- Koronawirus wszystkim daje się we znaki, ale najbardziej po kieszeni dostały samorządy. Niektóre miasta zaciskają zęby i jakoś sobie radzą, ale nie brakuje też samorządowców, którzy potrafią tylko narzekać. Ile Łaziska Górne straciły z powodu koronawirusa?
- Ja nie jestem od narzekania, ale od pracy. Nie będę jednak ukrywał, że sytuacja samorządów, w tym łaziskiego jest trudna. Mimo tego bieżący rok zamkniemy w zaplanowanym budżecie. Co prawda wpływy z podatków od osób fizycznych będą mniejsze o około 400 tys. zł., ale dzięki na bieżąco podejmowanym decyzjom udało się ustabilizować finanse miasta. Zresztą przygotowywaliśmy się do takiej sytuacji od marca, kiedy okazało się, że koronawirus nie jest zwyczajną, sezonową chorobą. Opracowaliśmy plan awaryjny, który zadziałał.
- Mówi Pan o mniejszych podatkach od osób fizycznych, a co z podatkami od firm?
- Łaziska Górne znalazły się w o tyle dobrej sytuacji, że największe przedsiębiorstwa działające na naszym terenie, a więc kopalnia, elektrownia i pozostałe firmy ze strefy przemysłowej, nie wstrzymały produkcji z powodu pandemii. Nie zmniejszyły się więc zasadniczo podatki z tego tytułu.
- Co wypadło z powodu koronawirusa z tegorocznych planów inwestycyjnych?
- Nic. Wszystko, co zaplanowaliśmy, zostało zrobione, a tegoroczną naszą sztandarową inwestycją jest remont biblioteki, który kosztował 4,5 mln zł. Warto też podkreślić, że tak jak w poprzednich latach mogliśmy liczyć na wsparcie ze strony Metropolii. To kolejny dowód na to, że przystąpienie Łazisk Górnych do Górnośląsko- Zagłębiowskiej Metropolii było dobrą i perspektywiczną decyzją. Przy wsparciu Metropolitalnego Funduszu Solidarności kończymy budowę filii Domu Kultury w Łaziskach Dolnych, wyremontowaliśmy ul. 1 Maja i wymieniliśmy ponad 600 opraw oświetlenia na oprawy typu LED na naszych głównych drogach.
- A co z przyszłym rokiem?
- Pod względem finansowym przyszły rok zapowiada się gorzej niż obecny. To zresztą trzeci rok z rzędu, kiedy samorządy będą miały do dyspozycji relatywnie mniej pieniędzy i mam na myśli nie tylko straty spowodowane koronawirusem. Mówiłem już wielokrotnie, także na łamach „Naszej Gazety”, że rząd nakłada na samorządy coraz więcej zadań, za którymi nie idzie wzrost subwencji i dotacji. Z naszych obliczeń wynika, że pod względem dochodów, przyszły rok będzie dla nas uboższy o około 3 mln zł. Mimo tego nie rezygnujemy z zaplanowanych inwestycji, które dla Miasta są niezwykle istotne. Mam na myśli oczekiwaną przez mieszkańców modernizację i rozbudowę przedszkola przy ul. Chopina czy powstanie nowoczesnego centrum przesiadkowego przy przystanku PKP na ulicy Sienkiewicza.
- Miasto nie zrezygnuje z programu dopłat do wymiany źródeł ciepła?
- Jest to jeden z naszych sztandarowych programów. I przypomnijmy, że przeznaczaliśmy na to zawsze nasze własne środki. Od początku istnienia programu dofinansowano wymianę 1615 pieców, 103 instalacje PEC i 282 instalacje kolektorów słonecznych wraz z pompami ciepła. Jest to imponujący wskaźnik jak na 20 tysięczne miasto, a dodatkowo w przyszłym roku zwiększamy kwoty dofinansowania. Chcemy wspierać źródła ciepła ekologiczne, dlatego dofinansowanie na inwestycje związane z przyłączeniem budynku do sieci ciepłowniczej wyniesie 90% poniesionych nakładów, jednak nie więcej niż 10 tysięcy złotych, a dofinansowanie do pieców gazowych, kotłów elektrycznych, elektrycznych urządzeń grzewczych - 80% poniesionych nakładów, nie więcej niż 8 tysięcy złotych. Ze środków UE realizujemy też cieszący się ogromną popularnością program dofinansowania do instalacji fotowoltaicznych. Zainteresowanie mieszkańców przerosło nasze oczekiwania. Teraz czekamy na nową perspektywę unijną, aby sięgnąć po kolejne wsparcie na ten cel.
