Im bliżej wyborów do Parlamentu Europejskiego, tym goręcej robi się na politycznych salonach. Przypomnijmy, że do urn pójdziemy 26 maja. Ponad pół miliarda Europejczyków wybierze 751 deputowanych. W tym gronie może znaleźć się mikołowska posłanka Izabela Kloc. Jest na dobrym, trzecim miejscu na liście Prawa i Sprawiedliwości. Przed nią znajduje się wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski, który uchodzi za resortowego kandydata, a to nie zawsze sprzyja rozszerzaniu elektoratu. Listę otwiera europosłanka Jadwiga Wiśniewska z Częstochowy. Jak każda „jedynka” jest faworytką swojej listy, ale ma też słabe punkty. Jak pokazuje rozkład głosów z poprzednich wyborów, częstochowskie pochodzenie nie jest atutem europosłanki.
Izabeli Kloc sprzyja też sondażowa, silna pozycja jej partii.
Według różnych symulacji, PiS może zdobyć w naszym regionie trzy mandaty. Czy jeden z nich przypadnie mikołowskiej posłance? Wiele zależy od wyborców naszego powiatu. Analizując rozkład głosów oddanych na Izabelę Kloc w poprzednich podejściach do Brukseli łatwo zauważyć, że ponad połowę głosów zdobyła w kilku okręgach, których listę otwiera Powiat Mikołowski. Jej wynik był tutaj zawsze o dużo lepszy, niż uśredniony słupek PiS. Oznacza to, że w powiecie mikołowskim Izabela Kloc ściąga głosy także zwolenników innych partii. Jakie wnioski wyciągną z tej statystyki działacze lokalnej Platformy Obywatelskiej? Oficjalnie nawołują do głosowania na Jerzego Buzka, który po raz kolejny z rzędu jest śląską „jedynką” PO, startującą w tym rozdaniu pod szyldem Koalicji Europejskiej.
Nieoficjalnie sprawa wygląda ciekawiej.
Buzek dostanie się do Brukseli nawet bez głosów z powiatu mikołowskiego. Cała lista KE może liczyć na dwa-trzy mandaty. Dla PO powiatu mikołowskiego i tak nie ma to większego znaczenia. Sukces bądź porażka Koalicji nie wpłynie na pozycję lokalnych liderów w wojewódzkiej strukturze partii. Jakościową zmianę w powiatowej PO może natomiast spowodować… zwycięstwo Izabeli Kloc. Brzmi to karkołomnie, ale jest logiczne dla osób interesujących się lokalną polityką. W każdych wyborach, do europarlamentu czy do polskiego Sejmu, Izabela Kloc zgarnia w powiecie mikołowskim sporą pulę głosów. Odbiera szansę kolegom z partyjnej listy, ale także konkurentom z innych ugrupowań. Ten problem zniknie, jeżeli Izabela Kloc pojedzie do Brukseli, bo nie wystartuje wtedy w jesiennych wyborach do Sejmu. Przed czterema laty mikołowska posłanka zdobyła w powiecie mikołowskim aż 11 250 głosów. Potem było długo, długo nic i dwójka z PO: Mirosław Duży (4461) i Gabriela Lenartowicz (2814).
Ta dysproporcja głosów najlepiej pokazuje o jaką stawkę toczy się gra.
Jeśli Izabela Kloc wygra w maju, zostawi w politycznym „spadku” ponad 11 tys. głosów, które niekoniecznie przejmą kandydaci PiS, bo w naszym powiecie nie ma innych wyrazistych liderów tej partii. To może być szansa dla lokalnych kandydatów PO, którzy konsekwentnie, co cztery lata startują w wyborach do Sejmu i osiągają nawet niezłe wyniki, ale zawsze im trochę brakuje do szczęścia. Aby sobie pomóc w przyszłości, czy pomogą teraz politycznej rywalce? Działacze i sympatycy PO w powiecie mikołowskim znaleźli się w sytuacji, którą dobrze opisał w jednej ze swoich powieści Robert Lundlum: diabelska alternatywa.
Napisz komentarz
Komentarze