Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 26 listopada 2024 03:40
PRZECZYTAJ!
Reklama

Bruksela już się zbliża…

Czy powiat mikołowski będzie miał swojego posła w Parlamencie Europejskim?
Bruksela już się zbliża…

 

Im bliżej majowych wyborów do Parlamentu Europejskiego tym bardziej nerwowo robi się na politycznych salonach. W całej Polsce do wzięcia są 52 mandaty, a w najbardziej interesującym nas województwie śląskim siedem. Kto zgarnie pulę? W grę wchodzi kilka wariantów. Najmniej prawdopodobny zakłada, że mandaty podzielą między siebie Prawo i Sprawiedliwość oraz Koalicja Europejska. PiS weźmie wtedy cztery miejsca, a KE trzy albo na odwrót. Tak się jednak raczej nie zdarzy.

 

Jest wielce prawdopodobne, że pięcioprocentowy próg przekroczy Kukiz’ 15. Nawet jeżeli w skali kraju dostanie dwa - trzy mandaty, to jeden może przypaść na Śląsku. Tutejszą listę otwiera Grzegorz Długi, znany i popularny poseł, adwokat, kiedyś dyplomata, człowiek o ciekawym opozycyjnym życiorysie. Liczyć się też będzie Wiosna Roberta Biedronia. Tutaj nie mają znaczenia nazwiska regionalnych kandydatów, bo lokomotywą jest sam lider. Ktokolwiek pojawi się na „jedynce” śląskiej, wiosennej listy, może dostać mandat.

 

Takie spekulacje nie cieszą największych graczy, tym bardziej, że nie mają w swoich szeregach silnych lokomotyw wyborczych.

 

System dzielenia mandatów jest dosyć skomplikowany. Decydujący jest nie tylko wynik ogólnopolski, ale także liczba głosów oddanych w poszczególnych okręgach wyborczych. Dziesięć lat temu listę wyborczą PO na Śląsku otwierał Jerzy Buzek. Były premier zdobył 400 tys. głosów, a ten najlepszy wynik w kraju pociągnął całą, śląską listę jego partii. W efekcie PO zdobyła aż cztery mandaty z naszego regionu, a PiS i SLD po jednym. W tym roku Jerzy Buzek też jest „jedynką” na liście Koalicji Europejskiej, ale daleko mu do dawnej popularności. Podobny problem ma Prawo i Sprawiedliwość. Listę otwiera Jadwiga Wiśniewska, europosłanka z Częstochowy. Nikt nie odmawia jej kompetencji, ale nie należy do PiS-owskich polityków wagi ciężkiej, jak Joachim Brudziński czy Beata Szydło, którzy na pewno pociągną listy w swoich okręgach. W dodatku jej emocjonalny związek z Częstochową nie jest gwarancją dobrego wyniku, zwłaszcza w centralnych rejonach Górnego Śląska. W obu wiodących ugrupowaniach ciekawie prezentują się konfiguracje na niższych miejscach.

 

Koalicja Europejska, wbrew medialnym zapewnieniom, ma wewnętrzny problem ze znalezieniem sensownego spoiwa dla swojej „patchworkowej” listy.

 

Wyborcy i działacze PO słusznie są przekonani, że ich partia jest w KE najważniejsza. Drugie miejsce dla „czerwonego” Marka Balta może okazać się dla nich trudne do przełknięcia. I na odwrót. Dla wielu lewicowych działaczy towarzystwo liberalnej i kapitalistycznej PO jawi się, jako towarzyski nietakt.

 

W Prawie i Sprawiedliwości nie ma takich problemów, ale są za to inne. Drugą pozycję na liście zagwarantowano Grzegorzowi Tobiszowskiemu, wiceministrowi energii, ale jest to takie samo miejsce, jak każde inne. W ciemno wchodzą do Brukseli tylko „jedynki”. Reszta musi walczyć.

 

Stąd nerwowość wśród śląskich polityków PiS.

 

Zapewne ktoś z ich środowiska wypuścił w media „kaczkę”, że na Śląsku ma też startować Patryk Jaki. Z tego, co wiemy, jest to plotka, ale w polityce wszystko jest możliwe. Na pewno w grze jest Izabela Kloc z Mikołowa. Mówi się, że może dostać „trójkę”. Podczas wywiadu telewizyjnego zasugerował to nawet europoseł Tomasz Poręba, szef kampanii wyborczej PiS. Sama posłanka nie potwierdziła i nie zaprzeczyła tym informacjom. W każdym razie przy wariancie, że PiS bierze trzy mandaty, szanse Izabeli Kloc wyglądają całkiem nieźle. Powiat mikołowski miałby wtedy pierwszego europosła w historii.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

PRZECZYTAJ
Reklama
Reklama
Reklama