Mały hyundai jechał z Gliwic w stronę Mikołowa. Za kierownicą siedziała 26-letnia dziewczyna. Na wysokości boiska „Strażaka” przyhamowała i zasygnalizowała skręt w lewo, w ulicę Elsnera. Nie zauważył tego manewru bułgarski kierowca niemieckiego tira, która jechał za nią. Był trzeźwy, ale chyba dosyć zmęczony długą jazdą. Zorientował się w ostatniej chwili. Spróbował ominąć przeszkodę wjeżdżając na chodnik, ale i tak zahaczył o tył osobówki. Na szczęście dziewczynie nie stało się nic poważnego. Boli ją tylko lekko kręgosłup. Na miejsce wypadku przyjechała policja. Interwencja pogotowia i straży pożarnej nie była potrzebna. Kierowca tira dostał mandat, ale bardziej od mikołowskiej drogówki bał się reakcji niemieckiego pracodawcy. Największe szkody poniósł hyundai. Naruszona została konstrukcja nośna samochodu. Rzeczoznawca wycenił koszt naprawy na 22 tys. zł, czyli niewiele mniej niż wynosi rynkowa wartość trzyletniego auta tej klasy. Prawdopodobnie samochód pójdzie do kasacji.
W ubiegłym roku mikołowska policja wyjeżdżała do wypadków na Gliwickiej 168 razy. To oznacza, że prawie co drugi dzień dochodzi tam do mniejszych lub większych stłuczek albo czegoś gorszego. Jadąc ulicą i przyglądając się uważnie poboczom, w niektórych miejscach można dostrzec krzyże i znicze. W tym roku, od stycznia do października, doszło do 111 wypadków i kolizji. To mniej, niż w analogicznym okresie roku ubiegłego. Trzeba jednak pamiętać, że koronawirus znacznie ograniczył naszą mobilność. Ten rok, choć statystycznie lepszy, jest jednak bardziej tragiczny, ponieważ na Gliwickiej zginęła jedna osoba. Mikołowski odcinek DK 44 podzielony jest na dwie części. Od Tychów do Auchan oraz drugi fragment - od hipermarketu do granicy z Paniówkami. Ten ostatni jest bardziej niebezpieczny, ponieważ droga jest dwupasmowa.
Temat ulicy Gliwickiej pojawia się zazwyczaj w okolicy wyborów różnych szczebli.
Kandydaci na polityków i samorządowców obiecują, że coś z tym zrobią, ale entuzjazm z nich uchodzi, kiedy się okazuje, że praktycznie nic nie da się zrobić. A będzie jeszcze gorzej. Leżące wzdłuż DK 44 Śmiłowice i Borowa Wieś to cenione wśród developerów mikołowskie sołectwa. Jak grzyby po deszczu wyrastają nowe, coraz większe osiedla. Sztandarowym przykładem jest „Sielanka” na Recie śmiłowickiej. Docelowo może tam powstać nawet 300 domów. Oznacza to kilkaset nowych użytkowników ul. Gliwickiej. Zbudowano osiedle, ale nie zadbano o bezpieczne skomunikowanie z główną drogą. Przynamniej częściowo problem mogłoby rozwiązać rondo, ale nic nie wskazuje, aby miała powstać taka inwestycja.
- Obecnie w rejonie ulicy Gliwickiej nie ma planów inwestycyjnych, jedyne do czego się przymierzamy to budowa ciągu rowerowo-pieszego od Paniówek do Borowej Wsi - mówi Marek Prusak, rzecznik prasowy katowickiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
Przybywa nie tylko osiedli, ale też indywidualnych domów oraz firm, do których dojeżdżają pracownicy i klienci.
Ruch rośnie z każdym miesiącem.
W godzinach porannego komunikacyjnego szczytu na włączenie się do sznura pojazdów trzeba czekać po kilka minut. Czasami minuty zamieniają się w godziny, jeśli akurat doszło do wypadku albo kolizji. Z Gliwickiej nie ma możliwości poprowadzenia awaryjnych objazdów. Przyczyny stłuczek są bardzo podobne. Spore zagrożenie stanowią kierowcy samochodów osobowych wyprzedzający na trzeciego. Wielu z nich się spieszy, inni popisują brawurą. Jedni i drudzy nie potrafią prawidłowo ocenić dystansu i prędkości przy tym manewrze, który na ul. Gliwickiej jest bardzo niebezpieczny, ponieważ są tylko dwa pasy, a w niektórych miejscach nie ma chodników ani poboczy. Największe zagrożenie stanowią jednak tiry, dla których jest to jedna z dróg dojazdowych do największego w Polsce węzła autostradowego w Gliwicach. Kierowcy z różnych zakątków Europy przejeżdżają przez Mikołów rzadko. Nie znają specyfiki lokalnego układu drogowe, ale i tak się czują królami szos. Przekraczają dozwoloną prędkość, ścigają się i drwią sobie z przepisów. Wśród „tirowców” normą jest np. skręcanie przez ciągłą linię z pasa prowadzącego do Katowic na stację Orlenu, znajdującą się po drugiej stronie ulicy. W tym roku katowicki oddział Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad zlecił na ul. Gliwickiej badania natężenia ruchu. Nie znamy jeszcze wyników, ale łatwo je przewidzieć. Generalnie wszystkie drogi krajowe na Śląsku mają wyższą liczbę przejeżdżających samochodów, niż w pozostałych regionach kraju.
DK 44 pełni podwójną rolę.
Dla mieszkańców naszego powiatu jest ważną drogą w lokalnej i regionalnej komunikacji. Dla kierowców przejeżdżających tranzytem to element dalszych, często międzynarodowych tras. Tych interesów nie da się pogodzić. Jedni drugich obarczają winą za korki i wypadki. W takiej sytuacji najprostszym rozwiązaniem powinno być wybudowanie obwodnicy Mikołowa. Takie plany istnieją, ale spoczywają na dnie szuflad urzędników. Pytaliśmy w GDDKiA. Na razie nie planują takiej inwestycji. W mieście i powiecie nawet nie pytaliśmy, bo z góry znamy odpowiedź - nie ma pieniędzy.
Teoretycznie jest inny sposób, aby przynamniej częściowo poprawić bezpieczeństwo na mikołowskim odcinku „gliwiczanki”. Skoro największe zagrożenie stanowią tiry, to może zakazać im wjazdu?
- Dopóki DK 44 na odcinku od Auchan do Gliwic będzie drogą krajową nie ma możliwości wyłączenia na niej ruchu ciężarówek i tirów - wyjaśnia rzecznik katowickiej GDDKiA.
Przejazdy tirów i ciężarówek można za to ograniczyć na drogach powiatowych pod pretekstem, m.in. troski o bezpieczeństwo ruchu drogowego.
Może to jest jakieś wyjście?
Rozpocznijmy starania o zmianę statusu mikołowskiego odcinka DK 44 z drogi krajowej na powiatową. Jest to na pewno skomplikowane, czasochłonne, wymaga zaangażowania samorządowców i przychylności władz centralnych. Być może jest to niemożliwej do przeprowadzenia, ale przynamniej spróbujmy.
Jerzy Filar
Napisz komentarz
Komentarze