- Zostanie utrzymana bezpłatna komunikacja?
- Oczywiście. Dopłacamy 3,5 mln zł do transportu organizowanego przez GZM. Niezależnie od tego utrzymujemy linie naszych bezpłatnych busów, które docierają do miejsc poza trasami metropolitalnej komunikacji. Rocznie kosztuje nas to 1,2 mln zł, ale warto, ponieważ jest to rozwiązanie służące głównie emerytom i młodzieży szkolnej.
- Koronawirus nie jest w tym roku jedynym dopustem. Rząd ogłosił też datę likwidację kopalni Bolesław Śmiały.
- Jest to „dopust”, którego można się było spodziewać. Na łamach „Naszej Gazety” wspominałem kiedyś, że w perspektywie 10 lat kopalnia może przestać fedrować, co pociągnie za sobą zamknięcie też elektrowni. Z mojego punktu widzenia jest to pomysł zły i niezrozumiały. Popularny „Bolek” , mimo problemów branży wydobywczej, nie generuje strat. Jest największym pracodawcą w Łaziskach Górnych i co ważne z perspektywy miasta, regularnie zasila nasz budżet. Niestety, zamykanie kopalń i elektrowni jest decyzją polityczną, na którą nie mamy wpływu. Jedyne, co możemy zrobić, to przygotować się do tej sytuacji. Dlatego zależy mi na tym, aby zrealizować jak najwięcej inwestycji i remontów. Kiedy przyjdą chude lata, władze miasta przynajmniej nie będą miały na głowie problemów infrastrukturalnych. Temat możliwości wykorzystania majątku kopalni i elektrowni pojawia się w naszych rozmowach związanych z budżetem przewidzianym na Transformację Regionów Górniczych, prowadzę też rozmowy, m.in. z władzami Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Łaziskie zakłady dysponują dobrze skomunikowanymi terenami i sprawną infrastrukturą. Ten potencjał nie może zostać zmarnowany, lecz musi dalej pracować na rzecz miasta i regionu. Mam też nadzieję, że jeśli spełni się czarny scenariusz i kopalnia z elektrownią faktycznie zostaną zlikwidowane, państwo poczuje się do odpowiedzialności i uruchomi osłonowe programy społeczne oraz gospodarcze. Szansę upatruję też w Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. Ze swojej strony zrobię wszystko, żeby proces ewentualnej likwidacji kopalni i elektrowni maksymalnie odłożyć w czasie.
- Oprócz koronawirusa, likwidacji kopalni i malejących dotacji ze strony państwa, czy jest jeszcze jakiś problem, którym Łaziska Górne powinny się martwić?
- Jest problem, którym powinny się martwić nie tylko Łaziska Górne, ale wszystkie polskie gminy. Mam na myśli tak zwaną politykę śmieciową. Państwo sobie z tym nie radzi, a za wszystkie błędy płaci klient końcowy, czyli mieszkańcy, którzy za podwyżki i tak obwiniają samorządy. Tymczasem my nie mamy innego wyjścia. Weźmy przykład z naszego województwa. Z niezrozumiałych przyczyn blokowany jest zgłaszany przez Metropolię pomysł budowy zakładu termicznej obróbki odpadów. Fatalnie działają regionalne instalacje przetwarzania odpadów komunalnych, gdzie zwozimy śmieci. Z drugiej strony rosną kary i opłaty środowiskowe. Niedawno w ramach GZM rozmawialiśmy na ten temat. Rzeczywisty koszt opłaty za odbiór śmieci powinien wynosić 30 – 40 zł od mieszkańca, aby gminy nie musiały dopłacać do tego interesu. Dla takich taryf nie ma jednak społecznej akceptacji, a to rodzi konflikty i finansowe problemy dla samorządów. Obecny rząd często powtarza, że rządzi skutecznie. Niech to udowodni chociażby na przykładzie polityki śmieciowej.
- Dziękuję za rozmowę.
- Również dziękuję, a korzystając z okazji chciałbym życzyć wszystkim Czytelnikom „Naszej Gazety” spokojnych Świąt Bożego Narodzenia i po prostu lepszego przyszłego Roku.
Rozmawiał: Jerzy Filar
Napisz komentarz
Komentarze