Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 5 lipca 2024 02:19
PRZECZYTAJ!
Reklama

Romanse i awanse

Hitem miesiąca lokalnych mediów jest awans Aleksandry Czech, życiowej partnerki burmistrza Stanisława Piechuli, na dyrektorkę mikołowskiego Centrum Usług Wspólnych. Mieszkańcy nie powinni czuć się oburzeni tym - jak niektórzy twierdzą - jawnym nepotyzmem. Znali przecież życiową sytuację burmistrza, a mimo tego wybrali go w pierwszej turze wyborów samorządowych. Jak to się mówi: widziały gały co brały.
Romanse i awanse

 

Pierwsza afera endorfinowa wybuchła w lutym 2016 roku. Nazwa nie jest przypadkowa. Pod groźbą ujawnienia przez jedną z gazet prawdy o romansie, burmistrz Stanisław Piechula uprzedził medialny atak i na facebooku opublikował swoją wersję wydarzeń. Przyznał, że zakochał się w pracownicy magistratu i nie dał rady powstrzymać zalewającej go fali endorfin, czyli hormonów szczęścia. Rozpętała się ogólnopolska, medialna burza. Mikołów aż huczał od plotek.

 

Mieszkańcy początkowo zareagowali negatywnie, ale z czasem fala emocji opadła.

 

Zwyciężyła opinia, że każdy - nawet burmistrz - ma prawo do prywatnego życia. Jest w tym sporo racji. Osoby na świeczniku mają prawo do prywatności, ale pod warunkiem, że potrafią oddzielić tę sferę od działalności publicznej. Burmistrzowi Piechuli ta sztuka się chyba nie udała. Aleksandra Czech, jego życiowa wybranka, objęła niedawno stanowisko dyrektora Centrum Usług Wspólnych. Jest to podległa magistratowi jednostka, odpowiadająca za organizację pracy placówek oświatowych w mieście.

 

Nie oceniamy kwalifikacji Aleksandry Czech, bo nie o to tutaj chodzi.

 

Problem polega na tym, że ścieżka jej błyskotliwej kariery w Mikołowie dzieje się za wiedzą i przyzwoleniem jej życiowego partnera, bo burmistrz decyduje w Urzędzie Miasta o wszystkim. W firmach prywatnych można robić, co się chce. W instytucjach finansowanych z pieniędzy publicznych obowiązują inne zasady. Po to są konkursy, przetargi, kodeksy urzędniczej etyki, aby unikać dwuznacznych sytuacji, do jakiej doszło właśnie w Mikołowie. W Warszawie potrafili dostrzec ten problem. Żona Rafała Trzaskowskiego, czyli idola środowiska, z którego wywodzi się, m.in. burmistrz Piechula, zrezygnowała ze współpracy ze stołecznym magistratem, kiedy jej mąż został prezydentem Warszawy. Wszyscy podkreślali, że jest świetnym fachowcem, ale nikt nie miał wątpliwości, że musi odejść.

 

Ktoś powie, że życiowa partnerka nie jest żoną. Trzymając się litery prawa nie, ale w świetle życiowych wyborów i zachowań - tak. Zresztą Platforma Obywatelska należy do ugrupowań, które chcą nadać związkom partnerskim status równy małżeństwu. Startujący z poparciem PO burmistrz Piechula powinien najlepiej zdawać sobie z tego sprawę. Patrząc na tę sytuację od strony prawnej, w Mikołowie nie naruszono przepisów.

 

Złamane natomiast zostały zasady etyki i normy społeczne, a takie szkody najtrudniej naprawić.

 

Można się jedynie dziwić, że władze Mikołowa nie potrafiły tego problemu rozwiązać w inny sposób. Tajemnicą poliszynela jest, że samorządowcy niektórych miast mają nieformalną „sztamę” jeśli chodzi o zatrudnianie polecanych sobie osób. Takie przysługi wyświadczane są zwłaszcza na Śląsku, gdzie miasta sąsiadują z sobą, a urzędnicy są bardziej zintegrowani. Wybranka burmistrza mogłaby znaleźć pracę w innym samorządzie w ramach kadrowego barteru. Może nie jest to rozwiązanie najbardziej etyczne, ale się sprawdza, bo setki urzędników awansuje i dostaje pracę po znajomości, ale tylko Mikołów trafił z tego powodu na medialną tapetę.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
PRZECZYTAJ
Reklama
Reklama
Reklama