Wracamy do tematu, który od kilku miesięcy absorbuje uwagę nie tylko mieszkańców gminy Wyry. Przypomnijmy, że Adam Myszor podczas ostatnich wyborów samorządowych miał dobry wynik w całej gminie, ale najlepszy w Gostyni. Mając społeczne poparcie był naturalnym kandydatem do komisji gostyńskiej w Radzie Gminy. I tam zasiadał dopóki go w ubiegłym roku nie wyrzucili pozostali radni.
Na tym jednak zamieszanie się nie skończyło, lecz dopiero nabrało rumieńców.
Ludzie się skrzyknęli i założyli komitet uchwałodawczy mieszkańców Gostyni. Tego jeszcze w gminie Wyry nie było, a i w całym powiecie mikołowskim to ogromna rzadkość. Aby przygotować społeczny projekt uchwały trzeba mieć - jak na wyrskie warunki - poparcie co najmniej 200 mieszkańców gminy. Sympatycy Myszora zebrali pięć razy więcej. Na radnych nie zrobiło to jednak wrażenia. Obywatelski projekt uchwały trafił pod obrady Rady Gminy i został odrzucony w głosowaniu. W stanowisku władz gminy, które zamieszczamy na str.16 oberwało się także „Naszej Gazecie”. Skrytykowano nas za nazwanie całej sytuacji „zadymą w wyrskim samorządzie”.
Jeśli nie jest zadymą zlekceważenie woli ponad tysiąca mieszkańców, to co nią może być?
W dyskusji przed głosowaniem radni w mało przekonujący sposób uzasadniali swoje racje. Usłyszeliśmy, że Myszor jest arogancki i niegrzeczny. Argumentem przeciwko pomysłodawcom inicjatywy uchwałodawczej była nawet... niska frekwencja na kanale transmitującym sesję. Przecież mieszkańcy nie zrobili tego na złość Myszorowi, lecz dlatego, że takich obrad nie da się oglądać, bo można zasnąć z nudów. Dotyczy to rzecz jasna wszystkich rad gminnych i miejskich, nie tylko wyrskiej. Jeden z radnych zasugerował nawet, że listę poparło wiele starszych osób, ponieważ podpisują wszystko, co im się podsunie.
Radni podjęli dosyć ryzykowną grę, lecz nie z Myszorem, ale z mieszkańcami.
Radni nie muszą się lubić. Jeśli któryś jest arogancki, to można z nim walczyć jego bronią. W ostateczności są sądy i paragraf 212 (zniesławienie). Wyrscy radni sięgnęli jednak po argument ostateczny, czyli wykorzystali swoją władzę i pozbyli się z komisji niewygodnego kolegi. Ludziom to się może nie spodobać. W końcu radni są ich delegatami w samorządzie. Odwołanie Myszora to podwójny policzek: dla wyborców, którzy głosowali na niego w 2018 roku oraz dla osób podpisanych pod obywatelską inicjatywą uchwałodawczą. Radni, którzy usunęli Myszora z komisji chcieli go ukarać, ale wyświadczyli mu ogromną przysługę. Zrobili z niego ludowego bohatera i murowanego kandydata w najbliższych wyborach na wójta gminy.
Jerzy Filar
Szymon Danielczyk, pełnomocnik komitetu uchwałodawczego mieszkańców Gostyni
Decyzja rady gminy jest po prostu skandaliczna. Odrzucając projekt uchwały zgłoszony i popierany przez mieszkańców radni wyrzucili na śmietnik 1047 podpisów poparcia. Najgorsze jest to, że w oficjalnym stanowisku przyjętym przez komisję gostyńską radni zrobili z mieszkańców ludzi niespełna rozumu, którzy nie wiedzą co podpisują. To policzek wymierzony ludziom przez lokalnych polityków. Zaprezentowana w świetle kamer arogancja władzy jest wręcz nieprawdopodobna. My mieszkańcy będziemy o tym pamiętać.
Napisz komentarz
Komentarze