Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 4 lipca 2024 18:27
PRZECZYTAJ!
Reklama

„Gniot na Gniotku” odcinek drugi

Są dwie koncepcje przebudowy skrzyżowania DK 44 i DW 928 w Mikołowie. Pierwsza - nowy węzeł powstaje na pustym, miejskim terenie. Druga - przebudowa wchodzi pod okna mieszkańcom. Który wariant wybierają władze miasta? Ten, gdzie ziemię zabiera się ludziom.
„Gniot na Gniotku” odcinek drugi

 

W ubiegłym roku opublikowaliśmy artykuł „Gniot na Gniotku”. Dotyczył on poszerzenia i przebudowy, wbrew woli mieszkańców, ulicy Taborowa Kępa. Społeczny opór był tak silny, że władze Mikołowa odstąpiły od tego pomysłu. Spokój na Gniotku panował krótko. Wojciech Klasa, główny specjalista ds. zagospodarowania przestrzennego i urbanistyki oraz Stanisław Piechula, jego szef i burmistrz, znów „zaatakowali” tę spokojną, mikołowską enklawę.

 

Scenariusz jest podobny, ale sprawa ma o wiele grubszy kaliber.

 

Chodzi o przebudowę skrzyżowania drogi krajowej nr 44 z drogą wojewódzką nr 928. Jest to niebezpieczne miejsce. Często dochodzi tutaj do wypadków. W 2016 roku Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad zgłosiła ten węzeł do przebudowy w ramach Programu Redukcji Ofiar Śmiertelnych. Nikt nie ma wątpliwości, że trzeba uporządkować kolizyjne skrzyżowanie. Jak to zrobić? To jest właśnie kość niezgody między władzami Mikołowa a mieszkańcami Gniotka. Żeby zrozumieć spór, trzeba poznać topografię okolicy. Kierując się od strony Katowic na Tychy, jedziemy pod charakterystyczną zieloną kładką, a dalej po lewej stronie mijamy skarpę, na której znajduje się firma Eltron, a trochę wyżej tereny Górnośląskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów. W głębi są prywatne domy i spokojne uliczki: Nowa oraz Pileckiego (kiedyś 27 stycznia). Inaczej wygląda sprawa po prawej stronie DK 44, gdzie ciągną się niezagospodarowane tereny należące do miasta.

 

GDDKiA przygotowała analizę trzech ewentualnych rozwiązań. Trzeba pamiętać (to ważne!), że nie jest to plan ani projekt, ale zaledwie szkic.

 

Pierwszy wariant odpada, bo nie podoba się nikomu. Jest komunikacyjnie najsłabszy i można go pominąć, bo nigdy nie zostanie zrealizowany. W grze są dwa pomysły. Pierwszy zakłada przebudowę skrzyżowania od strony Tychów, z wykorzystaniem pustych, miejskich terenów. Druga koncepcja jest bardziej inwazyjna dla mieszkańców. Nowy węzeł powstałby bliżej Katowic. Zniknęłaby zielona kładka, którą mieszkańcy Gniotka chodzą do centrum miasta. Skrzyżowanie zostałoby przesunięte pod okna domów spokojnej - dotychczas - okolicy.

 

W znacznej części droga powstałaby na terenach prywatnych, a jeden dom musiałby zostać zburzony. Mając taką alternatywę, co robią władze Mikołowa? Dostosowują plany przestrzenne do rozwiązania, które nie przeszkadza nikomu? Tak by przynajmniej podpowiadała logika i instynkt samozachowawczy. Konfliktowanie się z ludźmi jest ostatnią rzeczą, na której powinno zależeć burmistrzowi. A jednak nie. Burmistrz konsekwentnie forsuje plan A, czyli wejścia z ogromną inwestycją drogową na zamieszkane tereny spokojnego Gniotka.

 

To jeden z najbardziej gorących problemów, z jakimi musi się teraz uporać mikołowski samorząd.

 

Podczas marcowej sesji Rady Miejskiej temat spadł z obrad. W kwietniu też się nie pojawił. Radni, zazwyczaj przychylni burmistrzowi, nie chcą iść na wojnę z mieszkańcami, ale wcześniej czy później muszą podjąć decyzję. Podczas jednej z sesji doszło do skandalicznej sytuacji. Wojciech Klasa zapowiedział, że będzie przekonywać radnych, aby odrzucili uwagi, jakie do planu przestrzennego wnoszą mieszkańcy Gniotka. W dobrze zorganizowanym samorządzie urzędnik po takich słowach natychmiast powinien wylecieć z roboty. To nie jest jego miasto. Urzędowanie pana Klasy jest krótkim epizodem w historii mikołowskiego magistratu, a na Gniotku ludzie mieszkają od pokoleń. Takie występy odnoszą zresztą odwrotny skutek. Im bardziej arogancko zachowują się przedstawiciele magistratu tym bardziej rośnie opór i determinacja mieszkańców. Jeszcze żaden burmistrz nie zrobił tyle dla integracji Gniotka, co Stanisław Piechula.

