Gdyby opierać się na wyrokach sądów różnych instancji, największy klub w powiecie mikołowskim od czterech lat działa nielegalnie. W mieście i starostwie na nikim to jednak nie robi wrażenia. Na temat sytuacji AKS Mikołów rozmawialiśmy z wieloma, ważnymi ludźmi. I niczego sensownego się nie dowiedzieliśmy. Rozmowy przebiegały tak, jakby pytać kogoś o aneksję Krymu, a w odpowiedzi usłyszeć, że nad Morzem Czarnym można spędzić najlepsze wczasy. Podobnie jest z mikołowskim klubem.
- Czy nie przeszkadza Panu, że sądy kwestionują legalność rządów prezesa? – pytamy jednego z urzędników.
- Nie można zaprzeczyć, że pod jego rządami klub rozwinął skrzydła – padła odpowiedź.
Co ma piernik do wiatraka?
O dokonaniach zawodników AKS Mikołów często piszemy na stronach sportowych, a ten artykuł jest o czymś innym.
Jak to jest możliwe, że mimo tylu zastrzeżeń prawnych prezes Janeczek robi co chce, a organy, które powinny sprawować nad nim nadzór, taktownie odwracają głowę. Jeśli ktoś uważa, że władze lokalne nie powinny mieszać się do sportu, ten nie ma racji. AKS utrzymuje miasto z pieniędzy mikołowskich podatników. Natomiast na straży prawidłowego funkcjonowania stowarzyszeń, stoi starostwo powiatowe. Krzysztof Janeczek rządzi klubem od czterech lat.
Sposób, w jaki został prezesem już przeszedł do najnowszych dziejów Mikołowa, a przecież ta historia się jeszcze nie skończyła.
W czerwcu 2015 roku kończyła się kadencja starego zarządu AKS. Zwołano Walne Zebranie Członków, na które przyszło sporo ludzi nie należących do stowarzyszenia. Zgodnie ze statutem nie powinni brać udziału w wyborach władz, ale głosowali. Dzięki nim Krzysztof Janeczek rządzi. Jest chyba jedynym prezesem, którego nazwiska nie ma w Krajowym Rejestrze Sądowym, gdzie znajdują się informacje o wszystkich spółkach i stowarzyszeniach. „Stare” władze klubu uznały takie przejęcie sterów za pucz i skierowały sprawę do sądu. W ciągu czterech lat zapadło kilka wyroków. Wszystkie były na niekorzyść Krzysztofa Janeczka. 8 września 2016 roku Sąd Rejonowy w Katowicach wydał wyrok unieważniający jego wybór na prezesa AKS. Janeczek się odwołał. Pierwsze orzeczenie podtrzymał 2 marca 2017 roku Wydział Gospodarczy Odwoławczy Sądu Okręgowego w Katowicach. W tej sytuacji Krzysztof Janeczek wykonał dosyć zaskakujący ruch.
W dzień po ogłoszeniu niekorzystnego dla siebie wyroku zwołał Walne Zgromadzenie Członków AKS i mając za sobą większość głosów ponownie został prezesem. Tego manewru nie zaakceptował sąd w kolejnym wyroku.
- Nie można uznać, że osoby wybrane w skład zarządu w dniu 23.06.2015 r. posiadały mandat do sprawowania swoich funkcji oraz, że mogły zwołać Walne Zgromadzenie Członków zgodnie z przeprowadzoną procedurą na dzień 2.03.2017r. - można przeczytać w uzasadnieniu odmowy aktualizacji zapisów do KRS.
Inaczej mówiąc sąd stanął na stanowisku, że zarząd klubu wybrany w 2015 roku nie może pełnić swoich funkcji, a skoro tak, to nie mógł on legalnie zwołać Walnego Zebrania dwa lata później.
Sprawy nabrały tempa w ubiegłym roku. Sąd wyznaczył kuratora dla klubu. Został nim Grzegorz Schaefer, znany likwidator spółek. Niestety, nie było mu dane pojawić się w Mikołowie. Okazało się, że od decyzji o wyznaczeniu kuratora też można się odwołać z czego skorzystał Krzysztof Janeczek. Sąd odwoławczy okazał się nierychliwy. Podtrzymanie decyzji pierwszej instancji zajęło aż dziesięć miesięcy. W każdym razie najnowszy wyrok w opowieści o AKS Mikołów brzmi: kurator. Sąd wyznaczył do tej roli ponownie Grzegorza Schaefera.
W prawnej odsłonie tego sporu przez ostatnie cztery lata działo się sporo. Nie nadąża za tym sfera administracyjno-organizacyjna. W jednym z naszych tekstów o AKS wypowiedział się burmistrz Mikołowa.
- Nie jestem ani za „starym”, ani za „nowym” zarządem. Jestem za sportowcami, którzy nie mogą cierpieć z powodu zamieszania na szczytach klubowej władzy - dyplomatycznie wyjaśnił Stanisław Piechula.
Wszystko wskazuje na to, że taka wykładnia jest wciąż aktualna.
Klub utrzymywany jest z podatków mieszkańców.
Nie może paść nawet cień podejrzenia, że około 400 tys. zł z kieszeni mikołowian trafia w ręce niewłaściwych ludzi. Nie chcemy oceniać Krzysztofa Janeczka, bo to jest naturalne, że robi wszystko, aby utrzymać się na stołku. Natomiast możemy dziwić się samorządowcom, że w ich głowach nie zapalają się lampki alarmowe, kiedy sąd nakazuje zrobić w klubie porządek. Co będzie, jeśli się okaże, że przekazywana w ostatnich latach miejska dotacja na AKS łamała zasady finansów publicznych?
Co zrobi kurator? Przede wszystkim musi w ciągu sześciu miesięcy doprowadzić do zwołania Walnego Zebrania Członków, które wybierze władze klubu. Kurator może wrócić do źródła sporu, czyli do czerwca 2015 roku. Jeżeli będzie chciał prawidłowo powtórzyć tamto walne, Krzysztof Janeczek pożegna się z władzą, bo ludzie, którzy go wtedy wybrali, nie zostaną dopuszczeni do głosowania. Kurator może też uznać, że osoby, które przyszły do AKS z nowym prezesem mają status członków klubu. Wtedy wygra Janeczek. Kurator może też znaleźć trzecie wyjście. Nie wiadomo jakie, bo na podjęcie decyzji ma jeszcze pół roku. Do sprawy będziemy wracać.
Jerzy Filar
Napisz komentarz
Komentarze