Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 4 lipca 2024 22:22
PRZECZYTAJ!
Reklama

Równi i równiejsi

Nasz Czytelnik z Gniotka od 20 lat bezskutecznie stara się o przekształcenie przynajmniej części swojej działki, aby mógł tam postawić dom. Jego sąsiad, znany mikołowski przedsiębiorca, na takiej samej ziemi postawił okazałą rezydencję. Jak to możliwe? Po prostu ubił interes z poprzednimi władzami miasta.
Równi i równiejsi

 

W poprzednim numerze gazety pisaliśmy o problemach państwa G., którzy bezskutecznie starają się o przekształcenie swojej działki z rolnej na budowlaną. W okolicy powstają wille, a nawet osiedle deweloperskie, ale im nie wolno. Zapytany przez nas burmistrz Stanisław Piechula odpowiedział, tak:

 

- Zmieniamy całe miasto pod tym względem próbując zrealizować 1300 zalegających wniosków. Rzeczywiście miałem nadzieję, że pójdzie to szybciej. Liczę na to, że w tej kadencji zrobimy całość.

 

Mamy kolejną historię z tego pakietu. Jeszcze bardziej bulwersującą, niż ta sprzed miesiąca.

 

Nasz Czytelnik kupił przed laty działkę na Gniotku. Wylicytował ją w przetargu Agencji Nieruchomości Rolnych. Miasto też się starało, ale nie przedstawiło najlepszej oferty. Cały Gniotek jest atrakcyjnym miejscem do życia, a okolice ul. Rolniczej wyglądają szczególnie urokliwie. Działka ma przeznaczenie rolnicze. Pan Arkadiusz nie kupił jej jednak, aby sadzić rzepak, lecz by postawić tam dom. Niestety, od 20 lat bezskutecznie prosi władze miasta, aby odrolniły przynajmniej część hektarowego terenu. Oczywiście, miasto sprawuje tzw. władztwo planistyczne, ale nie może korzystać z tego uprawnienia do woli. Mówimy o łące na Gniotku. Nie powstanie tutaj autostrada, lotnisko, baza wojskowa, park narodowy czy jakiś inny, ważny interes publiczny. Nie ma powodu, aby naszemu Czytelnikowi ograniczać prawo własności. To jeden wątek tej historii. Drugi jest znacznie ciekawszy i bardziej bulwersujący.

 

Pan Arkadiusz czuje się nie tylko rozczarowany, ale i oszukany.

 

Ma ku temu powody. Na sąsiedniej parceli wyrosła kilka lat temu okazała rezydencja. Pod względem geograficznym, przyrodniczym i geodezyjnym obie działki niczym się nie różnią. W mikołowski realiach słowo „niczym” czyni jednak różnicę. Dowiedzieliśmy się, że dom postawił znany lokalny przedsiębiorca. Nie jest to jakaś samowola budowlana, ale legalna budowa. Jak to możliwe? Otóż za kadencji burmistrza Marka Balcera miastu zależało na kupieniu ważnej dla wizerunku i komunikacji Mikołowa działki w centrum, a dokładnie przed Starym Kościołem. Właścicielem tego terenu był wspomniany przedsiębiorca. Zgodził się sprzedać miastu grunt, ale pod warunkiem, że jego działka na Gniotku zostanie przekształcona z zielonej na budowlaną. I taką decyzję, burmistrz oraz rada miasta podjęli. Pan Arkadiusz nie ma miastu nic do zaoferowania i odbija się od urzędniczych biurek. Nasz Czytelnik nie chce, aby zburzono posiadłość sąsiada, lecz domaga się by jemu też pozwolono postawić dom, skoro można budować na tym terenie.

 

- Wystarczy nieznacznie przesunąć linię zabudowy, aby w moim przypadku umożliwić zabudowę gruntu bez poważnego uszczerbku dla terenów zielonych. Nieuwzględnienie mojego wniosku budzi poważne zastrzeżenia w kontekście równego traktowania mieszkańców przez organ Gminy. W tym samym czasie kiedy ja bezskutecznie staram się o prawo zabudowy mojego gruntu właściciele sąsiadujących działek uzyskali korzystną dla siebie zmianę - podkreśla Pan Arkadiusz w kolejnym piśmie do Urzędu Miejskiego w Mikołowie.

 

Jeżeli jego wnioski nie zostaną uwzględnione zacznie pisać do innych instytucji.

 

Zapowiada skierowanie sprawy na drogę sądową i patrząc na okoliczności, ma spore szanse na zwycięstwo. Zakładając, że poprzedni burmistrz popełnił błąd, jego następca ma szansę naprawić tę sytuację, bo przecież obowiązuje jakaś ciągłość władzy. Skoro Balcer stworzył precedens, Piechula nie powinien innym odmawiać zgody na budowę domu, bo rozczarowani mieszkańcy nie będą mieli pretensji do poprzednich, lecz do obecnych władz.

Jerzy Filar

 

Komentarz

Władze w Mikołowie się zmieniają, a problemy z przekwalifikowaniem działek wciąż są takie same. Trudno wytłumaczyć dlaczego tak się dzieje, bo burmistrz i radni mogą na swoim terenie zrobić praktycznie wszystko. Skoro ludzie nie potrafią zrozumieć oporu władz, szukają najprostszych rozwiązań. Biznesmen z opisanej obok historii za odrolnienie swojego terenu zaproponował miastu działkę w centrum. Co mogą zaoferować urzędnikom zwykli mieszkańcy? Jeśli władze miasta nie widzą niebezpieczeństwa w takich pytaniach, popełniają gruby błąd.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
PRZECZYTAJ
Reklama
Reklama
Reklama