojawienie się kuratora jest przecież pokłosiem wyroków sądowych, które uznały, że władze AKS Mikołów nie mają umocowania prawnego.
Ta sytuacja rodzi kolejne pytania.
Czy miasto nie złamało ustawy o finansach publicznych przekazując setki tysięcy złotych instytucji, której prezes nie figuruje - jak wymaga tego prawo - w Krajowym Rejestrze Sądowym. Pojawienie się kuratora może rozwiązać sytuację w AKS Mikołów, ale jednocześnie wyciągnąć na wierzch problemy, które sięgają wyżej, niż poziom klubowej murawy. (fil)
Napisz komentarz
Komentarze