 

Miasto przyjęło taktykę zrzucania odpowiedzialność na GDDKiA.

 

- Nie jest prawdą, że GDDKiA nigdy nie prowadziła żadnych prac projektowych dla przebudowy omawianego skrzyżowania. Projekty takie instytucja ta przekazała UM Mikołów już w 2011 roku(…). Lokalizacja węzła jest ścisłym przeniesieniem projektu dostarczonego przez GDDKiA - napisał burmistrz Piechula w liście do mieszkańców.

 

Tymczasem, jak pisaliśmy wcześniej, nie ma żadnego projektu. Mieszkańcy Gniotka zwrócili się w tej sprawie do GDDKiA.

 

- W 2010 roku wykonane zostało opracowanie „Analiza bezpieczeństwa ruchu na skrzyżowaniu drogi krajowej nr 44 z drogą wojewódzką nr 928”. Za wyjątkiem tego opracowania GDDKiA nie prowadzi prac projektowych omawianego skrzyżowania - odpisała Dyrekcja mieszkańcom Gniotka.

 

- Nie jest znany kształt dla przebudowy skrzyżowania - podkreśla GDDKiA w innym piśmie.

 

Oznacza to, że piłka jest po stronie Mikołowa. Państwowy zarządca dróg i autostrad zrobi skrzyżowanie, ale miasto musi pokazać gdzie. Magistrat wybrał - choć nie musiał - lokalizację, na którą nie godzą się mieszkańcy.

 

Sprawa jest dziwna, a gdybyśmy nie wierzyli ślepo w uczciwość urzędników napisalibyśmy, że jest podejrzana, bo nie brakuje w niej zaskakujących wątków.

 

8 marca burmistrz napisał do GDDKiA pismo z pytaniem o rezerwy terenowe przy planowanym skrzyżowaniu. Odpowiedź przygotowano już następnego dnia, 9 marca! W żadnej instytucji w Polsce nie odpowiada się petentom z dnia na dzień, chyba że chodzi o narządy do przeszczepu. Tymczasem GDDKiA w niespotykanym tempie odpowiedziało burmistrzowi.

 

Interesująco brzmi zwłaszcza jeden fragment: Istnieje możliwość przebudowy skrzyżowania DK44 i DW 928 przez podmiot niepubliczny, mając na uwadze ustalenia dla zagospodarowania terenów przyległych do drogi krajowej 44 oraz w jej otoczeniu.

 

Oznacza to, że skrzyżowanie może zbudować prywatny inwestor. Tylko po co? Gdzie tu jest interes?

 

Gdyby ktoś wierzył w spiskowe teorie mógłby sądzić, że kasa drzemie w miejskich terenach, przez które miasto nie chce puścić węzła. Inwestor mógłby zbudować pod nosem mieszkańców Gniotka skrzyżowanie, a w nagrodę postawić sobie w pobliżu np. supermarket ze stacją benzynową i motelem. Sprawa jest rozwojowa i będziemy - oczywiście - do niej wracać.

 

Jerzy Filar

 

Michał Polok, mieszkaniec Gniotka
Sprawa Gniotka i tego, co się dzieje wokół planu zagospodarowania przestrzennego, to skandal. Planowanie bez wysłuchania wielu rodowitych i napływowych mieszkańców, wytyczanie dróg, kwalifikacja gruntów to działania narzucone. Do tego jedna z najważniejszych spraw związana z bezpieczeństwem, ale też interesem mieszkańców - skrzyżowanie na tzw. Górce Mikołowskiej (DK 44 i 928) - forsowane przez władze Mikołowa rozwiązanie jest mocno kontrowersyjne. Popieramy jedną z koncepcji GDDKiA, która najmniej ingeruje w działki mieszkańców i poprawi bezpieczeństwo na skrzyżowaniu DK 44 i drogi na Wyry. Nie rozumiem, dlaczego urzędnicy działają nie z nami, a przeciw Nam.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
PRZECZYTAJ
Reklama
Reklama
Reklama