Na rozgrzewkę wyborczego sezonu czeka nas październikowa batalia o Sejm i Senat. Warto przypomnieć o co toczy się gra. W naszym okręgu (nr 30 - Jastrzębie-Zdrój, Rybnik, Żory oraz powiaty mikołowski, raciborski, wodzisławski i rybnicki) jest do wzięcia dziewięć mandatów poselskich. Według symulacji znanego i wiarygodnego politologa Marcina Pallade, cztery miejsca przypadną Prawu i Sprawiedliwości, trzy Platformie Obywatelskiej i po jednym Polsce 2050 Szymona Hołowni oraz Konfederacji. W porównaniu z obecnym układem sił nic się nie zmienia tylko w przypadku PO. PiS i Lewica tracą po jednym mandacie. Do gry wchodzą nowi, czyli Hołownia i Konfederacja.
Pasjonująco zapowiada się nie tylko starcie między partiami, ale także ruchy wewnątrz ugrupowań, zgodnie ze staropolską gradacją pojęcia „wróg”: normalny wróg, śmiertelny wróg i kolega z listy wyborczej.
Najmniej wiemy o tym, co dzieje się w obozie Konfederacji na poziomie naszego regionu. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć kto z tej ekipy może zostać posłem. Klarowniej rysuje się sytuacja w Polsce 2050 Szymona Hołowni. Jest prawie pewne, że „jedynką” na liście będzie Łukasz Osmalak z Mikołowa. Dla powiatu mikołowskiego jest to dobra informacja. Swój człowiek przy ul. Wiejskiej w Warszawie to szansa na skuteczny lobbing w naszych, lokalnych sprawach. Nie dzielmy jednak skóry na niedźwiedziu, bo sondaże nie są ostatnio łaskawe dla Trzecie Drogi, czyli koalicji Polski 2050 i PSL.
Może tak się stać, że Osmalak będzie zwycięzcą na swojej liście, ale do Sejmu nie wejdzie.
Inny problem mają za to w PiS i PO. W naszym okręgu nie ma wprawdzie gwiazd z politycznej „pierwszej ligi”, ale jest za to wielu równorzędnych, solidnych, rozpoznawalnych i aktywnych działaczy. Szykuje się ostra, bratobójcza walka o dobre miejsca na listach wyborczych. Zacznijmy od partii rządzącej. Ostateczny układ i kolejność nazwisk zależy tylko od Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS w wywiadach podkreśla, że ma jeszcze sporo czasu na podjęcie decyzji. Dla kandydatów oznacza to życie w niepewności przynajmniej do końca wakacji. Z nieoficjalnych informacji wynika, że listę PiS w naszym okręgu może wzmocnić pochodzący z Raciborza Paweł Jabłoński, wiceminister Spraw Zagranicznych. Toczy się też walka o miejsce dla Michała Wosia sekretarza stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości z Suwerennej Polski. To rozpoznawalny polityk i bliski człowiek Zbigniewa Ziobro, który - podobno - ostro podbija wyborczą stawkę w układankach w ramach Zjednoczonej Prawicy. W dodatku krążą plotki o możliwym starcie Julii Kloc-Kondrackiej, popularnej radnej sejmiku wojewódzkiego i córki Izabeli Kloc, poseł do Parlamentu Europejskiego. Sama zainteresowana nie potwierdza tych informacji, ale jej nazwisko krąży na nieformalnej giełdzie kandydatów. Dodajmy do tego obecnych posłów, Adama Gawędę, Bolesława Piechę, Grzegorza Matusiaka i Teresę Glenc, którzy też powalczą o reelekcję.
Powiedzieć, że w PiS toczy się wewnętrzna rywalizacja to nic nie powiedzieć.
Nieformalnym zwyczajem jest także, że każda z siedmiu jednostek administracyjnych tworzących nasz okręg wyborczy musi wystawić swojego kandydata. Po awansie Izabeli Kloc do Parlamentu Europejskiego lista działaczy PiS w naszym powiecie, którzy mogą powalczyć o wyższą stawkę, jest bardzo krótka. Jakieś szanse miałby jedynie mikołowianin Adam Lewandowski, który dobrze sobie radzi jako wiceprezes Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach. Stał się rozpoznawalny i dobrze kojarzony dzięki wdrażaniu proekologicznych programów. Sam Lewandowski nie chciał skomentować ewentualnego startu w wyborach.
W PO również szykuje się bratobójcza gra o tron.
