Pandemia wymusiła na ludziach nowe sposoby komunikacji. Zamiast normalnych rozmów, debat i konferencji, całe życie towarzysko-zawodowe przeniosło się do internetu i przybrało formę spotkań online. Pół biedy jeśli takie sieciowe pogaduchy są ograniczone do zamkniętej grupy. Gorzej, że z tej formuły korzystają także stacje telewizyjne. „Kawa na ławę” i wiele podobnych audycji opartych na sprawdzonej formule pyskówki i wzajemnego obrzucania błotem, sprowadzono do formatu gadających głów z monitora komputera. Jest to nudne, niestrawne i wstydliwe, bo zmusza nas do niewygodnych refleksji: dlaczego głosujemy na takich ludzi? Na szczęście w tej mizerii pojawiło się światełko prawdziwej telewizyjnej rozrywki, jaką zapewnia przekaz online. Wszystko za sprawą mistrzów drugiego planu. Jak to działa przetestowała na własnej skórze poseł Gabriela Lenartowicz z Platformy Obywatelskiej, startująca z naszego okręgu wyborczego. Nie jest to pierwszoligowa parlamentarzystka. Trudno jej wystąpienia uznać za porywające i godne zapamiętania. Aż do teraz. Gabriela Lenartowicz siedząc w domu, za pośrednictwem łączy internetowych wzięła udział w politycznej debacie. Zapewne jej występ - jak zazwyczaj - przeszedłby bez echa, ale show uratował mąż posłanki. Najwyraźniej nie docenił możliwości współczesnej techniki. Nie wpadł na to, że internetowa kamerka obejmuje nie tylko twarz siedzącej osoby, ale szeroki kąt całego pomieszczenia. W czasie wystąpienia swojej żony pan Lenartowicz niczym srebrnowłosy kot wkradł się za jej fotel, a później schodząc do parteru usiłował chyłkiem wyślizgnąć się z pokoju. Na szczęście kamerka to wszystko wychwyciła i podarowała posłance zasłużone pięć minut sławy w internecie.
Mistrz drugiego planu
Poseł Gabriela Lenartowicz powinna dziękować opatrzności, że ma męża który tak skutecznie potrafi zadbać o jej medialną rozpoznawalność.
- 12.06.2020 07:40
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze