Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 5 lipca 2024 02:14
PRZECZYTAJ!
Reklama

Polityka nie łagodzi obyczajów

Stanisław Piechula zamiast gratulacji, przysłał Izabeli Kloc nakaz opuszczenia „Białego Domku”.
Polityka nie łagodzi obyczajów

 

Zwycięstwo Izabeli Kloc w wyborach do Parlamentu Europejskiego było spektakularne i widowiskowe. Mikołowska posłanka wypłynęła na szerokie wody europejskiej polityki, a znając jej temperament i upór, możemy być pewni, że w Europarlamencie na pewno nie zamierza odgrywać roli statysty. Choć jest z Prawa i Sprawiedliwości, gratulacje dostała od wielu osób i środowisk, które trudno zaliczyć do sympatyków PiS. Polityka na poziomie Parlamentu Europejskiego to jest inna gra, niż polska, „święta” wojna. Izabeli Kloc można nie lubić, ale warto docenić jej potencjał i możliwości. Tymczasem burmistrz Mikołowa, kiedy tylko uprawomocniły się wyniki wyborów, wypowiedział posłance umowę najmu pomieszczeń w „Białym Domku”. Przypomnijmy, że Izabela Kloc od początku swojej działalności parlamentarnej, czyli od 2005 roku, zajmowała dwa pokoje na parterze Urzędu Stanu Cywilnego. Zgodził się na to ówczesny burmistrz Marek Balcer i niczego nie zmieniał w tej umowie jego następca, Stanisław Piechula. Aż do ubiegłego miesiąca.

 

Z organizacyjnego punktu widzenia ten wrogi gest nie miał znaczenia, ponieważ Izabela Kloc i tak wyprowadziłaby się z „Białego Domu”.

 

Jako europoseł ma więcej zadań i większy budżet. Stać ją na coś lepszego, niż klitka w USC. Nie jest tajemnicą, że Stanisław Piechula i Izabela Kloc nie darzą się sympatią. Być może burmistrz chciał zrobić na złość europosłance. Jeśli tak, to chyba źle zaplanował akcję. Powinien wyrzucić Izabelę Kloc w 2014 roku, kiedy zaczął rządzić Mikołowem. PiS był wtedy w opozycji i niewiele mógł. Teraz może więcej. W dodatku wzrosła też rola Izabeli Kloc.

 

Z różnych powodów każda partia chucha i dmucha na swoich europosłów. Burmistrz zupełnie bez powodu zaostrzył konflikt choć awans Izabeli Kloc mógł stać się dobrym pretekstem do zakopania topora wojennego i zaplanowania czegoś wspólnie dla Mikołowa.

 

Z tego, co wiemy, europosłanka dzielnie zniosła nakaz opuszczenia biura.

 

Szuka teraz nowych pomieszczeń nie tylko na swoją siedzibę, ale także dla instytutu politycznego, którego powołanie zapowiadała w kampanii wyborczej. Może tego się boi burmistrz? Że pod nosem wyrośnie mu kuźnia PiS-owskich kadr, które za cztery lata zechcą sięgnąć po władzę w mieście.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
PRZECZYTAJ
Reklama
Reklama
Reklama