Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 5 lipca 2024 00:24
PRZECZYTAJ!
Reklama

Kto liczył na emocje, ten się nie zawiódł

Od wielu kadencji powiat mikołowski nie widział tak intensywnej i ciekawej kampanii wyborczej. Doszło do kilku zaskakujących rozstrzygnięć i jednej, prawdziwej sensacji.
Kto liczył na emocje, ten się nie zawiódł

 

Hitem tej kampanii jest porażka starosty Henryka Jaroszka. Zdobył tak mało głosów, że nie został nawet radnym powiatowym. Z jego odejściem kończy się cała epoka w lokalnym samorządzie. Nie ma w tym słowa przesady. Jaroszek urzędniczą karierę rozpoczął na początku lat 70. ubiegłego wieku. Powoli, ale skutecznie piął się w górę, a prawdziwym pokazem jego zdolności politycznych okazało się ostatnich osiem lat na stanowisku starosty. Przez pierwszą kadencję rządził z w koalicji z Platformą Obywatelską przeciwko Prawu i Sprawiedliwości. Po czterech latach zmienił partnera. Wszedł w konszachty z PiS i odsunął od władzy PO. Po drodze pokłócił się z PiS, ale zmontował taktyczny układ, która pozwolił mu przetrwać na stołku. W tym rozdaniu wyborcy okazali się niewzruszeni dla talentów Jaroszka. Nie znaczy to, że zapowiada się nudna kadencja w powiecie. PiS i PO zdobyły po pięć mandatów. Partia Jarosława Kaczyńskiego ma jednak słabą zdolność koalicyjną. Wszystko wskazuje na to, że walka o władzę rozstrzygnie się w gronie PO i ugrupowań lokalnych, a wśród nich jest Obywatelski Komitet Samorządowy, który zdobył sześć mandatów. Teoretycznie, PO i OKS tworzą koalicję, ale nie jest tajemnicą, że liderzy obu ugrupowań mają apetyt na stołek starosty. Kto wie, czy któryś z nich, szukając poparcia, nie wyciągnie ręki do…PiS.

 

Równie sensacyjnie, choć na mniejszą skale zakończyła się rywalizacja o władzę w Ornontowicach. W ubiegłych wyborach Kazimierz Adamczyk startował sam, ponieważ nie było chętnych do rzucenia rękawicy popularnemu i rządzącemu od lat wójtowi. Tym razem ta sztuka się udała Marcinowi Kotyczce z OKS.

 

Wielu emocji dostarczyła rywalizacja w Mikołowie. Było tu wszystko czego nie znoszą mieszkańcy, ale lubią politycy, czyli brudna kampania, procesy sądowe, niszczenie materiałów wyborczych rywali. Wielkim przegranym okazała się ekipa Skutecznych i ich kandydatki do fotela burmistrza, Ireny Radomskiej. Przeprowadzili najciekawszą, najbardziej widowiskową kampanię, ale bez efektu. Kto wie, czy nie przyłożył do tego ręki PiS, który przez kilka miesięcy deklarował poparcie dla Radomskiej, aby w ostatnim dniu rejestracji kandydatów zmienić zdanie i wystawić do walki Adama Zawiszowskiego, wiceburmistrza w latach 2011 – 2014. Zdezorientowani wyborcy źle odebrali to posunięcie tym bardziej, że nikt do dziś nie wie, dlaczego do tego doszło. W każdym razie jedynym wygranym tej intrygi okazał się burmistrz Stanisław Piechula, który ze sporym zapasem głosów zapewnił sobie reelekcję w pierwszej turze. To duży sukces choć jego cena może okazać się wysoka. Obawiając się „Skutecznych” Piechula sporo obiecał podczas tej kampanii. Ludzie o tym nie zapomną, a Mikołów nie ma przecież budżetu jak Tychy czy Katowice.

 

W Łaziskach Górnych i Orzeszu wybory nie przyniosły większych zmian, a więc nie ma o czym pisać. Natomiast niespodzianka szykowała się w Wyrach. W poniedziałek bladym świtem gminę obiegła informacja, że w wyborach na wójta wygrywa Adam Myszor. I tak było, ponieważ najpierw zliczano głosy z Gostyni, gdzie miał on sporą przewagę. Później zaczęły spływać dane z Wyr i wójt Barbara Prasoł nadrobiła straty, a ostatecznie wygrała wybory. Więcej na temat powyborczego pejzażu w powiecie mikołowskim w najbliższym wydaniu „Naszej Gazety”.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
PRZECZYTAJ
Reklama
Reklama
Reklama