A zaczęło się pięknie. W pierwszej partii łaziszczanki grały jak z nut. Dobra, zagrywka, blok, przyjęcie, to elementy, którymi przyjezdne wygrały seta do 18. Świetnie w tej partii zagrała przyjmująca Karina Jakuć, która była motorem napędowym Polonii. W drugim secie stało się nieszczęście. Karina zderzyła się z koleżanką i to na tyle groźnie, że wylądowała w szpitalu. Gra się posypała i set błyskawicznie do 14 dla gospodyń. Szansa na wywalczenie przynajmniej jednego punktu pojawiła się w trzecim secie. Przy stanie 34:23 dla TKS-u łaziszczanki czterokrotnie miały piłkę w górze i nie potrafiły wyrównać. W końcu zaatakowały w aut i było "po herbacie". W czwartym secie początkowo było równo, a potem wydarzenia na parkiecie zdominowały tyszanki i zainkasowały komplet punktów.
- Wciąż brakuje nam kończącego ataku. Kiedy zaskoczy przyjęcie i rozegranie, a nawet pojawi się blok, to nie możemy skończyć ani pierwszej akcji, ani kontrataku. A bez "ognia" w ataku, meczu nie da się wygrać. Na dodatek jeszcze problemy zdrowotne i wszystko się sypie - powiedział po meczu rozgoryczony trener Sławomir Rubin.
TKS Tychy - Polonia Łaziska 3:1 (18:25, 25:14, 25:23, 25:18)
Napisz komentarz
Komentarze