Większość ludzi denerwuje jakość życia politycznego w Polsce. Dlatego ostrzegamy! Ten tekst jest tylko dla ludzi o silnych nerwach. Oto opowieść kto i dlaczego próbował odwołać starostę Mirosława Dużego. Pucz się nie udał, ale do końca kadencji zapewne będziemy świadkami wielu takich prób.
Zacznijmy od końca. Majowa sesja Rady Powiatu z powodu pandemii odbyła się w trybie online. Głosowano, m.in. nad wotum zaufania dla Zarządu powiatu choć wiadomo, że ocenie został poddany starosta Mirosław Duży. Spokój gwarantowała mu przewaga przynajmniej jednego głosu. Porażka albo remis oznaczałyby, że radni nie mają zaufania do starosty i trzeba wybrać nowego. I wtedy zaczął się polityczny thriller, a raczej nasz lokalny „House of Cards”.
W głosowaniu był remis 10:10.
Za utrzymaniem obecnego układu sił w starostwie byli: Mirosław Duży, Adam Ficek, Mirosława Lewicka, Tadeusz Marszolik, Grażyna Nazar, Barbara Pepke, Elżbieta Piecha, Henryk Stencel, Janina Szołtysek, Piotr Zienc.
Przeciwko Mirosławowi Dużemu zagłosowali: Henryk Czich, Iwona Gejdel, Jan Gizdoń, Michał Kopański, Tomasz Macha, Przemysław Marek, Łukasz Osmalak, Damian Spyra, Marek Szafraniec, Karol Szyszka.
Nie oddał głosu Henryk Zawiszowski.
Zaczęło się od trzęsienia ziemi, a później - prawie jak u Hitchocka - napięcie tylko rosło.
Okazało się, że Henryk Zawiszkowski chciał głosować, ale zawiodły połączenia internetowa. To zmora obrad online nie tylko w powiecie mikołowskim. Często się zdarza, że z powodu zerwania sieci głosowania są powtarzane. I tak było tym razem. Publiczność przed monitorami wstrzymała oddech. Radny Zawiszowski może i nie jest fanem Mirosława Dużego, ale trudno go uznać za zadeklarowanego przeciwnika. Teoretycznie wynik po powtórzonym głosowaniu powinien więc brzmieć 11:10.
Żyjemy jednak w powiecie mikołowskim, gdzie nie wszystko da się zracjonalizować.
W drugim podejściu za Dużym opowiedziało się 12 radnych, przeciw było sześciu, a troje wstrzymało się od głosu.
Imiennie wyglądało to tak:
Za - Mirosław Duży, Adam Ficek, Mirosława Lewicka, Tomasz Macha, Tadeusz Marszolik, Grażyna Nazar, Barbara Pepke, Elżbieta Piecha, Henryk Stencel, Janina Szołtysek, Henryk Zawiszowski, Piotr Zienc.
Przeciw - Henryk Czich, Jan Gizdoń, Przemysław Marek, Damian Spyra, Marek Szafraniec, Karol Szyszka.
Wstrzymali się - Iwona Gejdel, Michał Kopański, Łukasz Osmalak.
Oznacza to, że Mirosław Duży może spać spokojnie, przynajmniej do kolejnej próby odwołania.
Problem jednak pozostał. Dlaczego część radnych poluje na starostę? Trudno się doszukać pretekstów merytorycznych. W obecnej kadencji co prawda nie awansowaliśmy do czołówki najbogatszych powiatów, ale trudno też wypunktować Dużemu jakieś poważne wpadki. Od prawie półtora roku wszystko w Polsce kręci się wokół koronawirusa. Samorządy też są oceniane pod kątem radzenia sobie ze skutkami pandemii. Pod tym względem mikołowski nie różni się od innych powiatów, ale tylko u nas część radnych postanowiła wykorzystać okazję do zmiany władzy.
