W przypadku hal magazynowo-produkcyjnych przy ul. Gliwickiej był to prawdziwy urzędniczy blitzkrieg. Jeszcze na początku tego roku osoby kupujące domy na osiedlu „Sielanka” żyły w przekonaniu, że jedynym ich sąsiedztwem będzie las i DK 44. W ciągu kilku miesięcy zmieniło się wszystko. Zapowiedziano, że między osiedlem
a drogą powstanie strefa przemysłowa. Pojawili się inwestorzy, a w samorządzie toczy się postępowanie administracyjne dotyczące uwarunkowań środowiskowych. Albo inny przykład. Szybko i sprawnie w centrum miasta powstał market jednej z międzynarodowych sieci spożywczych. Pomijając problem, czy zagęszczenie takich placówek dobrze wpływa na lokalny rynek handlowy jest to dowód, że Mikołów jest otwarty na inwestorów. Przynajmniej na niektórych. Do pozytywnych informacji z tego gatunku można by zaliczyć niedawną decyzję Rady Miasta o zmianie planu zagospodarowania rejonu ul. Rybnickiej, gdzie stała kiedyś papiernia. Miejsce to przestanie wreszcie być niebezpiecznym i szpetnym gruzowiskiem.
Problem w tym, że władze miasta czekały z tą decyzją aż siedem lat.
Pisaliśmy o tym po raz pierwszy w 2017 roku. Już wtedy alarmowaliśmy, że jest jakiś zator decyzyjny, który blokuje rozwój przestrzenny i usługowy tej części miasta. Pomysł na zagospodarowanie starej papierni przy ul. Rybnickiej 5 pojawił się w 2014 roku. Poprzedni burmistrz dał zielone światło. Podobno, Marek Balcer obiecał inwestorowi nawet tytuł honorowego mikołowianina, jeżeli uda mu się zburzyć pusty, bezużyteczny i zrujnowany zakład, stwarzający zagrożenie dla życia. Obok gmachu po byłej komendzie policji, stał on się symbolem gospodarczej bezradności i bierności władz miasta. Stanisław Piechula, po zwycięskich wyborach, nie wycofał decyzji poprzednika. Szybko znaleźli się przedsiębiorcy, którzy kupili ten teren i zburzyli na własny koszt budynki starej fabryki. Znaleźli też inwestora, budującego nowoczesne i estetyczne galerie handlowe. Ten z kolei zawarł wstępne porozumienia z firmami, które chciały uruchomić usługi w Mikołowie. Zaplanowano inwestycję wartą wówczas (2014 r.) ponad 60 mln zł, zapewniającą 200 miejsc pracy i milion złotych podatków rocznie. W galerii, oprócz sklepów, biur i gastronomii, miało powstać także kino. Finansowo i organizacyjnie wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Brakowało tylko jednego. Dobrej woli ze strony samorządu. W miejskich planach ta część miasta przeznaczona była pod działalność przemysłową. Aby powstał nowy obiekt, należało jedynie zmienić kwalifikację terenu z uciążliwej na lżejszą (handel, usługi, mieszkania). Niby niewiele, ale władze Mikołowa nie potrafiły się z tym uporać przez lata.
Sprawa była podwójnie dziwna.
Po pierwsze, miasta starają się nie utrudniać powstawania tego typu galerii, ponieważ chętnie odwiedzają je mieszkańcy. Niedoszły inwestor z ul. Rybnickiej, w czasie kiedy jego wnioski pokrywały się kurzem w szufladach mikołowskiego magistratu, zdążył załatwić formalności i postawić podobny obiekt w rudzkiej dzielnicy Bykowina. Z drugiej strony, trudno uznać władze Mikołowa za nieporadne w sprawach inwestycyjnych. W ciągu ostatnich lat bez większych przeszkód powstało w mieście wiele obiektów komercyjnych, w tym osiedli deweloperskich, zakładów przemysłowych i marketów handlowych.
Gdzie jest więc haczyk?
Dlaczego pożyteczny i ciekawy pomysł utknął w miejscu? Dlaczego władzom nie zależało, aby gruzowisko zamienić w estetyczną i dochodową galerię usługowo-handlową? Takie pytania zawsze rodzą domysły i różne spiskowe teorie. Jedna z plotek głosi, że coś podobnego chciał postawić w Mikołowie przedsiębiorca, znany z dobrych relacji z władzami miasta poprzedniej i obecnej kadencji. Mówiono, że jego galeria mogłaby powstać między siedzibą starostwa a Białym Domkiem, czyli stosunkowo blisko terenu po byłej papierni. W tak małym mieście, na tak ograniczonym obszarze, funkcjonowanie dwóch podobnych obiektów nie miałoby sensu z rynkowych i konkurencyjnych przesłanek. Z jakiś powodów plany tajemniczego przedsiębiorcy miały spalić na panewce i - jeśli wierzyć tej plotce - inwestor z Rybnickiej nikomu już nie przeszkadza.
W każdym razie, po siedmiu latach starań Rada Miasta dała zielone światło właścicielowi terenu po byłej papierni. Cokolwiek tam nie powstanie, będzie funkcjonowało w innych realiach gospodarczych, niż siedem lat temu. Wtedy było na rynku taniej i łatwiej.
Jerzy Filar
Napisz komentarz
Komentarze