W październikowym, wyborczym numerze „Naszej Gazety” analizę politycznej sytuacji w Radzie Powiatu zatytułowaliśmy „Wszyscy na wszystkich”. Zostawiamy ten tytuł, ale nie z tego powodu, że brakuje nam inwencji. Henryk Jaroszek zdobył tak mało głosów, że nie został nawet radnym powiatowym.
Zmienia to wszystko i nic. Na czym polega ten paradoks?
Z odejściem Jaroszka kończy się cała epoka w lokalnym samorządzie. Nie ma w tym słowa przesady. Jaroszek urzędniczą karierę rozpoczął na początku lat 70. ubiegłego wieku w Łaziskach Górnych. Powoli, ale skutecznie piął się w górę, ale prawdziwym pokazem jego zdolności politycznych okazało się ostatnich osiem lat na stanowisku starosty. Najpierw rządził w koalicji z Platformą Obywatelską przeciwko Prawu i Sprawiedliwości. Po czterech latach zmienił partnera. Wszedł w konszachty z PiS i odsunął od władzy PO. Po drodze pokłócił się z PiS, ale zmontował taktyczny układ, która pozwolił mu przetrwać na stołku do końca kadencji. Przez ostatnie osiem lat Jaroszek robił co chciał, ponieważ umiejętnie wykorzystał jedyną stałą rzecz w polskiej polityce, czyli wojnę między PO i PiS. Czy na tym fundamencie zostanie zbudowany powiatowy układ sił w najbliższej kadencji? Teoretycznie powinno tak być. Na pokój między Kaczyńskim i Schetyną nie ma co liczyć, a ponieważ jest to wojna plemienna, obejmująca wszystkie klany, możemy wykluczyć powiatowe zbliżenie między PO i PiS. Partyjnym radnym możemy tylko współczuć z tego powodu. Z jednej i drugiej strony barykady weszli do Rady Powiatu inteligentni, ciekawi i wartościowi ludzie.
Gdyby nie polityczny bat zapewne usiedliby razem do stołu, ale… nie usiądą i szkoda nerwów, aby się nad tym rozwodzić.
PiS i PO zdobyły po pięć mandatów. To bardzo dobry wynik, który każe poddać w wątpliwość teorię, że im niższy szczebel samorządu, tym mniej się liczy polityczny szyld. Dostali po równo mandatów, ale PiS ma słabszą zdolność koalicyjną. Taki wniosek można wysnuć patrząc na wcześniejsze powiatowe układanki. Dotychczas, wiernym druhem i sprawdzonym koalicjantem PO był Obywatelski Komitet Samorządowy, który zdobył sześć mandatów. Jeżeli dodać do tego jednego radnego z Forum Samorządowego, trójca PO - OKS - FS może liczyć na 12 szabel i spokojnie rządzić. Na razie jednak liderzy tych ugrupowań milczą, a to znaczy, że mają problem z uzyskaniem wewnętrznego konsensusu co do podziału łupów. Dotychczas spajała ich niechęć do Jaroszka i rządza odwetu na jego środowisku politycznym. Kiedy zniknął wspólny wróg, ostygła też wzajemna miłość. Nieoficjalnie mówi się, że swojego starostę chce mieć i OKS, i PO. Jeżeli chodzi o Platformę kandydat jest oczywisty.
Mirosław Duży przymierzał się do tego stanowiska cztery lata temu i nie ma powodu, aby nie spróbował po raz kolejny.
Inaczej wygląda sprawa w OKS. Liderem tego ugrupowania jest Tadeusz Marszolik, ale nieoczekiwanie wyrosła mu wewnętrzna konkurencja w osobie Mateusza Handla, który osiągnął świetny wynik w wyborach. Teoretycznie, nie powinien on się ubiegać o posadę starosty, ponieważ Stanisław Piechula, burmistrz Mikołowa, zapowiedział podczas kampanii, że ponownie chce go na swojego zastępcę. Kto im jednak zabroni dokonać nieoczekiwanego transferu do powiatu? Następne wybory odbędą się za pięć lat. Nikt nie będzie o tym pamiętał w 2023 roku. W każdym razie z aktualnych „przecieków” wynika, że jeżeli starostą zostanie ktoś z OKS, będzie to Marszolik. W takim układzie nie mógłby on jednak liczyć na wsparcie radnych PO, którzy murem stoją za Dużym. Mikołowskie wiewiórki doniosły, że Marszolik spotkał się niedawno z Adamem Lewandowskim, liderem PiS w powiecie mikołowskim, który nie jest samorządowcem, ale ma wpływ na taktykę swoich kolegów z rady powiatu. O czym rozmawiali? Zapewne o możliwym poparciu PiS dla Marszolika.