Próba odwołania Mirosława Dużego nie wynikała też z politycznej arytmetyki. W zadeklarowanej opozycji do starosty z Platformy Obywatelskiej jest tylko piątka radnych z Prawa i Sprawiedliwości. Ich mniejszościowy sprzeciw miał dotychczas raczej symboliczne znaczenie. Jednak podczas majowej sesji - jak się później okaże - ich głosy miały posłużyć do wsparcia grubszej intrygi.
Na pytanie dlaczego próbowano odwołać starostę jest tylko jedna odpowiedź: bo wolno.
Powiaty są w Polsce najsłabszym ogniwem w strukturze władzy, a sposób wybierania starosty dodatkowo podkreśla ich niestabilność. Ten szczebel samorządu realizuje w terenie zadania państwa, jak oświata, służba zdrowia, część dróg publicznych. Jeśli powiaty miałyby działać skutecznie, powinny zostać - podobnie jak urzędy wojewódzkie - podporządkowane władzy centralnej. Być może twórcom prawa samorządowego zależało jednak, aby mniejsze miejscowości uwolnić od wpływów „dużej” polityki. Na to też jest sposób. Wystarczyłby wybór starosty w drodze powszechnego głosowania, jak się to dzieje z wójtami, burmistrzami i prezydentami miast. Społeczny mandat władzy jest najsilniejszy i najbardziej uodporniony na pałacowe intrygi. Niestety, starostowie wyłaniani są w sposób proszący się o kłopoty. Szefa powiatu wybierają radni, którzy są nieraz uwikłani w różne lokalne układy towarzysko-biznesowe. Taka sytuacja jest wyjątkowo korupcjogenna, bo do zmiany władzy nie potrzeba tysięcy wyborców, lecz kilka osób.
Powiat mikołowski jak w soczewce skupił wszystkie negatywne cechy tej struktury samorządu.
Aby zrozumieć przyczyny majowego puczu trzeba wiedzieć, co dzieje się w powiecie. Nie jest to wiedza tajemna, ale też niezbyt powszechna. Teoretycznie, Mirosław Duży dysponuje stabilną, większościową koalicją. Został wybrany głosami radnych Platformy Obywatelskiej, Forum Samorządowego, Obywatelskiego Komitetu Samorządowego oraz Polskiego Stronnictwa Ludowego. Na początku było miło, ale z czasem zaczęło iskrzyć między starostą a jego zastępcą Tadeuszem Marszolikiem z OKS. Nasz powiat jest mały. Niewiele spraw udaje się zachować w tajemnicy. W wielu kręgach towarzyskich mówi się, że Marszolik nie miałby nic przeciwko temu, aby zasiąść w fotelu starosty. Sam wicestarosta w kuluarowych rozmowach deklaruje, że nic nie wiedział o majowej akcji. Trochę to dziwne, bo plotki na ten temat zaczęły krążyć na długo przed sesją.
W obozie opozycji sytuacja też nie jest klarowna.
W powiecie mikołowskim najważniejszym politykiem Prawa i Sprawiedliwości jest europoseł Izabela Kloc, a jej najbardziej zaufanym współpracownikiem Adam Lewandowski, szef powiatowych struktur PiS. Szefem okręgu jest jednak poseł Bolesław Piecha z Rybnika. Izabela Kloc gra w najwyższej, politycznej lidze. Dla niej jest to powód do dumy, ale dla innych działaczy PiS stworzyła się okazja, aby realizować własne, drobniejsze plany. Trudno oczekiwać, aby Izabela Kloc z Brukseli gasiła lokalne pożary. Szefem klubu PiS w radzie powiatu mikołowskiego jest Marek Szafraniec. Nie jest tajemnicą, że zacieśnia on kontakty z braćmi Piechami (Bolesławem - posłem i Wojciechem - senatorem). Nie wszyscy działacze PiS z powiatu mikołowskiego podchodzą do tego z entuzjazmem, bo od lat trwa cicha rywalizacja między Rybnikiem a innymi partyjnymi strukturami w okręgu.
W ostatnim czasie pojawił się trzeci gracz z ambicjami.
