Ten sam, o którym opowiadaliśmy w maju w artykule „Amundsen z Mikołowa”. Krzysztof Lewicki w ciągu ponad miesiąc trwającej wyprawy przemierzył kręty szlak za kołem podbiegunowym jedynie w towarzystwie psa. Smagany zimowymi zamieciami, krok za krokiem ciągnął po lodzie tradycyjne sanie, walczył z milionami lodowych igieł wbijających się w twarz, z temperaturami sięgającymi minus trzydziestu stopni. Korzystał przy tym (z własnego wyboru) z ekwipunku, jakim dysponowali pionierzy polarnictwa - wełnianej odzieży, skóry renifera, namiotu tipi i suszonego mięsa. To była podróż nie tylko w przestrzeni, ale niejako i w czasie.
Krzysztof przygotowuje się teraz do zdobycia bieguna południowego właśnie w stylu „starych” polarników. Nikt nie podjął podobnego wyzwania od kilkudziesięciu lat.
Aby zrozumieć skalę przedsięwzięcia, trzeba wiedzieć, w jakim punkcie znajduje się współczesna branża podróżnicza, a zwłaszcza jej ekstremalne odmiany jak himalaizm czy polarnictwo. Przy obecnym poziomie technologii nie stanowi problemu dotarcie w dowolny, nawet najbardziej nieprzyjazny zakątek ziemi. Barierę stanowią tylko pieniądze na transport, specjalistyczny sprzęt i odzież ochronną, armię asystentów oraz środki łączności pozwalające na robienie z takich „wypraw” medialnych spektakli. Coraz więcej jednak znanych podróżników dostrzega w tym pułapkę dla ich misji i pasji. Pojawiło się nawet hasło „etyka podróżowania”, wskazujące na konieczność powrotu do źródeł eksploracji, gdzie człowiek zmaga się z naturą i własnymi słabościami, bez wsparcia wynalazków XXI wieku.
W Polsce najwybitniejszą postacią tego nurtu jest Piotr Pustelnik.
Ten legendarny himalaista od lat przygotowywał się do wytyczenia pionierskiego szlaku na biegunie południowym. Szczegóły trasy i jej cel są na razie objęte tajemnicą, ale jeśli realizacja dojdzie do skutku, będzie to jedno z najbardziej spektakularnych wydarzeń w historii wypraw polarnych. Piotr Pustelnik obdarzył Krzysztofa Lewickiego zaufaniem i szacunkiem. Ale przede wszystkim jest przekonany, że młodszy eksplorator sprosta temu wyzwaniu. Dlatego powierzył misję zdobycia bieguna Krzysztofowi Lewickiemu, naszemu „mikołowskiemu Amundsenowi”.
Niedawno podróżnicy spotkali się, aby Piotr Pustelnik mógł przekazać Lewickiemu swój profesjonalny sprzęt. Niestety - licho nie śpi! Część sprzętu uniosła w nieznane ubiegłoroczna fala powodziowa, zmiatając z powierzchni ziemi w Stroniu Śląskim garaż z przechowywanym wyposażeniem. Dla prawdziwych pasjonatów to jednak tylko drobna niedogodność, nigdy - przeszkoda nie do pokonania.
Zanim Krzysztof Lewicki wyruszy na biegun, musi zrealizować kilka mniejszych wypraw przygotowawczych. Tak każą reguły profesjonalistów.
Już w lutym wybiera się do Kazachstanu, aby przejść w śniegu i lodzie szlak liczący czterysta kilometrów. Bezkresny, zamarznięty step, skuty trzydziestostopniowymi mrozami, da przedsmak polarnej przygody. Trasa zresztą nie została wybrana przypadkowo. To ten sam szlak, którym w czasach zaborów szli skuci w kajdany polscy zesłańcy. I ten sam, który w średniowieczu przemierzył polski franciszkanin Benedykt Polak, uczestnik poselskiej wyprawy do chana Mongołów.
W kolejnych wydaniach gazety będziemy wracać do Krzysztofa Lewickiego, aby opowiedzieć Czytelnikom jak idą przygotowania do jego wielkiej, lodowej wyprawy.(fil)
Możesz wesprzeć podróże Krzysztofa Lewickiego
przekazując darowiznę lub 1,5% podatku na Fundację Dzika Droga:
Fundacja Dzika Droga, ul. Bandurskiego 6, 43-190 Mikołów
ING Bank Śląski PL 54 1050 1399 1000 0090 3282 2539
w tytule: „darowizna”
Przekaż 1,5% podatku Fundacja Studencka Młodzi Młodym
KRS 0000270261
Cel szczegółowy: 19580 Fundacja Dzika Droga
Napisz komentarz
Komentarze