Dotychczas jedyną formą skwitowania burmistrza, wójta bądź starosty było absolutorium udzielane (bądź nie) przez radnych. Jest to trochę myląca formuła, zwłaszcza w sezonie wyborczym, kiedy może dojść do zmiany władz. Głosowanie dotyczy roku poprzedniego i nowy burmistrz albo wójt musi brać „na klatę” grzechy poprzednika. Na poziomie władz centralnych nie ma takiego problemu, bo funkcjonuje formuła wotum zaufania, gdzie ocenia się konkretnego człowieka. Od tego roku, to rozwiązanie wprowadzono także dla samorządów. Teoretycznie, głosowanie nad wotum zaufania powinno odzwierciedlać emocje towarzyszące ubiegłorocznym wyborom samorządowym. Tak się dzieje w większości miast i gmin. To głosowanie jest dobrym pretekstem do policzenia opozycyjnych szabel, przegrupowania sił czy zbudowania nowych sojuszy.
Tymczasem w miejscowościach powiatu mikołowskiego radni popadli w drugą skrajność.
Czyżby uszła z nich polityczna para? Dotyczy to zwłaszcza samorządowców Prawa i Sprawiedliwości. W czasie kampanii wyborczej PiS ostro atakował Aleksandra Wyrę w Łaziskach Górnych, a teraz jest zadowolony z jego rządów. Burmistrz wygrał absolutorium 20 do 0. To samo dotyczy Mikołowa. Honoru czteroosobowego koła PiS broniła jedynie Stanisława Hajduk-Bies, która zagłosowała przeciw Stanisławowi Piechuli. Pozostała trójka wstrzymała się od głosu. Jakby zapomnieli, że osiem miesięcy temu nie zostawiali na burmistrzu suchej nitki. Nawet Adam Zawiszowski, który w barwach PiS chciał wysadzić ze stołka Stanisława Piechulę, teraz nie ma w jego sprawie nic do powiedzenia. Obok Stanisławy Hajduk-Bies, w naszym powiecie na uwagę zasługuje także postawa Adama Myszora z Wyr. Przegrał wybory i gdyby teraz udzielił poparcia wójt Barbarze Prasoł, jak mógłby spojrzeć w oczy wyborcom, którzy na niego głosowali?
Podobnie, jak w Łaziskach Górnych, w Ornontowicach, Orzeszu i Radzie Powiatu Mikołowskiego głosowania nad wotum zaufania przeszły bez głosu sprzeciwu.
Starsi Czytelnicy zapewne pamiętają taką jednomyślność z epoki PRL, gdzie Sejm pełnił rolę listka figowego dla KC PZPR. Były to czasy tzw. centralizmu demokratycznego, który był podszyty strachem przed represjami systemu. Można zrozumieć, że ówcześni posłowie bali się głosować wbrew woli komunistycznej centrali. Trudno jednak zrozumieć, czego się boją współcześni radni?
Jerzy Filar
Adam Myszor, radny gminy Wyry
Podczas zeszłorocznych wyborów samorządowych proponowałem mieszkańcom gminy konkretny program, który był alternatywą dla działań i koncepcji prezentowanych przez obecną władzę. Blisko 45 % mieszkańców opowiedziało się wtedy za zmianą. Popieranie w czambuł uchwały o wotum zaufania dla wójta kilka miesięcy później byłoby szczytem hipokryzji i zagraniem nie fair w stosunku do mieszkańców. Dlatego wierny swoim przekonaniom głosowałem przeciw tej uchwale.
Napisz komentarz
Komentarze