Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 26 listopada 2024 15:49
PRZECZYTAJ!
Reklama

Raport z wysypiska: politycy się kłócą, samorządowcy są bezsilni, a mieszkańcy płacą.

W tym roku dotknęło nas tak wiele nieszczęść, że powszechne podwyżki za odbiór śmieci nie robią większego wrażenia. Ten problem jednak będzie wracał, bo polityka śmieciowa jest sferą, z którą polskie państwo sobie nie radzi. Mieszkańcy obarczają winą za wzrost cen lokalne władze, ale samorządy akurat w tym wypadku są najmniej winne.
 Raport z wysypiska: politycy się kłócą, samorządowcy są bezsilni, a mieszkańcy płacą.

Śmieci podrożały lub podrożeją w każdej z miejscowości powiatu mikołowskiego. To nie jest wyjątek, ale ogólnopolska reguła. Dla władz polityka śmieciowa jest jak zadra w oku. Politycy obietnicami i marzeniami sięgają gwiazd, ale przewracają się na nieposprzątanych skórkach od banana.

Koalicja PO-PSL narobiła sporo złego, ale PiS wcale nie okazał się lepszy.

Przełomowa ustawa śmieciowa z 2013 roku, miała zdyscyplinować gminy do zachowania czystości i porządku, ale skutek był inny. Wart dziesiątki miliardów złotych rynek odpadowy oddano we władanie zagranicznym koncernom. Globalni giganci szybko podzielili się strefami wpływów i koordynując strategię przetargową narzucili własne warunki. W skali kraju upadło setki firm, jak mikołowski Zakład Usług Komunalnych, który całkiem dobrze radził się sobie na lokalnym rynku, ale musiał ustąpić pola zagranicznemu gigantowi. Pieniądze za odbiór śmieci zamiast zostać w mieście, zasilają obcą kieszeń. Utrzymanie się na rynku łaziskiego PGKiM, który odbiera odpady w swoim mieście, jest tylko wyjątkiem potwierdzającym regułę, że zagraniczne koncerny rządzą w polskich śmieciach. Tematem na osobny artykuł są dziwne relacje inwestorskie odpadowych gigantów. Stojący za nimi kapitał często ma egzotyczne źródła, a szefowie podejrzane powiązania. Po zmianie władzy wydawało się, że PiS zapowiadając repolonizację strategicznych branż, ucywilizuje wolną amerykankę na śmieciowym rynku. Niestety, nie zmieniło się nic, a jest coraz gorzej. Generujemy coraz więcej odpadów, bo taka jest cena postępu cywilizacyjnego. Niestety, nie ma nikt pomysłu co robić z rosnąca górą śmieci, a Unia Europejska podnosi opłaty i kary.

Rękę po haracz wyciągają też władze województwa, co wiąże się z restrykcyjnymi przepisami Brukseli.

Drastycznie rośnie opłata środowiskowa, jaką gminy muszą odprowadzać na rachunek urzędu marszałkowskiego. Do końca 2017 roku stawka wynosiła 24,15 zł za tonę odpadów. W roku 2018 wzrosła do 140 zł, a w 2019 do 170 zł. W roku 2020 stawka wynosi już 270 zł za tonę.

W zaskakujący sposób rosną ceny odbioru i zagospodarowanie poszczególnych frakcji śmieci w Regionalnych Instalacjach Przetwarzania Odpadów Komunalnych. Papier w ciągu roku podrożał o 42%, szkło o 36%, plastik o 38%, natomiast odpady zmieszane o 23%. Jaki sens ma segregacja?

Ostatnio w gospodarczych portalach ukazał się wywiad z wiceministrem klimatu i środowiska Jackiem Ozdobą. Mówił, jak to rząd chce stawiać na instalacje termicznego przekształcania odpadów, zwane trochę niesłusznie spalarniami śmieci. Jest to jak najbardziej słuszne i zgodne ze światowymi trendami. Przy obecnych technologiach spalanie śmieci nie obciąża środowiska, a produktem ubocznym jest ciepło i prąd.

Dlaczego w takim razie konsekwentnie blokowana jest budowa takiej instalacji w naszym regionie?

Kilka miesięcy temu pisaliśmy, że zakład termicznej utylizacji odpadów może powstać w Mysłowicach. Miała to być inwestycja firmowana przez Górnośląsko-Zagłębiowską Metropolię. W Polsce działa już osiem takich fabryk ciepła ze śmieci. Nie ma na Śląsku, który jest regionem generującym najwięcej odpadów. Metropolia powołała nawet spółkę Czysta Energia, odpowiedzialną za wybudowanie spalarni. Optymiści prognozowali, że ten rok zostanie poświęcony na papierkową robotę, a inwestycja ruszy w 2021 r. Plan spalił na panewce. Dosyć nieoczekiwanie nadzór prawny wojewody śląskiego unieważnił uchwałę o powołaniu spółki celowej. Powodem były wątpliwości interpretacyjne. Zdaniem wojewody, w katalogu przedsięwzięć własnych GZM nie ma przygotowania takiej inwestycji. Metropolia odwołała się od tej decyzji do Sądu Administracyjnego, który utrzymał w mocy decyzję wojewody. Metropolia się nie poddaje i zapowiada apel do ministra klimatu i środowiska o zmianę prawa. To czasochłonna ścieżka i i nie ma gwarancji, że przyniesie skutek. Co dało przyblokowanie planów GZM? Nieoficjalnie mówi się, że wojewoda ma swój pomysł zbudowania spalarni, ale z wykorzystaniem spółek skarbu państwa. Oznacza to, że zamieszanie wokół spalarni wkroczyło na poziom polityczny, a to nie wróży dobrze projektowi. Tracą na tym mieszkańcy, ponieważ wcześniej czy później listonosz przyniesie decyzję o kolejnej podwyżce śmieciowej taryfy.

Jerzy Filar


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

PRZECZYTAJ
Reklama
Reklama
Reklama