Platforma Obywatelska ma obecnie troje posłów z naszego regionu: Marka Krząkałę, Gabrielę Lenartowicz i Krzysztofa Gadowskiego. Jest mało prawdopodobne, aby w tym składzie spotkali się w Sejmie przyszłej kadencji. W poprzednich wyborach „jedynką” był Krząkała, ale chodzą słuchy, że po raz kolejny nie dostanie „biorącego” miejsca. Ten rybniczanin oznaczony, m.in. Krzyżem Komandorskim Orderu Zasługi RFN, jest człowiekiem Grzegorza Schetyny. Był jego głównym doradcą do spraw niemieckich, kiedy popularny „Schet” kierował ministerstwem spraw zagranicznych w rządzie PO-PSL. Dobre czasy jednak minęły. Schetyna żyje w bardzo szorstkiej przyjaźni z Donaldem Tuskiem, a wszyscy wiedzą, że szef PO nie ma litości dla wrogów, zwłaszcza wewnętrznych. Oznacza to, że najlepsze lata w PO minęły też dla Krząkały. Z kolei Gabriela Lenartowicz podkłada sobie sama nogi. Podczas niedawnej, uroczystej sesji w Jastrzębiu-Zdroju z okazji 60-lecia miasta, zwróciła się do tamtejszych radnych i mieszkańców: „... drodzy raciborzanie”. Ta gafa poszła w miasto i przeczuleni na swoim punkcie jastrzębianie są - delikatnie mówiąc - wściekli na Lenartowicz. Najbardziej cieszy się z tego Krzysztof Gadowski z Jastrzębiu-Zdroju, który punktuje dzięki błędom rywali. Między tę trójkę klina chce wbić Mieczysław Kieca, prezydent Wodzisławia. Jest to echo politycznej rewolty marszałka województwa Jakuba Chełstowskiego. Przypomnijmy, że w ubiegłym roku dosyć nieoczekiwanie zerwał on współpracę z PiS i zmontował koalicję z PO. Chełstowski firmuje ugrupowanie Tak dla Polski, które ma wielu członków w samorządach i jest prawdziwym utrapieniem dla lokalnych działaczy Platformy, ponieważ muszą się z nimi dzielić miejscami na listach wyborczych. I tak jest też w naszym okręgu. Kieca chce dostać wysokie miejsce, bo tak wynika z nieformalnych ustaleń między liderami PO i Tak dla Polski. W tej mało klarownej wodzie może wypłynąć ktoś spoza Rybnika, Raciborza i Jastrzębia-Zdroju. Taką szansę ma Mirosław Duży, starosta mikołowski. Jest on rozpoznawalny w naszym powiecie, ale jego nazwisko krąży także na innych salonach, jako członka władz regionalnych PO i przyjaciela Borysa Budki.
Problem w tym, że Duży może nie dostać szansy na mandat poselski, bo mówi się o jego ewentualnym starcie do Senatu.
Na opozycji sytuacja jest podobna jak w PiS. Tylko najściślejsze kierownictwo wie, kto i gdzie znajdzie się na liście, ale do podjęcia konkretnych decyzji droga jest jeszcze daleka. W PiS raczej nie będzie problemu. Obecny senator Wojciech Piecha poradził sobie cztery lata temu i zapewne znów dostanie szansę. Gorzej jest na opozycji, która uwikłała się w pakt senacki. Regionalni liderzy PO chcą, aby wystartował Mirosław Duży, ale szczebel wyżej - na poziomie krajowym - liczą się inne układanki.
Z tego co wiemy, Szymon Hołownia ostro naciska na Donalda Tuska, aby w naszym okręgu (nr 73 - Rybnik oraz powiaty mikołowski i rybnicki) miejsce przypadło jego człowiekowi, wiceprezydentowi Rybnika Piotrowi Masłowskiemu. Podobno szef PO jest skłonny na to przystać. Po jesiennych emocjach czeka nas krótka, zimowa przerwa i powrót do wyborczej karuzeli.
Na przedbiegu kampanii jedno z najciekawszych pytań brzmi: wystartuje pan do Sejmu czy też do Senatu?
Mirosław Duży, starosta powiatu mikołowskiego
Też chciałbym poznać odpowiedź na to pytanie. Niestety sztaby wyborcze i liderzy ugrupowań do ostatniej chwili zwlekają z ujawnieniem informacji o ostatecznym kształcie list wyborczych. Tak jest też tym razem. Mogę potwierdzić, że startuję w wyborach natomiast czy będzie to Sejm albo Senat jest sprawą drugorzędną. Najważniejsze, aby nie zmarnować szansy na umieszczenie w polskim parlamencie przedstawiciela naszego powiatu.
Wybory samorządowe są tak samo ważne, a już na pewno bardziej emocjonujące od parlamentarnych.
Ciekawie jest zwłaszcza w mniejszych miejscowościach, takich jak w powiecie mikołowskim, gdzie kandydatami są ludzie, których często znamy osobiście. Niedawno ukazała się ciekawa prognoza wyborcza przygotowana przez Ogólnopolską Grupę Badawczą. Analizy i rankingi OGB warto brać poważnie pod uwagę, bo cechuje je duża trafność w porównaniu z późniejszymi wynikami wyborów. Metodologia i kryteria, które zostały wzięte pod uwagę przy ocenie szans burmistrzów i prezydentów miast, są dosyć skomplikowane. Skupmy się więc tylko na wynikach. Według OGB najmniejsze szanse na reelekcję mają w naszym regionie prezydenci lub burmistrzowie: Zabrza, Siewierza, Pszowa, Knurowa i Czerwionek-Leszczyn.