Pisaliśmy już na naszych łamach, że powiat mikołowski stał się prężnym ośrodkiem kultu Szymona Hołowni. Do Polski 2050 wpisało się trzech radnych powiatowych, reprezentujących wcześniej niszowe, nieznane ugrupowania. Są to: Michał Kopański, Łukasz Osmalak i Karol Szyszka. Z chwilą kiedy stali się częścią drugiej, sondażowej siły politycznej w kraju, nabrali wiatru w żagle. Z telewizji wiemy, że Szymon Hołownia jest bardzo krytyczny wobec PiS i po wyborach w 2023 r. chce stworzyć koalicję z PO. Jak się okazuje, w naszym powiecie obowiązują inne wytyczne. Polska 2050 przeszła do opozycji wobec starosty z PO i głosuje ramię w ramię z PiS. Ciekawe, czy Hołownia o tym wie?
Jak rozegrano pucz?
Generalnie impreza się nie udała. Jest więc jasne, że nikt się do niczego nie przyzna, a co najwyżej niektórzy zaczną nas straszyć sądem za ten artykuł. Kto wie, może pojawi się teoria, że Duży sam na siebie przygotował zamach? W każdym razie, na podstawie rozmów z osobami, które sporo wiedzą na temat tego, co dzieje się w powiecie, spróbowaliśmy zrekonstruować plan, który miał doprowadzić do zmiany władzy w starostwie. Podobno przed majową sesją Łukasz Osmalak miał się skontaktować z Markiem Szafrańcem, co już było taktycznym błędem. Jeśli w naszym powiecie chce się coś ugrać z PiS trzeba zacząć rozmowy od Adama Lewandowskiego. W każdym razie ludzie Hołowni chcieli policzyć szable. Było jasne, że piątka z PiS zagłosuje przeciw Mirosławowi Dużemu. Tylko, co potem? Marek Szafraniec czując wsparcie rybnickich parlamentarzystów mógł założyć, że radni PiS zagłosują nie tylko przeciwko obecnemu staroście, ale także za kandydatem, który zostanie wskazany na jego miejsce. Problem w tym, że taka kalkulacja jest trochę palcem na wodzie pisana. Dla działaczy PiS w powiecie mikołowskim jest obojętne, kto rządzi starostwem: Duży czy Marszolik. Partia rządząca jest zainteresowana personalnymi układankami w terenie tylko pod warunkiem, że sama zgarnie najważniejszy stołek. W starostwie, przy obecnym układzie sił, nie ma takiej możliwości. Radni PiS nie mieliby żadnego interesu w tym, żeby popierać Marszolika. Zapewne wstrzymaliby się od głosu i czekali na oferty. Puczyści chyba nie brali tego pod uwagę. Być może Łukasz Osmalak myślał, iż negocjuje z PiS, choć tak naprawdę układał się tylko z Markiem Szafrańcem.
Tak czy siak, piątka z PiS i trójka z Polski 2050 to wciąż było mało do skutecznego przewrotu.
Potrzebni byli jeszcze rozłamowcy z koalicji. Tacy się też znaleźli. W pierwszym podejściu przeciwko Dużemu głosowali Iwona Gejdel z Forum Samorządowego oraz Tomasz Macha z OKS.
Falstart w pierwszym głosowaniu zmienił sytuację. Kiedy okazało się, że w drugim podejściu raczej nie ma szans na odwołanie starosty, część radnych zmieniła front. Dwóch z Polski 2050 złagodziło stanowisko, przestało być „przeciw” i wstrzymało się od głosu. Najdalej poszedł Tomasz Macha z OKS, który najpierw był „przeciw”, a później „za”.
Nie pierwsza w tej kadencji próba zmiany władzy w powiecie zakończyła się fiaskiem. Trzeba jednak przyznać, że była dosyć widowiskowa i bliska sukcesu. Ciekawe, ile jeszcze razy do 2023 będziemy świadkami takiego spektaklu? Żeby była jasność - jako gazeta nie mamy nic przeciwko lokalnym puczom. Przynajmniej jest o czym pisać.
Jerzy Filar
Napisz komentarz
Komentarze