Przez sześć lat wydawania „Naszej Gazety” jeszcze się nie zdarzyło, aby ktoś ukradł całą paczkę gazet, które zostawiamy w kilkudziesięciu punktach całego powiatu. Precedens wydarzył się w ubiegłym miesiącu.
Gazety „aresztowało”… starostwo powiatowe.
Pomijamy już fakt, że to nie jest ich prywatny urząd. Jeżeli nie godzą się na bezpłatny kolportaż powinni usunąć wszystkie gazety i foldery, a nie tylko jedną. Oczywiście, można się domyślać, dlaczego taki zaszczyt spotkał właśnie „Naszą Gazetę”. W ubiegłym miesiącu opublikowaliśmy artykuł o nagrodach, jakimi dzieli starosta powiatowy. Kogoś to ubodło. Ktoś kazał zabrać sto gazet, ale zapomniał o pozostałych 19 900 egzemplarzach i wersji elektronicznej. Informacja o szerokim geście władz starostwa szybkim i szerokim echem rozeszła się po całym powiecie. Mimo wszystko, stu Czytelników nie dotarło do papierowej wersji tekstu.
Dla nich powtarzamy najważniejsze wątki artykułu.
W ciągu trzech ostatnich lat pracownicy powiatu dostali ponad milion złotych. Starosta ujawnił te dane w ramach dostępu do informacji publicznej. Zataił natomiast, za co przyznano nagrody. Skoro nie wiadomo za co, odpowiedź nasuwa się sama - za nic. Przysłowie znane z placów budowy w czasach PRL powróciło w nowej odsłonie: czy się stoi czy się leży, nagroda się należy.
PONAD 1 MLN ZŁ NAGRÓD
2015 - 252 TYS. ZŁ
2016 - 362 TYS. ZŁ
2017 - 402 TYS. ZŁ
Ubiegłoroczna pula w powiecie mikołowskim wyniosła 400 tys. zł. Roczny budżet powiatu wynosi 90 mln zł. Nagrody stanowią ok. 0,44 proc. wydatków. To sporo pieniędzy. Proporcjonalnie znacznie więcej, niż w większości samorządów. Oczywiście, nie znaczy to, że nie należy nagradzać urzędników. Chcemy jedynie powiedzieć, że w wielu jednostkach samorządowych system motywacyjny działa źle i demoralizująco. Przerabialiśmy w „Naszej Gazecie” ten problem w ubiegłym roku, w kontekście nagród w mikołowskim magistracie. Burmistrz przyznawał dodatkową kasę za czynności, które urzędnicy powinni wykonywać w ramach obowiązków zawodowych. Pieniądze dostawało się, m.in. za ukończenie semestru studiów, dbałość o powierzone mienie, a na jednym z kierowniczych stanowisk - za samodzielność! Stoi to w rażącej sprzeczności z ustawą o samorządach. Przepisy mówią jasno, że nagrody należą się wyłącznie za szczególne osiągnięcia w pracy zawodowej. Samorządowcy bronią premii uzasadniając je odpowiedzialną, ciężką i stresującą pracą. To populistyczne tłumaczenie. Praktycznie każda praca wymaga wysiłku i kosztuje sporo nerwów. W dobrze zarządzanych prywatnych firmach nagrody dostaje się za kreatywność, zaangażowanie i pomysłowość. Taki system się sprawdza, ale nie zawsze korzystają z niego pracodawcy z sektora publicznego. Niektórzy starostowie i burmistrzowie mają lekką rękę do wydawania pieniędzy, ponieważ nie sięgają do swojej, ale podatnika kieszeni. Jest też drugie dno takiej hojności. Można przypuszczać, że dopieszczeni nagrodami urzędnicy w wyborach zagłosują na dotychczasowego pracodawcę. Nie ma to aż takiego znaczenia w dużych miastach, ale w powiecie mikołowskim o zwycięstwie może zadecydować kilkadziesiąt głosów.
Coś w tym chyba jest. Wystarczy spojrzeć na zestawienia, do których dotarliśmy. Im bliżej wyborów, tym rośnie pula nagród fundowanych przez starostę.
W 2016 ROKU DOSTALI NAJWIĘCEJ
9000 ZŁ - SKARBNIK
9000 ZŁ - SEKRETARZ POWIATU
8000 ZŁ - GŁÓWNA KSIĘGOWA
5000 ZŁ - NACZELNIK TRANSPORTU I KOMUNIKACJI
5000 ZŁ - NACZELNIK ADMINISTRACYJNO-ORGANIZACYJNY
5000 ZŁ - GEODETA POWIATOWY
5000 ZŁ - NACZELNIK ZARZĄDZANIA BEZPIECZEŃSTWEM
5000 ZŁ - NACZELNIK GOSPODARKI MIENIEM I OCHRONY ŚRODOWISKA
Zdobyliśmy dla Czytelników kolejny pakiet informacji dotyczących „troski” starostwa powiatowego o pieniądze podatników.
W internecie ukazała się niedawno relacja z pobytu delegacji powiatu mikołowskiego w niemieckim powiecie Neuss. Grupa radnych i ważni pracownicy powiatu, z wicestarostą na czele, przyglądali się organizacji systemu szkolnictwa zawodowego w Północnej Nadrenii - Westfalii. Czegokolwiek tam się dowiedzieli i tak nie ma to większego znaczenia, bo w Polsce - w odróżnieniu od Niemiec - edukacja jest scentralizowana. Powiat realizuje zadania rządu i jego samodzielność jest minimalna.
Wyjazd budził kontrowersje już w fazie organizacyjnej.
Wielu radnych odmówiło, bojąc się, że wybuchnie z tego medialna afera. I właśnie wybuchła. Wycieczka była darmowa dla uczestników, ale kosztowna dla podatników, bo to z ich kieszeni sfinansowano wyjazd do Neuss. Dotarliśmy do początkowych planów organizacyjnych. Zakładano, że z Mikołowa do Neuss pojedzie bus, który pokona tę trasę w 12 godzin. I tyle trwała podróż, z tym że delegacja poleciała samolotem. Wybrano absurdalne połączenie z Pyrzowic do Dortmundu przez… Warszawę. Jeden bilet kosztował 1200 zł. Wrócili w ten sam sposób. Mamy nadzieję, że Komisja Rewizyjna Rady Powiatu zainteresuje się wyborem tak ekstrawaganckiej trasy. Wiadomo, że śródlądowania podrażają koszty (paliwo, opłaty lotniskowe). Poza tym, z Pyrzowic uruchomiono wiele bezpośrednich połączeń do Dortmundu albo Kolonii, skąd też jest blisko do Neuss. Trudy podróży zostały powiatowej delegacji wynagrodzone noclegami w pięciogwiazdkowym hotelu. Pobyt sfinansowali Niemcy, ale to jest tylko teoretyczna oszczędność. Kiedy przyjedzie do powiatu mikołowskiego delegacja z Neuss, też trzeba będzie ich ugościć - za nasze pieniądze - w równie dobrym hotelu. Uczestnikom tej wycieczki przysługiwały także diety w wysokości 208 zł.
Nieoficjalnie wiemy, że starostwo powiatowe przygotowuje kolejny zagraniczny wyjazd, tym razem do Rumunii. Liczymy, że dostaniemy przynajmniej widokówkę z tego malowniczego kraju.
Jerzy Filar
Napisz komentarz
Komentarze