Wydajemy „Naszą Gazetę” od ponad 10 lat. Poruszaliśmy wiele tematów poważnych, smutnych i tragicznych. Nigdy jednak nie przypuszczaliśmy, że będziemy zamieszczać „uspokajające” informacje na temat zapasów jodku potasu, który należy zażywać na wypadek katastrofy nuklearnej. Taki czas nadszedł. Barbarzyńska agresja Rosji na Ukrainę wchodzi na coraz wyższy poziom eskalacji. Im lepiej idzie na froncie Ukraińcom w tym większą paranoję i histerię wpada Putin. Politycy, komentatorzy i wojskowi uspokajają, że prawdopodobieństwo użycia „atomówek” przez kremlowskiego mordercę jest minimalne. Przypomnijmy, że 23 lutego w programach publicystycznych też przekonywano, że koncentracja rosyjskich wojsk przy ukraińskiej granicy to blef i próba sił. Dzień później ruszyła pełnoskalowa, krwawa wojna.
Dlatego nie wolno lekceważyć nuklearnego straszaka.
Chodzi nie tylko o bombę, ale także o możliwość sabotażu w ukraińskich elektrowniach jądrowych. Jak wiadomo, środkiem który należy zażyć na wypadek skażenia radiacyjnego jest jodek potasu. Rządowa Agencja Rezerw Materiałowych uruchomiła dostawy tabletek do samorządów. Duża partia trafiła także do powiatu mikołowskiego. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy ponad 137 tys. tabletek jest już zdeponowanych w schronie pod starostwem. Dalej tabletki trafią do poszczególnych gmin, których zadaniem będzie dalsza dystrybucja do mieszkańców.
Pamiętajmy, że jodku potasu nie bierze się na zapas!
Jest to lek, który można zażyć dopiero w momencie, gdy wystąpi zagrożenie radiacyjne. Wcześniejsze przyjmowanie zupełnie mija się z celem i jest niebezpieczne. Nieuzasadnione i nadwyżkowe stosowanie jodu może prowadzić do nadczynności i zapaleń tarczycy, a z tym nie ma żartów. MSWiA przygotowało broszurę informacyjną na temat dystrybucji tabletek i samego preparatu. Jednocześnie ministerstwo informuje, że w obecnej chwili zagrożenie nie występuje, a sytuacja jest na bieżąco monitorowana przez Polską Agencję Atomistyki.
Napisz komentarz
Komentarze