Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 4 lipca 2024 11:21
PRZECZYTAJ!
Reklama

Szpital na skraju przepaści

Pół miliona złotych miesięcznie zabraknie na wypłaty szpitalowi powiatowemu w Mikołowie. To nie jedyny wydatek, na który placówka nie ma pieniędzy. W powiecie zaczynają krążyć plotki, że szpital może zostać postawiony w stan likwidacji.
Szpital na skraju przepaści

O szpitalu powiatowym pisaliśmy w ubiegłym miesiącu, ale wracamy do tego tematu, ponieważ robi się coraz mniej ciekawie. Od lipca weszła w życie ustawa o minimalnych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia. Oznacza to, że lekarzom, pielęgniarkom, położnym, ratownikom, diagnostom laboratoryjnym, farmaceutom i pracownikom niemedycznym należą się podwyżki. W mikołowskiej lecznicy na liście płac jest 247 osób. Realizacja ustawy kosztować będzie miesięcznie pół miliona złotych. Szpital takich pieniędzy nie ma, podobnie jak właściciel placówki, czyli starostwo powiatowe.

Sytuacja w polskiej służbie zdrowia jest generalnie zła, a w najgorszej kondycji znajdują się szpitale. Wśród nich też są lepsze i gorsze. W najlepszej sytuacji są placówki specjalistyczne, podległe pod ministerstwo, uczelnie wyższe albo wojewódzkie urzędy marszałkowskie. W miarę dobrze radzą sobie szpitale jednoimienne, świadczące specjalistyczne usługi, na które zawsze jest komercyjny popy. Powiatowe mają się najgorzej, ponieważ nie mają bogatego sponsora, a muszą utrzymywać najniżej wyceniane usługi, jak np. izby przyjęć. Szpitali powiatowych jest w Polsce 214 i tylko co dziesiąty może pochwalić się w miarę stabilną sytuacją. Sprawą zajęły się media, a mikołowska placówka służy za wzór kryzysu w branży. W telewizji „Silesia” wypowiadał się starosta Mirosław Duży, a w ogólnopolskich „Faktach” pojawił się dr Cezary Tomiczek, prezes Centrum Zdrowia. W 2023 r. do utrzymania szpitala zabraknie 9 mln zł. Jeśli nic się nie zmieni z każdym rokiem kwota debetu będzie tylko rosnąć. Nie może to trwać w nieskończoność.

Rozmowa z Mirosławem Dużym, starostą powiatowym

- Dla szpitala chyba nie ma innego wyjścia, jak podłączenie do kroplówki z budżetu powiatu.

- Szpital potrzebuje rozwiązań systemowych, a nie doraźnych. Poza tym kończą się możliwości powiatowej „kroplówki”. Nie mamy możliwości wygenerowania dodatkowych dochodów, a państwo nakłada na nas coraz więcej zobowiązań związanych nie tylko ze służbą zdrowia, ale także z oświatą. W dodatku zaczynamy jedną z największych inwestycji ostatnich lat, czyli budowę nowej siedziby OPP, do której dołożyliśmy dziewięć milionów. Mówiąc wprost: nie jesteśmy w stanie dalej dokładać do szpitala.

- Mówił Pan o rozwiązaniach systemowych, czyli jakich?

- Przede wszystkim liczymy na zwiększenie kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia i większe zainteresowanie ze strony władz centralnych. Starostowie z całej Polski działają w tej sprawie razem. Ostatnio udało nam się dotrzeć z informacjami na temat fatalnej kondycji szpitali powiatowych bezpośrednio do Mateusza Morawieckiego. Organizacja służby zdrowia jest domeną państwa i premier musi za to wziąć współodpowiedzialność.

- W powiecie krążą plotki, że szpital może zostać postawiony w stan likwidacji...

- Nie chciałbym komentować plotek, ale mogą zapewnić, że zrobimy wszystko, aby utrzymać szpital. Jest to przykra sytuacja, że ofiarą słabości polskiego systemu ochrony zdrowia padają szpitale powiatowe, które udowodniły swoją sprawność i skuteczność, stojąc na pierwszej linii walki z koronawirusem.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
PRZECZYTAJ
Reklama
Reklama
Reklama