Samorządowca z naszego powiatu nie ma w czołówce prawdopodobnych przegranych, ale jest na tyle wysoko, aby czuć lekki niepokój.
Mowa o Stanisławie Piechuli, burmistrzu Mikołowa, którego prawdopodobieństwo porażki wynosi 25 proc. Na 15 proc. oceniono widmo klęski Aleksandra Wyry, burmistrza Łazisk Górnych. Spać w miarę spokojnie może Mirosław Blaski, burmistrz Orzesza. Prawdopodobieństwo jego porażki wyceniono na 10 proc. Ranking nie obejmuje samorządów gminnych. Tutaj możemy pokusić się o własną prognozę. Barbara Prasoł, burmistrz Wyr, zapowiedziała, że nie zamierza ubiegać się o reelekcję. Zapowiada się więc arcyciekawy pojedynek między Joanną Pasierbek-Konieczny, cieszącą się poparciem obecnej wójt przewodniczącą Rady Gminy a Adamem Myszorem, który w samorządzie tworzy jednoosobową, bardzo aktywną opozycję. W Ornontowicach - póki co - nikt oficjalnie nie zgłosił roszczeń do fotela wójta, więc pozycja obecnego, Marcina Kotyczki, wydaje się niezagrożona.
Wyborom samorządowym smaczku dodaje klątwa drugiej tury.
Jak wiadomo, w wyborach na prezydenta, burmistrza czy wójta, jeśli nikt z kandydatów nie uzyska przynajmniej 50 proc., to konieczna jest dogrywka. Z reguły nie służy ona dotychczasowym włodarzom. W Ornontowicach, Orzeszu i Łaziskach Górnych na razie nie zapowiada się druga tura, bo nie ujawnili się kontrkandydaci z szansami na sukces. W Wyrach, jeśli nie zgłosi się ktoś trzeci, walkę o tytuł rozstrzygnie wspomniana dwójka. Najciekawiej wygląda sytuacja w Mikołowie. W mieście jest kilka środowisk politycznych, które mają potencjał, aby wystawić kandydata i zorganizować mu przyzwoitą kampanię wyborczą. Obrońca tytułu, burmistrz Stanisław Piechula może być pewien tylko poparcia Platformy Obywatelskiej. W czasie całej kadencji stał za nim także klub radnych Obywatelskiego Komitetu Samorządowego. Z OKS jest zastępca burmistrza Mateusz Handel i przewodnicząca Rady Miejskiej Katarzyna Syryjczyk-Słomska. Dla Stanisława Piechuli jest to wsparcie, ale i zagrożenie. OKS to dosyć prężna i dobrze zorganizowana ekipa z ciekawymi ludźmi w składzie. Ze względu na status zawodowy Mateusz Handel może wahać się przed walką o fotel burmistrza, ale Katarzyna Syryjczyk-Słomska nie ma już takich ograniczeń. Podobnie jest z Łukaszem Osmalakiem. Życzymy mu jak najlepiej w wyborach parlamentarnych, ale jeśli z dobrym wynikiem nie dostanie się do Sejmu, to przecież nie zmarnuje takiego kapitału politycznego. Będzie miał za sobą bezcenne doświadczenia kilkumiesięcznej kampanii wyborczej. Swojego kandydata wystawi także PiS. Bez względu na to kim będzie ta osoba, zbierze co najmniej 20 - 25 proc. głosów prawicowego elektoratu tylko ze względu na szyld partyjny. A jeśli PiS znajdzie ciekawego kandydata, to poważnie może pomyśleć o drugiej turze. Nie zapominajmy też o Konfederacji. Na pewno będzie miała dobry wynik do parlamentu. Taktyka polityczna nakazuje, aby trzymać się tej fali sukcesu, a nie ma lepszego pretekstu niż kolejne wybory. W samorządzie obowiązują inne reguły, niż w krajowej polityce. Na lokalnym poziomie nie zadziała zasada: wszyscy kontra PiS. W dodatku jeśli w drugiej turze zmierzyłby się np. Stanisław Piechula z Katarzyną Syryjczyk-Słomska, to poparcie PiS stałoby się tzw. języczkiem u wagi. Łatwo zgadnąć kto dostałby poparcie od mikołowskiej prawicy. Kampania wyborcza dopiero się zaczyna, a już jest ciekawie. Aż strach się bać, co przyniosą nam kolejne tygodnie i miesiące.
W kolejnym wydaniu gazety przedstawimy analizę sytuacji wyborczej do Parlamentu Europejskiego.
Jerzy Filar
Napisz komentarz
Komentarze