W 2018 roku nasz Czytelnik postawił na swojej parceli przy ul. Rolniczej płot. Zrobił tak, ponieważ - jak twierdzi - sąsiad rozbudowując posiadłość podbierał mu ziemię. W lutym 2019 roku Rada Miejska Mikołowa przyjęła uchwałę o planie zagospodarowania przestrzennego Gniotka. Wynika z niego, że działki przy ul. Rolniczej stanowią tereny obudowy ekologicznej i nie wolno tam stawiać niczego. Płot został rozebrany i nic już nie zasłania widoku stojącej kilkadziesiąt metrów dalej okazałej rezydencji.
Jak to jest, że na takiej samej ziemi, jedni mają zgodę na stawianie domów, a inni mogą co najwyżej poopalać się na leżaku?
Odpowiedzi należy szukać w decyzjach władz miasta. Geograficznie, przyrodniczo i geodezyjnie cały ten rozległy teren niczym się różni. Zieleń wszędzie jest ta sama, a sarny buszują nie przejmując się sąsiedzkimi sporami. Pod względem prawnym działki różnią się wszystkim. Tam, gdzie stoi rezydencja, miejscowy plan umożliwia zabudowę mieszkaniową. Sąsiednie parcele mają przeznaczenie rolnicze, czyli nie można z nimi zrobić nic.
Samotna posiadłość nie jest samowolką budowlaną. Dom postawił lokalny przedsiębiorca. Za kadencji burmistrza Marka Balcera miastu zależało na kupieniu ważnej dla wizerunku i komunikacji Mikołowa działki w centrum, a dokładnie przed Starym Kościołem. Właścicielem tego terenu był biznesmen. Zgodził się sprzedać miastu grunt, ale pod warunkiem, że jego działka na Gniotku zostanie przekształcona z zielonej na budowlaną. I taką decyzję, burmistrz oraz rada miasta podjęli. Jednym słowem, władze zrobiły „deal” z przedsiębiorcą. Burmistrz Stanisław Piechula obejmując władzę zapowiedział, że zrobi porządek po złych decyzjach swojego poprzednika. Jak widać, rozrachunki z przeszłością Gniotka nie dotyczą. Gminna plotka niesie, że dobre relacje z mieszkańcem rezydencji, są w mikołowskim magistracie przekazywane z burmistrza na burmistrza.
Miasto może w prosty sposób wybrnąć z tej dwuznacznej sytuacji.
Wystarczy po prostu odrolnić działki, aby inni mogli też w tej okolicy postawić domy. Takie światełko w tunelu pojawiło się w 2013 roku. Miasto przyjęło wtedy „Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego Mikołowa”. Ten dokument uwzględniał częściową zabudowę mieszkaniową na parcelach przy ul. Rolniczej. Przyjęty w ubiegłym roku plan unieważnił jednak założenia przyjęte w studium. Czy samotny mieszkaniec zielonej enklawy mógł wywrzeć wpływ na decyzję samorządowców? Tego nie dowiemy się zapewne nigdy, ale takie pytania należy stawiać.
Oczywiście, miasto sprawuje tzw. władztwo planistyczne na swoim terenie, ale nie może korzystać z tego uprawnienia do woli. Wolno zakazać budowy domów na łące przy ul. Rolniczej, ale musi być ku temu jakiś solidny powód. W tej części Gniotka nie szykuje się jednak budowa autostrady, lotniska, bazy wojskowej albo parku narodowego.
Argumentacja samorządowców sprowadza się do „nie, bo nie”.
Nasz Czytelnik starał się polubownie przekonać magistrat, aby częściowo odrolniono jego działkę i pozwolono mu postawić tam dom. Po bezskutecznym, wieloletnim waleniu głową w urzędniczy mur skierował w końcu sprawę do sądu. I wygrał. W styczniu zapadł wyrok Wojewódzkiego Sadu Administracyjnego w Gliwicach. WSA uznał nieważność planu zagospodarowania Gniotka w części dotyczącej spornej działki. To jest dobry moment, aby mikołowski magistrat pokazał ludzką twarz i naprawił błędy poprzedników. Na to się jednak nie zanosi. Poprosiliśmy o komentarz burmistrza Stanisława Piechulę. Z jego wypowiedzi wynika, że miasto się nie cofnie.
Jerzy Filar
Napisz komentarz
Komentarze