W ostatnich latach Unia Europejska zamknęła się w ideologicznej bańce. Wmawiano nam, że jedynym, cywilizacyjnym wyzwaniem jest ocieplenie klimatu. Sądzono, że wszyscy ludzie są mili, a jeśli nie – jak Władimir Putin – to wystarczy dać mu pieniądze, aby nabrał dobrych manier.
Ten świat iluzji runął po 24 lutym.
Dopiero teraz otwierają nam się oczy w jak wielkim samozakłamaniu żyła Unia Europejska, a zwłaszcza Niemcy. Według NATO-wskich podręczników strategii, import gazu ziemnego od jednego dostawcy powyżej 20 proc. stanowi istotne zagrożenie dla bezpieczeństwa, nie tylko energetycznego. A co zrobiły Niemcy? Prawie połowę krajowego zapotrzebowania na gaz uzależniły od Rosji. W ślad za liderem Unii Europejskiej poszły kolejne kraje członkowskie. W efekcie, aż 40 proc. unijnego popytu na gazu zaspokaja Rosja. NATO bardzo krytycznie ocenia dotychczasową politykę energetyczną Unii Europejskiej, która rozzuchwaliła Putina, a w konsekwencji doprowadziła do nieszczęścia.
Otrzeźwiał nawet „zielony” król, czyli Frans Timmermans odpowiadający w Komisji Europejskiej za politykę klimatyczną.
Wobec niestabilnej sytuacji na rynku gazu Bruksela zaproponowała Polsce obniżenie roli tego surowca w okresie przejściowym, w dochodzeniu do neutralności klimatycznej. Nie oznacza to spowolnienia ani zatrzymania transformacji energetycznej. Z tej drogi nie ma odwrotu, ale zabezpieczenie dostaw energii z użyciem węgla potrwa dłużej. Co to oznacza dla Polski Śląska i dla powiatu mikołowskiego? Węgiel wraca do gry. Surowiec, który w dobie Zielonego Ładu miał być przekleństwem naszej gospodarki, teraz może stać się „czarnym koniem” nowej polityki energetycznej. Oczywiście, takie rzeczy nie dzieją się od razu. Na skutek presji Komisji Europejskiej polskie górnictwo znajduje się na ścieżce likwidacyjnej, co wyklucza na razie nowe inwestycje. Sytuacja jest jednak nadzwyczajna i dynamiczna. Rząd we współpracy z firmą Rafako oraz Narodowym Centrum Badań i Rozwoju szuka rozwiązań pozwalających pracować dłużej elektrowniom na węgiel.
Na tej strategicznej mapie są też Łaziska Górne.
Według pesymistycznych planów nasza elektrownia miała zakończyć żywot już w 2025 roku. Później pojawił się plan przystosowania jej do gazu. Od strony technicznej jest to trudne, ale możliwe. Siedem kilometrów od Łazisk Górnych ma przebiegać nitka nowego gazociągu Racibórz – Oświęcim. Pomysł był taki, aby podpiąć elektrownię do tej rury. Dla tej, i podobnych inwestycji pojawiło się polityczne, zielone światło w Brukseli. Komisja Europejska długo wzbraniała się przed uznaniem gazu i atomu, jako ogniw pośrednich w dochodzeniu do zeroemisyjnej gospodarki. Wojna na Ukrainie zburzyła wszystkie te koncepcje. Ceny gazu wystrzeliły w górę i będzie go coraz mniej, ponieważ wolny świat musi się odciąć od rosyjskich surowców.
Oznacza to, że Polska, aby zapewnić sobie bezpieczeństwo energetyczne, musi wciąż polegać na blokach węglowych.
Akurat łaziska elektrownia jest przygotowana do tego wyzwania. W mediach bywa czasami nazywana laboratorium nowoczesnych technologii i nie ma w tym przesady. Od lat trwają tu prace nad eliminowaniu albo wychwytywaniu dwutlenku węgla i innych szkodliwych substancji w procesie spalania węgla. Nie rozwijano tych prac, ponieważ Unia Europejska położyła szlaban na węgiel. Teraz sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Z elektrownią związana jest ściśle kopalnia Bolesław Śmiały. Zgodnie z planem zamykania polskiego górnictwa, miała przestać fedrować w 2028 roku. Na razie nikt nie mówi tego głośno, ale nieoficjalnie jest rozważana możliwości, aby dać kopalni dłuższe życie. Wszystko zależy od tego, jak rozwinie się międzynarodowa sytuacja polityczna i gospodarcza.
Napisz komentarz
Komentarze