To śmiały, ale ryzykowny ruch.
W sześcioosobowej ekipie radnych OKS na pewno są ludzie, którzy wolą złożyć mandat, niż wchodzić w konszachty z PiS. Wewnętrzne rozbicie tej grupy na pewno służyłoby Dużemu. Z oczywistych względów lider PO nie może pogadać z Lewandowskim, ale nie wolno zapominać o radnych z mniejszych ugrupowań. Być może to oni odegrają rolę języczka u wagi. W radzie jest dwóch przedstawicieli Dla Gminy i Powiatu, w tym Henryk Zawiszowski, którego syn bez powodzenia, w barwach PiS, walczył o fotel burmistrza Mikołowa. Czy polityczne sympatie przejdą z syna na ojca? Drugim radnym z tego ugrupowania jest Bartłomiej Marek, sołtys Zawady, znany, m.in. z braku zaufania do partii politycznych. Dwa mandaty wywalczyli Górnośląscy Samorządowcy Lokalni, ugrupowanie Michała Rupika, w mijającej kadencji przewodniczącego Rady Miejskiej Mikołowa. GSL startował pod sztandarem poszanowania śląskich wartości. To jest bardzo pojemny worek, do którego można wrzucić poparcie zarówno dla Marszolika, Dużego albo innego kandydata. Czy w stawce pojawi się trzeci gracz? Nie jest tajemnicą, że PiS też rozpuszcza wici wśród radnych, sondując możliwość poparcia dla ich człowieka.
Naturalnym, a raczej universalnym kandydatem tego środowiska jest Henryk Czich.
Oczywiście, to nie są jedyne możliwości i warianty brane pod uwagę. Można o tym pisać, aż zabraknie stron w gazecie. Na sam koniec zostawiliśmy wisienkę na tym przekładańcu. Otóż pojawił się człowiek, który sonduje samorządowych liderów i oferuje swoje fachowe usługi. Jest gotów wznieść się ponad podziały, pogodzić zwaśnione strony i wziąć powiatowe stery w swoje ręce. Czy domyślacie się Państwo, kim jest ten rycerz na białym koniu? Odpowiedzieć może być tylko jedna: Henryk Jaroszek.
Jerzy Filar
Dlaczego tak długo trzymacie ludzi w niepewności? Nie możecie zwołać Rady Powiatu i wybrać starostę?
Mirosław Duży, radny powiatowy:
- Proszę nie do mnie kierować te reklamacje, ale do premiera Mateusza Morawieckiego. Zgodnie z prawem kadencja samorządów trwa cztery lata. W tym wypadku kończy się ona 16 listopada, a to znaczy, że do tego dnia faktycznie w samorządach rządzą radni, wójtowie, burmistrzowie, prezydenci i starostowie wybrani cztery lata temu. Z drugiej strony, mamy ordynację wyborczą przygotowaną przez PiS, która mówi, że w ciągu siedmiu dni od ogłoszenia wyników wyborów, muszą się odbyć sesje rad gmin i powiatów, podczas których odbędą się ślubowania nowo wybranych władz. Pan premier wiedział o tym i mimo to ogłosił wybory na 21 października. W miejscowościach, gdzie zmienili się włodarze, gdyby respektować oba przepisy, przez kilka dni trwałaby dwuwładza. Stąd Państwowa Komisja Wyborcza, chcą uniknąć chaosu, poinformowała, że sesje rad gminnych i powiatowych mogą się odbyć dopiero po 16 listopada.
Napisz komentarz
Komentarze